[ Pobierz całość w formacie PDF ]

207
mieszanki uczuć. Pierwszy oficer, o ile marzył mu się awans na kapitana, musiał
nauczyć się lepszej kontroli w wyrażaniu swoich emocji i myśli.
 Wystarczy, żeby w kadłubie pojawiła się najmniejsza szczelinka, pęknięcie
grubości włosa, a łódz zostanie sprasowana, zgnieciona na miazgę  powiedział
tak cicho, że Gorow musiał uważnie się wsłuchiwać.
%7łuków miał rację  i mogło się to zdarzyć w ciągu ułamka sekundy. By-
łoby po wszystkim, zanim zdążyliby się zorientować, co zaszło. Spotkałaby ich
przynajmniej szybka śmierć; nie mieliby nawet świadomości umierania.
 Wszystko będzie w porządku  zapewnił Gorow.
W oczach pierwszego oficera dojrzał, że jest on bliski wypowiedzenia posłu-
szeństwa rozkazom i zaczął zastanawiać się, czy nie popełnia błędu; może po-
winien zrezygnować z ratowania polarników z Edgeway i zmniejszyć zanurzenie
Pogodina o kilkadziesiąt metrów, osłabiając w ten sposób ciśnienie, jakiemu był
poddany kadłub.
Pomyślał o Koli.
Jako surowy sędzia samego siebie, wiedział, że ocalenie uczestników wypra-
wy Edgeway mogło stać się jego obsesją, wynikającą wyłącznie z chęci wewnętrz-
nego oczyszczenia i pozbycia siÄ™ palÄ…cego poczucia winy, jednak niekoniecznie
musiało to być w najlepiej pojętym interesie całej załogi. Jeśli rzeczywiście tak
było, oznaczało to, że stracił kontrolę nad sobą i nie jest w stanie dowodzić okrę-
tem.
Czy zginiemy wszyscy z mojego powodu?  zadawał sam sobie pytanie.
23:27
TRZYDZIEZCI TRZY MINUTY DO DETONACJI
Nurkowanie wzdłuż kabla telekomunikacyjnego okazało się znacznie trudniej-
sze i bardziej wyczerpujące niż Harry Carpenter przypuszczał. Nie był tak obyty
z wodą jak Brian czy Roger, chociaż kilkakrotnie w ciągu lat używał sprzętu do
nurkowania i wydawało mu się, że wie, czego należy się spodziewać. Nie przewi-
dział jednak, iż zazwyczaj większość czasu spędza się pod wodą pływając mniej
więcej równolegle do dna, podczas gdy teraz musiał się przemieszczać głową
w dół, wzdłuż długiej liny ustawionej prostopadle do podłoża, co było dla nie-
go dość męczące. Zaskakująco męczące, zważywszy, że nie istniała jakakolwiek
fizyczna przyczyna, dla której miałoby to być trudniejsze niż zanurzenia, których
dokonywał w przeszłości. Niezależnie od pozycji, nie odczuwał w wodzie swoje-
go ciężaru, a płetwy działały równie efektywnie, jak podczas przemieszczania się
równolegle do dna. Podejrzewał, że nadmierne zmęczenie wynikało z przyczyn
natury psychicznej, jednak nie mógł nic na to poradzić. Pomimo przyczepionych
do kombinezonu ołowianych ciężarków, nie mógł oprzeć się wrażeniu konieczno-
ści ciągłego pokonywania własnej pławności. Bolały go ręce. Za oczami i w skro-
niach wyraznie odczuwał pulsowanie krwi. Wkrótce zorientował się, że będzie
musiał robić co jakiś czas przerwy i zmieniać swoją pozycję, unosząc głowę do
góry, gdyż w przeciwnym wypadku  chociaż jego zmęczenie i narastająca dez-
orientacja miały swe zródło w psychice  zemdleje.
Obserwując przed sobą Rogera Breskina, odnosił wrażenie, że przemieszcza
się on bez specjalnego wysiłku: lewą rekę przesuwał wzdłuż kabla telekomunika-
cyjnego, a w prawej trzymał lampę, posuwając się w dół dzięki skoordynowanej,
spokojnej pracy nóg. Jego technika nie różniła się zbytnio od tej, jaką posługiwał
się Harry, jednak miał znaczną przewagę w postaci wyjątkowo silnych mięśni,
rozwiniętych na skutek długotrwałego uprawiania podnoszenia ciężarów.
Czując narastające zmęczenie ramion i coraz silniejszy ból w szyi, Harry żało-
wał, że nie trenował na siłowni równie regularnie i intensywnie, jak robił to Roger
w ciÄ…gu ostatnich dwudziestu lat.
Obejrzał się przez ramię do tyłu, chcąc zobaczyć, czy wszystko w porządku
209
z Brianem i Ritą. Chłopak podążał za nim w odległości około czterech metrów;
trudno było dostrzec jego rysy przez zakrywającą całą twarz maskę do nurkowa-
nia. Ciągnęły się za nim wylatujące z odpowietrznika bąbelki, które przez moment
rozbłyskiwały złotawą poświatą światła odbitego z latarki Rogera, aby po chwili
zniknąć w ciemnościach powyżej. Pomimo to, przez co przeszedł w ciągu ostat-
nich kilku godzin, wydawało się, że radzi sobie bez specjalnych kłopotów.
Płynąca za Brianem Rita była ledwie widoczna. Jej sylwetkę podświetlała je-
dynie latarka podążającego za nią George a Lina. %7łółtawe promienie rozpływały
się w mętnej wodzie. Na tle tej niesamowitej, migocącej słabym blaskiem za-
wiesiny, zarys Rity stawał się tak niewyrazny i dziwaczny, że mogła wydawać
się jakimś nie znanym człowiekowi stworzeniem, zamieszkującym podbieguno-
we morza. Harry nie był w stanie dostrzec jej twarzy, jednak zdawał sobie sprawę,
jak bardzo musiała teraz psychicznie cierpieć.
Kriofobia: lęk lodu.
Zimna woda w tunelu była tak czarna, jakby wlano do niej atrament, gdyż
unosiło się w niej mnóstwo kawałków lodu i nieorganicznych cząsteczek. Rita nie
widziała lodowych ścian, które ją otaczały, jednak cały czas miała świadomość
ich istnienia. Momentami nieopanowany lęk skuwał jakby żelaznymi obręczami
jej piersi i gardło, tak że nie była w stanie oddychać. Za każdym razem, kiedy
znajdowała się już na krawędzi paniki, udawało się jej jednak wyrzucić z siebie
resztki powietrza i tłumiąc w sobie atak histerii, zaczerpnąć do płuc kolejną dawkę
mieszaniny gazów o metalicznym posmaku ze zbiornika do nurkowania.
Frigofobia: lęk zimna.
W rosyjskim kombinezonie nie dokuczał jej bynajmniej chłód, a nawet było
jej cieplej, niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich kilku miesięcy, odkąd przybyła na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •