[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Agnes, ja nawet nie wiem, czy w ogóle chcę je mieć!
Teraz na pewno nie jestem jeszcze gotowa. Po prostu
spanikowałam, nagle to do mnie dotarło. Tomek lubi
dzieci, zawsze je lubił. Dwa dni temu były urodziny jego
syna. %7łebyś widziała, z jaką dumą szukał dla niego
prezentu. Pomagałam mu nawet coś tam wybrać, ale
czułam się strasznie. Zupełnie jakbym nagle przestała
uczestniczyć w najważniejszej części jego życia, jakby
wygryzła mnie Beata, matka Jaśka.
 Przesadzasz. Przecież od lat nic ich już nie łączy.
 Nic? Jasiek. Jasiek ich łączy! %7łebyś słyszała, jak on
z nią czasem rozmawia! Zciszonym głosem, zamknięty
w Å‚azience!
 Nie myślisz chyba, że&
 Nie, jasne, że nie. Nie chodzi o seks, zresztą ona od
lat jest z jakimś inżynierem. Chodzi o tę szczególną więz,
która jest między nimi. Wiesz  pierwsze miesiące z życia
Jaśka, rodzinny poród. Tomasz był z nią cały czas, kiedy
rodziła, i czasem tak sobie myślę, że nawet jeśli jakimś
cudem uda mi się kiedyś zajść w ciążę, to już nie będzie
nasze pierwsze dziecko. Moje tak, jego nie.
 Trudno o faceta bez życiowego bagażu. Może za
bardzo dramatyzujesz? Zresztą to, że Tomasz ma już Jaśka,
to chyba dobrze? Jeśli nie daj Boże wam się nie uda, ma
już syna.
 Gorzej, jeśli zechce mieć drugiego.
 Zawsze są przecież adopcje. In vitro, leczenie
hormonalne. Nie poddawaj siÄ™ zaraz na starcie.
Odpowiedz sobie najpierw na pytanie, czy w ogóle chcesz
dziecka, okay? Bo jak na razie słyszę jedynie  Tomasz
chce, Tomasz marzy& A ty?
 Może masz rację. Jestem panikarą i mam jakiś
wyjątkowo ciężki tydzień. W pracy fatalna atmosfera,
dodatkowo te urodziny Jaśka. Kurczę, ja go nawet lubię,
tego dzieciaka. Jest mądry, zabawny, kochany. Mówię
sobie, że to podłe. %7łe nie mogę być zazdrosna o uczucia,
jakie Tomasz żywi do dziecka, czemu więc tak mi odbija?
 Każdy ma gorsze dni. Uporasz się z tym, coś
wymyślicie. Przecież się kochacie.
 Miłość jest przereklamowana, kochana. Faceci są jak
mokre psy  przy pierwszych większych problemach
otrzepujÄ… siÄ™ z wody i idÄ… dalej, zostawiajÄ…c za sobÄ…
wszystko bez mrugnięcia okiem. To my latami
rozdrapujemy rany, taka prawda.
 Może masz rację  szepnęłam, starając się nie myśleć
o Igorze.  Wiesz, co jest najśmieszniejsze? Czasem
odrobinę ci zazdrościłam. Sprawiasz wrażenie osoby,
której jedynym problemem jest dobór odpowiedniego
lakieru do paznokci. Wyszczekana, bezkompromisowa,
wiecznie z siebie zadowolona. Nigdy nie przypuszczałam,
że po części to tylko maska.
Wzruszyła ramionami i dolała nam wina.
 Nie lubię się zbytnio obnosić ze swoimi problemami.
Moja chrzestna matka lata temu poślubiła Włocha. Fajny
facet, Sycylijczyk z kasą, klasą i własnym jachtem, który
po prostu zwala z nóg. W każdym razie to właśnie Fabrizio
zawsze powtarzał, że lepiej, żeby wszyscy dookoła ci
zazdrościli, niż się nad tobą litowali. Wyjątkowo
spodobała mi się ta jego filozofia i chyba za bardzo
wzięłam ją sobie do serca  roześmiała się przez łzy Zuza.
 Sorry, marna dziś ze mnie gospodyni. Chodz, usmażymy
sobie te filety.
 Chyba nie jestem głodna  powiedziałam, kończąc
ciasto.
 W takim razie do dna.  Zuzanna rozlała do
kieliszków resztkę przyniesionego przeze mnie wina
i niecałą godzinę pózniej obie byłyśmy już
w zdecydowanie lepszym humorze.
Zasiedziałam się u niej prawie do północy.
Odprowadzając mnie do taksówki, oświadczyła, że trochę
jej głupio.
 Sorry, kompletnie spanikowałam. Prawdę mówiąc,
wpadłam w skrajną histerię. Wczoraj byłam tak
zdesperowana, że odprawiłam jakiś celtycki rytuał
płodności z użyciem znaków runicznych, wyobrażasz
sobie?
Parsknęłam śmiechem.
 Skoro nie użyłaś magicznego soku z Tomasza, skutki
mogą być raczej mizerne  zachichotałam.
Obie byłyśmy pijane. Zuza objęła mnie i tuliła się przez
dłuższą chwilę, w końcu obiecała, że wkrótce się odezwie,
i otwarła drzwiczki czekającej od jakichś dwóch minut
taksówki. Miałam chęć jeszcze chwilę z nią pogadać, ale
taryfiarz wykazywał już pierwsze oznaki podenerwowania
 bębniąc palcami w kierownicę, posyłał nam coraz
bardziej gniewne spojrzenia.
 To pa  uśmiechnęłam się, wsiadając.
Zanim zamknęłam drzwi, zapytałam, czemu nigdy
wcześniej nie powiedziała mi prawdy.
 Prawdy o czym?  zdziwiła się, chwiejnie robiąc
dwa kroki w stronÄ™ samochodu.
 O Jaśku. Wiesz, to dość znaczący fragment twojego
życia.
 Może po prostu nie przepadam za rozmowami
o nieślubnym synu mojego idealnego męża?  Leciutko
wzruszyła ramionami i pomachała mi.  Pozdrów Igora! 
dodała beztroskim tonem, nie mając pojęcia, że właśnie
na dobre zwarzyła mi humor.
21
Kiedy wróciłam, męża nie było. Odgrzał sobie
zostawione w lodówce kotlety i zjadł resztkę warzywnej
sałatki, czyli wybył z domu już po obiedzie. Biorąc pod
uwagę, że jadał raczej pózno, było to pewnie w okolicach
siedemnastej. Zerknęłam na stół  dawniej, w naszych
szczęśliwszych czasach, Igor lubił mi zostawiać karteczki
z wiadomościami. Okraszał je kolorowymi serduszkami,
kwiatkami i słoneczkami, a mnie za każdym razem na
widok tego kiczu aż serce rosło. Niestety, ręcznie
wykonywane karteczki należały już do prehistorii,
podobnie jak wiele innych naszych małżeńskich rytuałów,
których Igorowi nie chciało się już kultywować.
Najbardziej lubiłam wspólną kąpiel w pachnącej
cytrusami pianie  w każdy wtorek, tuż po pracy, Igor
zapalał w łazience świece, nalewał do wanny gorącej
wody i szepcząc mi na ucho pieprzne teksty, ściągał ze
mnie ciuchy. Stałam w kuchni, usiłując sobie przypomnieć, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •