[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przelotnie z Refugiem de CarranzÄ…, Charro czy Enrique?
- Albo że byÅ‚ kiedyÅ› kochankiem Wenus? - podpo¬wiedziaÅ‚a. - MaÅ‚o prawdopodobne. Zbyt dÅ‚ugo
przeby¬waÅ‚ poza HiszpaniÄ….
- Ach! Nie bÄ™dziemy siÄ™ tym przejmować. - Z obojÄ™t¬nÄ… minÄ… wzruszyÅ‚ ramionami. - Gdyby
przypadkiem na¬szÅ‚y go jakieÅ› niewygodne wspomnienia, zawsze może¬my wyciąć w pieÅ„ jego
domowników i służbę.
- Cóż z pana za okrutnik! - zawoÅ‚aÅ‚a, Å›miejÄ…c siÄ™ per¬liÅ›cie.
- I cynik. Nie wyobraża pani sobie, jakie przedstawienie urządzę, kiedy kat będzie zarzucał mi pętlę
na szyję. A może lepszy byłby stos? Przecież Zwięta Inkwizycja nie ma monopolu na wrzucanie
ludzi w płomienie. Pani życzenie jest dla mnie rozkazem. Zrobię wszystko, byle ją rozbawić.
- Jest w ogniu coÅ› ekscytujÄ…cego, nie sÄ…dzi pan? - za¬uważyÅ‚a z bÅ‚yszczÄ…cymi oczami.
Pilar, przysłuchującą się ich rozmowie, przeszedł dreszcz, wywołany nieprzyjemnym uczuciem
chłodu w okolicy serca.
Rozdział X
Rezydencja senora Guewary zbudowana była z bloków białego wapienia koralowego. Solidny dom
był w stanie oprzeć się sztormom i jesiennym wichurom, przetaczającym się nad wyspą. Okna
sięgające posadzki chroniła galeria, która w lecie osłaniała szyby przed ostrym słońcem, a także
umożliwiała wietrzenie pomieszczeń nawet podczas niewielkich deszczów. Z okien usytuowanej na
cyplu budowli roztaczał się wspaniały widok na turkusowe morze, a w ogrodzie o symetrycznie
wyznaczonych ścieżkach, obsadzonych jaskrawymi kwiatami, rosły egzotyczne drzewa owocowe.
Za ogrodem, jak okiem sięgnąć, rozciągały się zielone pola trzciny cukrowej, ponieważ właściciel
rezydencji był również plantatorem.
Pan domu przyjął gości bardzo serdecznie. Zarówno Pilar, jak i Refugio dostali najlepsze z
gościnnych pokoi, a ich świtę rozlokowano w pobliżu. Na posiłki, umilane śpiewem córek senora
Guewary, składały się wyszukane potrawy i naj przedniejsze wina. Cała rodzina była tak bardzo
spragniona wieści z kraju, że dla nich byłaby gotowa ugościć nawet żebraka. Wszyscy zasypywali
ich pytaniami, a celował w tym naj starszy syn gospodarza, Filip, któremu marzyły się miłosne
podboje. Panie najbardziej interesował fason i kolory sukien noszonych na dworze, a senora
GuewarÄ™ plotki dotyczÄ…ce skandali w sferach ministerialnych. Natomiast wszyscy zgodnie pytali o
najnowsze tańce i muzykę.
Na szczęście brak wyczerpujących odpowiedzi hrabiego Gonzalvo na niektóre z pytań
usprawiedliwiała jego powszechnie znana skłonność do życia na uboczu. Jednak niedosyt
informacji hrabia zrekompensował z nawiązką, gdy któregoś wieczoru zasiadł do rozstrojonej harfy
i zagrał wszystkie najnowsze melodie, jakie zapamiętał. Występ spotkał się z takim aplauzem, że
wykonawca postanowił uraczyć słuchaczy jeszcze starymi balladami i sentymentalnymi
kołysankami, tak że w końcu całe towarzystwo tonęło w łzach nostalgii za daleką ojczyzną"
Dona Luisa najlepięj z nich wszystkich potrafiła zaspokoić głód ploteczek i sensacyjnych
wiadomości, lecz trzeba przyznać, że niewiele ustępował jej pod tym względem Enrique w swej roli
hiszpańskiego hidalga. Tak wdowa, jak i Cygan akrobata w sposób złośliwy, a zarazem zabawny,
pastwili siÄ™ nad bohaterami swoich opo¬wieÅ›ci.
Ponieważ bale kostiumowe stanowiły ulubioną rozrywkę na wyspie, w domu Guewarów
znajdowaÅ‚a siÄ™ ca¬Å‚a kolekcja naj różniejszych strojów. Kiedy pasażerom "Celestiny"
zasugerowano wyszukanie odpowiednich przebrań, chętnie skorzystali z tej propozycji.
Z kostiumem dla Refugia nie było kłopotu; szaty mauretańskiego księcia odpowiadały mu idealnie.
Pilar natomiast nie zgodziła się pójść na bal zakwefiona jako mauretańska księżniczka ani też
sis,ąpo odziana jako tancerka. Nie podobał się jej też strój zakonnicy. Wreszcie wybrała kostium
damy dworu z ubiegłego stulecia - suknię z granatowego jedwabiu, ze spódnicą podtrzymywaną
przez metalowe obręcze. U sztywniony fiszbinami stanik sukni zdobiły jasnoniebieskie kokardy, a
całości dopełniała wykrochmalona biała kryza.
Refugio włożył śnieżnobiałe szaty oraz turban opleciony złotym sznurem i wyszedł, zostawiając
sypialnię do dyspozycji Pilar i Isabel. Nie chciał krępować kobiet podczas skomplikowanej
czynności ubierania Pilar w metalową konstrukcję, do złudzenia przypominającą klatkę. Podczas
gdy Isabel upinała upomadowane włosy Pilar w wysoką fryzurę, którą na koniec miała
przypu¬drować, ona sama, patrzÄ…c w lustro toaletki, odprowadzaÅ‚a go wzrokiem. Jest nieswój,
wyraznie się denerwuje - pomyślała. W tym stroju wydawał jej się taki obcy. Przywodził na myśl
groznego satrapę, u którego wesołość w każdej chwili może się przerodzić w straszliwy w skutkach
gniew.
Chwilę pózniej Pilar, przecisnąwszy się z trudem przez drzwi, wyszła na galerię i sunąc w szumie
udrapowanych jedwabi, skierowała się w zaciszną alejkę, gdzie czekał Refugio.
Nagle gdzieś za węgłem domu rozległ się żałosny płacz. Refugio ruszył w tamtą stronę, znikając jej
z oczu. Podążyła za nim. Zobaczyła, jak przyklęka przed trzy-, a może czteroletnim chłopczykiem o
jedwabistych włoskach ściągniętych w kitkę. Dzieciak ubrany był w spodenki do kolan, z których
wysunął się rąbek koszuli, a na małych stópkach miał eleganckie buciki ze srebrnymi klamerkami.
Rozpoznała w nim najmłodszego synka gospodarzy. Szlochał z buzią wykrzywioną w podkówkę,
wpatrzony w palec, z którego kapały kropelki krwi. W pewnej odległości za nim, kiwając się na
boki, dreptała zielona papuga z żółtym czubem.
- Uglysła mnie! - wyszlochał.
- Kto cię ugryzł? - dopytywał się Refugio i przytrzymując różową rączkę dziecka w swych
śniadych, szorstkich palcach, ocierał krew brzeżkiem swej szaty.
Chłopczyk odwrócił się i wskazał na papugę.
- Uglysła mnie w palec. Bzydkie ptasysko!
- Uhmm. A co ty jej zrobiłeś? - zapytał z powagą Refugio.
- Bawiłem się z nią.
- Może ona nie miała ochoty się bawić?
ChÅ‚opczyk nic nie odpowiedziaÅ‚ i tylko gÅ‚oÅ›no pociÄ…¬gajÄ…c nosem, rozcieraÅ‚ Å‚zy na policzkach.
Papuga zbliżała się do nich, zataczając koła.
- To twoja papuga? - spytał Refugio. Energicznie potrząsnął głową.
- Mamusi.
- Powiemy jej o tym, co zaszło, żeby ją ukarała?
- Nie.
- Rozumiem. Czyli to nie pierwszy raz.
Chłopczyk w milczepiu patrzył w ziemię.
- Hola, Mateo! - wyskrzeczała papuga, przechylając łepek.
- Mateo? Tak masz na imiÄ™?
Chłopiec pokiwał głową i wcisnął ją w ramiona.
- W takim razie powiedz mi, Mateo, co z nią zrobimy za to, że cię dziobnęła. Czy ukręcimy jej
łepek i ugotujemy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •