[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czy jakiejkolwiek innej rasy ludzkiej, czy też nawet pozaludzkiej - ale
musiał nastąpić orgazm. Wstępna gra miłosna nie zdawała się na nic.
Sharn podniosła się, z jej cipki zwieszało się pasemko nasienia.
Językiem omiotła jego wilgotnego koguta i uśmiechnęła się. Zaraz
poprawił się jej wygląd, a policzki nabrały blasku. Otrzymała
wprawdzie tylko pół dawki odżywcze, gdyż musiała ją dzielić z
Helvą, ale na razie to wystarczało.
Alan był zdumiony. Chętnie zrobiłby to jeszcze raz. Przypomniał
sobie pierwszych kilka dni, kiedy wszyscy biegali gorÄ…czkowo w
kosmicznych ubraniach, próbując zatkać każdą dziurę w powłoce
statku. Za każdym razem, gdy któraś z Suni osiągała stan desperacji,
musieli robić przerwę i udawać się do jednej z hermetyzowanych
komór. Wydawało mu się, że od czasu aż wszystko uszczelnili, już się
to nie będzie powtarzało.
- Na razie - uśmiechnęła się Sharn.
Laura wpadła do izby chorych z takim entuzjazmem, że głową
niemal dotykała sufitu: Ledwo opuściła się w stronę podłogi, a już
trzymała Alana w ramionach.
- Działa, działa! - chichotała, całując go.
- Co działa? - zapytał, jak tylko pozwoliła mu złapać oddech.
- Mini - puter silnika - skakała z radości na czubkach palców.
- Chodz, robimy małą uroczystość w głównym saloniku.
- Teraz? - zapytał Alan, wskazując w stronę regeneratora, gdzie
pracował w chwili, gdy pojawiła się Laura. Lokator regeneratora
spokojnie spał.
- Tak. No chodz! - chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła za
sobą. Przeszli krętymi korytarzami, nadal pełnymi szczątków i śladów
zniszczeń, aż przybyli do dużej, słabo oświetlonej komory.
Alan wytężył wzrok i rozpoznał mini - puter na samym środku
sali. Przewiązany był jasnoszkarłatną kokardą. Kontrolne lampki
migały, demonstrując prawidłowe działanie zespołu obwodów
elektrycznych. Powietrze wypełniał zapach wina i kadzidła. Na skraju
sali, kusząco ukryte w cieniu, znajdowały się wszystkie sześć Suni ze
statku, ubrane w lekkie nieprzemakalne peleryny, które przy każdym
poruszeniu wydawały odgłos przypominający szept.
- Widzisz? - Laura uśmiechała się, wskazując mini - puter. Z
trudem przyszło mu uwierzyć. Cały czas żywił nadzieję, ale nie
pozwolił sobie, by się całkowicie od niej uzależnić.
Miał ochotę tańczyć.
- Ile czasu potrzebujemy, żeby przedostać się w przyjazne
przestrzenie kosmiczne? - spytał szybko.
- Należy trochę wzmocnić statek - powiedziała Kuei. - Ale i tak
musimy być bardzo ostrożni i powoli przyspieszać. Wątpię czy
zdołamy przeciągnąć statek. Powinniśmy przebyć tę drogę w mniej
niż trzy miesiące.
Mimo wszystko dotrzemy, pomyślał z wdzięcznością Alan. Przed
oczyma stanęły mu szczęśliwe chwile i tylko marginalnie zauważył,
że kobiety szybują w jego stronę, z rozszerzonymi od emocji
zrenicami. Ich cienkie, przejrzyste jak mgiełka stroje opadły,
odsłaniając sześć par zuchwałych piersi, wąskich talii, błyszczących
warg. Laura także - ciepłe, brunatne wyobrażenie piękna. Wszystkie
zgłodniałe.
Trzy miesiÄ…ce?
J'ann uklękła i zanim się zorientował, lizała mu jądra. Tarla stała
za nim, czuł lekkie ugryzienia na obu pośladkach. Laura robiła to
samo z jego małżowinami usznymi.
- Czekajcie - powiedział.
Nie zamierzały słuchać. Helva, Sharn i Meila przyłączyły się do
nich. Dłuższą chwilę zajęło mu przekonanie ich, że nie żartuje.
- Zaraz wrócę - oznajmił, a jego kogut w momencie, gdy się
odsuwał, wyskoczył z ust J'ann.
Pospieszył z powrotem do izby chorych, gdzie podszedł od razu
do generatora. Laura me dała mu dość czasu na przekazanie
najnowszej wiadomości. Szybko uzyskał dostęp do rozkazów, a po
chwili uniosła się pleksiglasowa kopuła urządzenia. Dowódca Feldon
otworzył oczy i chwiejnie uniósł głowę. Był cały, bez śladu obrażeń,
jak nowy.
- Och, jak się cieszę, że cię widzę - oznajmił Alan. Feldon
spojrzał tylko na regenerator i zaraz zdał sobie sprawę, co się z nim
działo.
- Zwyciężyliśmy? - zapytał.
Alan przytaknÄ…Å‚.
- Jak statek? - Feldon spytał z obawą. Został on już poważnie
uderzony, zanim nastąpiło zniszczenie kwatery dowodzenia.
- Perspektywy są coraz lepsze - odrzekł Alan - ale nie uwierzysz,
co będziemy musieli robić, żeby wrócić z powrotem do domu.
M. DEAN BAYER
Lot kosmiczny
Wyszedł na balkon i spojrzał na statek o srebrnym dziobie i
czarno - żółtych skrzydłach. Wyglądał jak jakiś jaskrawy insekt:
mały, lśniący, kolorowy giez koński. Jutro, pomyślał. Jutro, znajdę się
w głowie tego insekta i udam się nim poza zasięg blasku światła, w
nieznane. I to nieznane stanie siÄ™ dla mnie znanym. Dla mnie, Jasona
Marlina, pierwszego astronauty, który przebije przestrzeń i czas
poprzez czarną dziurę. Bardzo mu to odpowiadało; że może
przyglądać się wehikułowi, który ma wynieść go na wieczność w
przestrzeń kosmiczną w mgnieniu oka; że może nadzorować to, co ma
mu przynieść wieczną sławę: Tak, to on właśnie stanowił początek
nowej ery.
- Jason - zawołała Maria - wracaj do łóżka.
Odwrócił się i spojrzał na nią, leżącą w łóżku, skąpaną w
miękkim świetle lampki na stoliku. Była ciemna i wspaniała,
wywoływała uczucie tęsknoty do niej, podobnie jak gorąca czekolada
kusi spragnionego w chłodny, grudniowy wieczór.
Jason był nagi i wiedział, że to go zdradza. Miał taki nastrój, że
najchętniej udawałby brak zainteresowania, jednak statek kosmiczny
już schodził na dalszy plan, a jego miejsce zajmowała kusząca
maszyna zupełnie innego rodzaju. Jego pal wskazywał na Marię, jak
rodzaj kompasu pożądania, który szuka szczególnego typu
rzeczywistego północnego bieguna. Kogut podrygiwał mu delikatnie
w oczekiwaniu na stanowczy krok, który miał niebawem nastąpić.
Maria uśmiechnęła się, kalkulując jego myśli.
- Co powiesz na ponowne wejście?
- Odbiór - odpowiedział, opuszczając balkon dla ciepła łóżka i
jeszcze większego ciepła pomiędzy jej udami.
W dotyku była miękka jak jedwab. Posuwał palcami w dół jej
długich, mocnych nóg z dręczącą powolnością, jak gdyby możliwe
było spijanie jej stężonej zmysłowości przez pory jej skóry.
Wydała pomruk o miłym brzmieniu, jak miękkie mruczenie
zadowolonej kotki. Jego dłonie przesuwały się po niej w górę i w dół,
pieściły kuszące krągłością pośladki, zaś opuszki palców wodziły
wokół przestrzeni pomiędzy pośladkami, zbliżając się do punktu
zerowego. Mimo iż ciało jej leżało do niego pod kątem, czuł ciepło
promieniujące z cipki, a zręcznie wyciągając rękę był w stanie
pocierać nią o jej wzgórek łonowy i od tyłu dosięgnąć zródła tego
ciepła. Wsunął swój palec wskazujący w tę wilgotną, zachłanną
dziurkę, a kiedy go wyciągnął, pokryty był jej ciepłym, lepkim
śluzem. Ten zapach sprawił, że jego pal przeszły dreszcze.
- Przeleć mnie - powiedziała Maria i zaczęła powtarzać te słowa,
ale pocałunkiem zamknął jej usta i słowa zamarły. Przesunęła swe
dłonie w dół pomiędzy ich ciałami i ujęła jego wał, objęła delikatnie,
a jej długie paznokcie falowały na całej jego długości. Wreszcie
uchwyciła koniec pala i ścisnęła. Z potężnego instrumentu wypłynął
płyn lubrykacyjny i kroplami spłynął między jej palcami. Odsunęła
dłonie, włożyła je do ust, wylizując i wysysając palce, jak zachłanne
dziecko roztopione w dłoni lody.
- Przeleć mnie - powiedziała. Zignorował ją.
Popchnął ją na plecy i ujął jej piersi, po jednej w każdą dłoń,
uciskając tak, że przylegały, do siebie, a brodawki niemal stykały ze
sobą. Zbliżył usta i ssał brodawki, najpierw po jedne, a następnie
przyciągając je bardzo blisko siebie, obie równocześnie. Musiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •