[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Inne tęskniły rzeczywiście, bały się o los mężczyzn.
Dowlokło się jeszcze kilkunastu okaleczonych, obszarpanych i brudnych maruderów,
złupionych i bez łupów.
Opowiadali oni o nieprzebytych puszczach, w których za każdym drzewem czaił się
tchórzliwy poganin, o bezdennych bagnach, wsysających rycerzy, zanim zdążyli dobyć broni
na podstępnego wroga, zaganiającego przebiegle konie na grzęzawiska.
Nie szczędzili słów w opowiadaniu o makabrycznych, okrutnych zbrodniach
popełnianych na szlachetnych rycerzach przez ponurych i strasznych, żyjących jak zwierzęta
pogan. Mówili też o cudownych objawieniach, które pozwalały im uniknąć zasadzki i wyjść
cało z opresji.
Urocza Blanka nie doczekała powrotu męża. A czekała najdłużej ze wszystkich.
Wkrótce odbył się uroczysty, symboliczny pogrzeb Jana, oddanego królowi skryby, który
odszedł w glorii chwały, zamęczony i poćwiartowany przez nieludzkich, wąsatych, rosłych
pogan o jasnych włosach i oczach, co widzieli i potwierdzili naoczni świadkowie.
Pod wpływem tych opowieści o męczarniach i katuszach, przez które musiał przejść
Jan, Blankę ogarnęła czarna rozpacz. Pomstując na okrutnych zabójców męża oddała dzieci
na dwór królewski i poszła do klasztoru. I wszystko było już dobrze ułożone na długie lata.
Jana czczono jako wielkiego męczennika i bohatera, który walnie i chwalebnie przyczynił się
do rozgromienia pogan i wdeptania pogaństwa w ziemię po wszystkie czasy.
Jego bliższą i dalszą rodzinę otaczał za to powszechny szacunek. Blanka siedziała w
klasztorze i nikt wreszcie o niej nie plotkował, bo inne kobiety nie musiały już zazdrościć jej
urody i zainteresowania ze strony mężczyzn. Dzieciaki przebywały pod królewską kuratelą i
rosły w glorii słynnego ojca, który jako męczennik wyzionął ducha.
Dobrze powodziło się również naocznym świadkom jego męczeńskiej śmierci.
Traktowani byli prawie jak męczennicy, bo przecież o męczeńską śmierć Jana się otarli i
ledwie uszli z życiem, by móc wszystko zaświadczyć.
Aż tu nagle Jan powrócił!
Był cały i zdrowy, ale jakiś odmieniony, niepokorny. Kazał zwrócić, co było jego i
zostało zawłaszczone przez bliższą i dalszą rodzinę. Krewniacy się wściekli, że ożył, ale
oddali wszystko, bo Jan był nadzwyczaj skrupulatny i niczego nie przepuścił.
Odnalazł i wyciągnął Blankę z klasztoru; czarna rozpacz opuściła ją od razu.
Pozbierał dzieciaki.
Powrót Jana uznano za skutek cudownego
ocalenia
z rąk
nieludzkich,
zezwierzęconych pogan. Innego racjonalnego wytłumaczenia tej sytuacji nie było i być nie
mogło. Bo jak inaczej, jeżeli nie cudem mógł ocaleć uczestnik krucjaty, który mieczem
wojować nie potrafił, a i sztyletu nie używał? Przecież dzicy poganie honoru rycerskiego nie
znali i mordowali bezbronnych...
Odezwała się komórka.
- Szefie! - zakrzyknął Paweł. - Te sygnety pochodzą w większości nie z XV, jak
wstępnie datowaliśmy, ale aż z XIII wieku!
- Jakie sygnety?
- Znalezione dzisiaj pod Olsztynem.
- Jesteś pewien?
- Jasne! - przytaknął. - Na większości, a będzie tego ze sto pięćdziesiąt sygnetów,
znajdują się herby czeskiej szlachty! Z sygnatury na okuciu kuferków wynika, że wykonano
je w Królewcu na początku XVI wieku. Zatem cały mająteczek ukryli Krzyżacy. W jaki
sposób czeskie sygnety z XIII wieku trafiły do krzyżackiego kuferka?
- Widocznie po rozgromieniu pogan Krzyżacy spoili Czechów i ograli ich w kości! -
zażartowałem.
- Szefie! To nie tak! Krzyżacy najzwyczajniej w świecie ograbiali z kosztowności
czeskich rycerzy, poległych w walce za nich!
Powróciłem do legendy.
Uczestników wyprawy krzyżowej na pogan niepokoiło, że Jan nie opowiada nic o
krucjacie i o tym, co się z nim działo, kiedy go tak długo nie było.
Pytany, uśmiechał się z politowaniem do czekającego na odpowiedź i milczał.
W końcu zostawiono go w spokoju jako pomyleńca.
Jan dożył szczęśliwie późnej starości. Od jego powrotu Blanka była najwierniejszą
żoną w Pradze, a może nawet w całych Czechach. Dbała o dom, rodzinę i męża jak żadna
inna. Jan dbał o szczęście Blanki. Na dwór królewski nigdy nie powrócił.
Były skryba królewski odszedł pewnego pogodnego dnia, żegnany przez Blankę z
dziećmi, wnukami i prawnukami, liczny tłum żałobników i przez tych, którzy gromadnie
przyszli, by wspólnie odetchnąć z ulgą, że całą prawdę o wyprawie krzyżowej i o poganach
Jan zabrał ze sobą do grobu.
Ci ostatni zapomnieli, że Jan potrafił pisać.
To wszystko o Janie z Pragi, o którym mówimy, że jest najstarszym znanym przodkiem
w naszej rodzinie. Żył tak dawno, że już nikt nie wie, czy to prawda, czy rzeczywiście tylko
legenda.
Przypomniałem sobie, że Karol wspominał o odnotowanym na marginesie jakiegoś [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •