[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mą terenu przepuścił ich.
SzkolÄ…, parterowy tandetnie zbudowany budynek,
runęła jak przysłowiowy domek z kart. W pobliżu stały
karetka pogotowia i dwa wozy strażackie. Pokryci pyłem
ratownicy nie przerywali pracy. Alex wiedział, co należy
zrobić. Przedstawił się dowodzącemu akcją i zgłosił
gotowość pomocy.
- John Stagg odparł oficer straży.  Nie odnaleziono
jeszcze dwojga dzieci. Moi ludzie wciąż szukają, lecz
muszÄ… zachować ostrożność, ponieważ istnieje niebez­
pieczeÅ„stwo ponownego zawalenia i wówczas bÄ™dÄ… ko­
lejne ofiary...
Urwał, gdyż właśnie w tej samej chwili pobiegł do nich
przysadzisty strażak w pokrytym pyleni mundurze i za­
meldował:
- Znalezliśmy jedno dziecko! Odwaliliśmy kawał
betonowej płyty... Widać ślady krwi i słychać pokas-
ływanie, ale nikt z nas nie może się przecisnąć. Już
wszyscy próbowaliśmy...
- Może mnie się uda?  zgłosiła się Sam.
- Nie wyrażam zgody zaprotestował John Stagg.  Nie
mogę narażać osób postronnych. To zbyt duże ryzyko.
- Ja i tak spróbuję - oświadczyła.  Nie powstrzyma
mnie pan! Jeśli to dziecko umrze, bo nie dotarła do niego
pomoc medyczna, to pan to wezmie na swoje sumienie!
- Nie posuwaj siÄ™ do szantażu moralnego  inter­
weniował Alex. - Pan dowodzi akcją, i robi to sprawnie.
- Przepraszam. Nie chciałam pana urazić, ale jestem
bardzo szczupła i jeśli istnieje szansa...
 Oboje podpiszemy stosowne dokumenty, że dziaÅ‚a­
my na własną odpowiedzialność - dodał Alex.
Sam spojrzała na zmęczoną, umorusaną twarz oficera
i żal jej się zrobiło mężczyzny.
 Jeszcze raz przepraszam. Zagalopowałam się. Na
nagłych wypadkach często spotykam się z podobnymi
zarzutami i wiem. jak to boli.
 Nic nie musicie podpisywać - odparł John Stagg.
- Harry Walsh zaprowadzi was na miejsce. ProszÄ™ siÄ™
ściśle stosować do jego poleceń. Jeśli stracę pracę i prawo
do emerytury, to wezmiecie to na swoje sumienie dodał.
Dostali zielone kombinezony i kaski. Alex niósł torbę
ze sprzętem medycznym. Czasami musieli się czołgać
wśród ruin. Gdzieniegdzie widać było strzaskane ławki,
jakieś plansze, rozbite regaty z książkami.
Kiedy dotarli na miejsce, zobaczyli silny reflektor
oÅ›wietlajÄ…cy niewielki otwór w zawalonym stropie, pod­
trzymywanym teraz przez jeden z pękniętych dzwigarów.
 Boimy się go podnieść, bo cała ściana mogłaby
runąć. Musimy czekać, aż druga ekipa przekopie się do tej
klasy z drugiej strony. Ale na to trzeba trochÄ™ czasu. CoÅ›
niecoś można jednak zobaczyć przez ten otwór, no
i usłyszeć... Niestety nikomu z nas nie udało się wśliznąć
do środka.
 Ja spróbuję - oświadczył Alex.
Skończyło się jednak tylko na chęciach.
 Nic na siłę!  ostrzegł Harry.
Sam przyjrzała się wąskiej szparze.
 Mnie powinno się udać - oceniła.
 Ni e- sprzeciwił się Alex. - John Stagg miał rację, to
zbyt ryzykowne.
 Sarna będę decydować o sobie!  wybuchnęła. ale
w porę opanowała się i dodała: - Przynajmniej pozwól mi
się przyjrzeć bliżej.
Alex odsunął się. by zrobić jej miejsce, i dopiero
wówczas zobaczyła, jak mały jest otwór między płytami.
Postanowiła jednak spróbować. Musiała.
Wpierw głowa. Potem ostrożnie jedna ręka i bark... Jak
dotąd poszło całkiem łatwo, ale z drugą ręką już był
kłopot. Sam poczuła, jak mięśnie jej tężeją. Nie. nie, tylko
spokojnie...
 Dobrze siÄ™ czujesz?  usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os Aleksa. - Ma­
my cię wyciągnąć?
 Nic mi nie jest - odkrzyknęła.
Przypomniała sobie zajęcia z jogi. na które kiedyś
uczÄ™szczaÅ‚a, i zaczęła powoli wykonywać ćwiczenia od­
blokowujące poszczególne grupy mięśni. Aha, jeszcze
trzeba zadbać o prawidÅ‚owy oddech... To bardzo waż­
ne, pomyÅ›laÅ‚a, i zaczęła robić gÅ‚Ä™bokie wdechy i wyde­
chy. Powoli uspokajaÅ‚a siÄ™. Wszystko idzie dobrze, pow­
tarzaÅ‚a sobie w duchu, caÅ‚a akcja zakoÅ„czy siÄ™ powodze­
niem...
Gotowa? No to jeszcze raz.
Cofnęła się odrobinę, ręce wyciągnęła wzdłuż tułowia
i palcami stóp odepchnęła się od podłoża.
Usłyszała trzask rozrywanego materiału, coś ostrego
przecięło jej kombinezon, drasnęło pierś. Wszechobecny
pyl dławił ją, przyklejał się do spoconego ciała. Powoli.
ostrożnie, centymetr po centymetrze, przepchnęła głowę,
ramiona i całe ciało pod dzwigarem.
 Wszystko w porządku?  dobiegi ją głos Harry' ego.
 Jestem podrapana, posiniaczona i oblepiona pyłem.
ale przeszÅ‚am - odpowiedziaÅ‚a. - Możecie podać mi la­
tarkę? - poprosiła i wyciągnęła rękę za siebie.
 Sam? Zanim się poczołgasz dalej, sprawdz, co masz
nad sobą. Upewnij się, że jest bezpiecznie  instruował
ratownik.
Skierowała snop światła ku górze.
 Wygląda, jakby wszystko miało się zaraz zawalić 
odrzekła - ale kawałek dalej widzę drugi dzwigar.
 Dobrze, czołgaj się, ale staraj się nie trącić niczego
nad sobÄ…...
 Widzisz kogoÅ›? %7Å‚yjÄ…? To byÅ‚ rzeczowy, opanowa­
ny glos Aleksa.
Poświeciła latarką przed siebie. Wzdrygnęła się na
widok, jaki ukazał się jej oczom, ale szybko opanowała
panikÄ™.
 Jest tu dziewczynka w zielonym sweterku, blondy-
neczka z warkoczykami. Wygląda na około osiem lat...
- Sam powoli przysunęła siÄ™ odrobinÄ™ bliżej dziec­
ka i powstrzymujÄ…c cisnÄ…ce siÄ™ do oczu Izy, szepnÄ™­
ła: - Wszystko będzie dobrze, kochanie. Jeszcze kilka
minut i cię stąd wydobędziemy.
Odpowiedziało jej cichutkie łkanie. Sam dotknęła szyi
małej, sprawdziła puls.
 Dziewczynka żyje, oddycha z trudem, lecz samo­
dzielnie, puls nierówny, przyspieszony...  relacjonowa­
ła.  Jest przysypana kawałkami cegieł, które mogę
usunąć - ciągnęła. - Nogi ma przytrzaśnięte jakąś belką.
to chyba część framugi...  Poświeciła latarką. Zobaczyła.
że drugi koniec owej belki tkwi w zwałach gruzu.  Nie
ryzykowałabym wyciągnięcia jej. coś mogłoby wtedy
runąć. Dookoła jest krew, dużo krwi...
 Usuń, co możesz, i staraj się ustalić, skąd jest ta
krew. Podaję ci środki opatrunkowe.
Sarn zdołała odrzucić kawałki cegieł przykrywające
ofiarę. Wówczas zobaczyła głęboką ranę na głowie małej.
na szczęście w takim miejscu, że udało jej się założyć
podany przez Aleksa opatrunek.
 Jak się teraz czujesz, kochanie? - zwróciła się do
dziewczynki.  Lepiej?
Zamiast odpowiedzi, usłyszała jedynie słaby jęk.
 Ofiara co chwila traci przytomność.  Możliwość
kontaktu z resztÄ… ekipy ratunkowej pomagaÅ‚a Sam zapa­
nować nad emocjami. - Staram się mówić do niej. lecz nie
odpowiada. Z nóg uwięzionych pod belką ciągle płynie
krew, ale nie mogę zlokalizować rany i powstrzymać
krwotoku...
 Postaraj siÄ™ sprawdzić, czy krew dopÅ‚ywa do dol­
nych części kończyn.  Glos Aleksa był teraz pełen
niepokoju.
Sam dotknęła stóp dziewczynki, następnie zaczęła
uciskać kostki.
 Cyrkulacja krwi bardzo słaba, o ile w ogóle jest.
Boże! Alex! Przecież może się wywiązać gangrena!
- zawołała.
Usłyszała przyciszoną rozmowę ratowników, potem
Alex odkrzyknÄ…Å‚:
 Nie denerwuj się. Harry mówi, żebyś spróbowała
usunąć co się da spod jej nóg. To zmniejszy ucisk i może
przywróci krwioobieg.
 Dobrze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •