[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 To ja następnym.  Adaś wzruszył ramionami.  I tym razem Pepsi nie ściągnie mi buta z
nogi. Ot co!  Z rękami splecionymi na piersiach pomaszerował do domu. Nie zdążył zniknąć
w drzwiach, by resztę przedpołudnia spędzić karnie w łóżku, bo na podwórze przed
leśniczówką wjechał granatowy volkswagen.
I nagle ucieczka Adasia stała się mało ważnym epizodem.  Dzień dobry  zagaił
sympatyczny na pierwszy rzut oka policjant, obrzucajÄ…c Patryka, DominikÄ™ i troje dzieci
uważnym spojrzeniem. Na dzieciach zatrzymał wzrok.  Adaś, Lusia, Aniela, do domu! 
nakazał Patryk nieswoim głosem.
 Jest leśniczy?
 W terenie. Pan do Pawła?
 Raczej nie  odparł z wahaniem policjant, a Patryk poczuł, że lada moment eksploduje mu
serce, tak mocno zaczęło walić. Dzieci! Ratować dzieci!  Starszy aspirant Jan Morawski, czy
pan Patryk Jeziorowski? Mężczyzna skinął głową.
 Mam nakaz sÄ…dowy. Lucja i Adam Romoccy pojadÄ… z nami.
 Nie. Ma. Mowy. Patryk cofnął się na ganek, zagradzając sobą wejście do domu. Z
dwojgiem policjan- tów z samochodu wysiadła właśnie kobieta w cywilu, ale widać było, że i
ona jest na służbie  nie miał szans, dzieci musiały jednak widzieć, że o nie walczył. %7łe
ktokolwiek walczył o dwoje małych znękanych ucieki- nierów.
 Proszę pana  odezwała się policjantka łagodnie  nie jest pan ich opiekunem prawnym,
nie może pan zatrzymać dzieci wbrew woli ich ojca.
 Są u mnie na życzenie matki.
 Matka dzieci została tymczasowo pozbawiona władzy rodzicielskiej.
 Słucham?! Ten bydlak odebrał Hance dzieci?!  Patryk w sekundę był przy kobiecie,
wyrywał jej z ręki nakaz, czytał i... Kajdanki zatrzasnęły się na jego nad- garstku. Szarpnął się
wściekle.
 Proszę nie stawiać oporu, bo pana aresztujemy  wycedził policjant.
 Nic wam nie zrobił!  Dominika nagle ożyła.  Puśćcie go!  Rzuciła się z pięściami na
policjanta, ale zatrzymała ją kobieta.
 Jeżeli dobro dzieci leży wam na sercu, oddacie je bez scen rzekła cicho.
 Nie oddam ich! ryknął Patryk i... rąbnął policjanta w szczękę. Ten oddał. Dużo
skuteczniej: Patryk padł u jego stóp bez przytomności.
 Mordują wujka!!!  rozległo się z ganku. Zadudniło na schodach. Dzieci ruszyły na pomoc
Patrykowi, szarpiąc policjanta za mundur, odciągając go, kopiąc i gryząc, gdzie popadło.
Dominice udało się wyrwać. Podbiegła do nieprzytomnego.
 On nie oddycha!
Na jej krzyk wszyscy zamarli w bezruchu.
 No i go zabili  rzekła Lusia.
Policjant klęknął przy Patryku, z drugiej strony policjantka  uśmiercenie Bogu ducha winnego
człowieka na oczach dzieci... Na to tylko czekała Dominika. Chwy- ciła za rękę Lusię, za drugą
Anielę i czmychnęła w las. Adaś pognał za nimi.
 Stój! Stój, bo...
 Przecież nie będziesz strzelał  syknęła policjantka.  Ja poczekam na Pawła, a tego
tutaj, o, już się budzi, do samochodu i na komisariat. Posiedzi na dołku czterdzieści osiem
godzin to spokornieje. A dzieciaki daleko nie ucieknÄ….
Nie uciekły. Gdy tylko ujrzały, ukryte za krzewami, że ledwo żywego Patryka ciągną do
radiowozu...
 Oddajcie wujka!!! Nie zabierajcie go!!!
 Pojedziemy z wami, tylko wypuście wujka Patryka!!!  Dominika, zrób coś! Powiedz im!!!
 Wujkuuuu!!!
Dzieci obstąpiły radiowóz, tłukąc piąstkami w szyby. Dominika patrzyła, jak próbują prosić,
błagać, grozić policjantowi, który właśnie odpalał silnik. Po chwili biegły za odjeżdżającym na
sygnale samochodem, pła- cząc, krzycząc, machając rączkami... Odwróciła się, by policjantka
nie widziała łez. Serce pękło jej na tysiąc kawałków.
Dom był cichy, jak wymarły. Adasia i Lusię zabrano następnym radiowozem.
Przy stole w ponurym milczeniu jadł obiad leśniczy Paweł. Anielka ukryła się w swoim
pokoiku, odpowiada- jąc grzecznie na prośby i pytania Dominiki:
 Nie jestem głodna, dziękuję. Wolę pozostać na górze, dziękuję. Nie nudzi mi się, dziękuję.
A w tych cichych odpowiedziach wyrażał się cały ból, rozpacz, strach i jeszcze coś... obcość i
gniew małej dziewczynki tracącej w tak krótkim czasie tych, których pokochała. Była grzeczna
w stosunku do Dominiki, ale tylko grzeczna. Straciła do opiekunki, która po prostu przyglądała
się, jak policja zabiera Patryka, całe zaufanie. Dopiero gdy na górę przyszedł dobroduszny
olbrzym, leśniczy Paweł, zaczęła cichutko płakać.
Mężczyzna tulił dziecko, obiecując  jak to zwykle dorośli  że wszystko będzie dobrze, i to,
te zdawkowe słowa pocieszenia spowodowały, że ta cicha, delikatna dziewczynka
wybuchnęła gniewem.
 Nic nie będzie dobrze!!!  Aniela skoczyła na równe nogi, zaciskając dłonie w pięści. 
Nic a nic! Tak mówicie, ciągle i ciągle, ale jest coraz gorzej! Umarł mi brat, umierają mama i
tata, a teraz pobiliście ostatniego, który mi pozostał! A ona, ta buzi-buzi, stała i patrzyła!
Nienawidzę cię!!!  krzyknęła w kierunku Dominiki.  Nic nie będzie dobrze...  i
rozszlochała się.
 Owszem, będzie  rozległo się na schodach. Dominika odwróciła się na pięcie. Aniela
wypadła z pokoju, by po chwili tonąć w ramionach Patryka. Wziął dziecko na ręce, minął
dziewczynÄ™, nie obdarzajÄ…c jej nawet przelotnym spojrzeniem, i zniknÄ…Å‚ w pokoju na
poddaszu, zatrzaskując za sobą drzwi. Dominika stała jak wmurowana, nie mogąc zrobić ni
kroku. Czekała na... Liczyła, że... Próbowała... Drzwi otworzyły się nagle. Wyszedł z nich
leśniczy. Obrzucił Dominikę chłodnym spojrzeniem i rzekł:
 Nie jest tu pani mile widziana.
 Gabriel zabrał dzieci  rzucił Patryk do telefonu, gdy tylko Aukasz odebrał.
 No i?
 Jak to  no i"?! To ciÄ™ nie obchodzi?!
 Nie.
Patryk oniemiał na parę uderzeń serca.
 To bydlÄ™...  zaczÄ…Å‚ wzburzony.
 To bydlę jest ich ojcem, czyż nie?
 ChrzaniÄ™ takiego ojca!
 Ja też jestem ojcem  przerwał mu Aukasz.  I nie życzyłbym sobie, byś przetrzymywał
AnielÄ™ wbrew mojej woli.
 Ej! Patryka aż zimny dreszcz obleciał od nagłego podejrzenia. Nie mów, że to nie
Dominika, ale TY zdradziłeś panu hrabiemu, gdzie się ukryliśmy!  Owszem, ja  odparł
Aukasz spokojnie.  I mówię ci jak komu dobremu, że porwanie jest karalne, ciebie w
kryminale nie chcę widzieć, a Gabriel ma prawo...  W dupie mam prawo! Dzieci się go boją!
Chciały zostać ze mną! Nie pozwolę, by znęcał się nad Lusią tylko dlatego, że jest podobna do
twojej żony!  Słucham?  w głosie Aukasza zabrzmiało naraz zero absolutne.
 Tak, słuchaj, słuchaj! Ten popieprzeniec znienawidził sześcioletnią dziewczynkę, bo nie
mógł dopaść Patrycji! W dalszym ciągu uważasz...
 Dzwonię do Marynowskiej.  Aukasz rozłączył się bez pożegnania.
Pani Halina przyjechała do Zmyślonej następnego dnia. Przywitała się serdecznie z Anielką,
którą  to było widać  uwielbiała, a potem  ledwo odetchnęła po długiej podróży 
przeszła do rzeczy.
 Mamy małe szanse, panie Patryku, chyba że... ROZDZIAA VII [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •