[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmierć!
- Jaguś, chodz ino, córuchno, chodz! - zawołała na dziewczynę, której wójt tak coś prawił a przypierał
do szynkwasu, że śmiała się w głos.
- A to ci, Jaguś, Maciej zapisują te sześć morgów przy, drodze - powiedziała.
- Bóg wam zapłać - szepnęła wyciągając doń rękę.
- Napijcie się do Jagny tej słodziuśkiej...
Napili się, Maciej ujął ją wpół i wiódł do gromady, ale mu się wymknęła i podeszła do braci, z którymi
rajcował a popijał Jambroży.
W karczmie gwar się podnosił coraz większy i ludzi przybywało, bo jaki taki, zasłyszawszy głosy,
wstępował zajrzeć, a któren znów, by się przy tej okazji napić za darmo; nawet dziad ślepy, wodzony
przez psa, znalazł się i siedział na widnym miejscu, nasłuchiwał i raz w raz pacierz mówił w głos, aż
posłyszeli i sama Dominikowa dała mu wódki, przegryzć i parę dwojaków w garść.
Tęgo sobie podpili, że już wszyscy razem gadali, a brali się w bary, a obłapiali, a całowali i każden
drugiemu był bratem i przyjacielem, zwyczajnie, jak przy gęstym kieliszku.
Ino %7łyd uwijał się cicho i stawiał coraz nowe kwarty i butelki z piwem, a zapisywał kredą na drzwiach,
co kto stawiał.
A Boryna był jakby oczadziały z uciechy, pił, częstował, zapraszał, gadał, jak mało kto go kiedy słyszał,
i cięgiem do Jagusi ciągnął i słodkości jej prawił, po gębusi głaskał, że to nieobyczajnie było tak przy
wszystkich ułapić ją za szyję i całować, choć go i ciągotki sielne brały, że zdzierżyć nie mógł, to ino
wpół ją chwytał a w ciemny kąt ciągnął.
Dominikowa wrychle się opatrzyła, że czas już do domu iść, i jęła synków wołać, żeby się zbierali.
Ale Szymek już był spity, to ino na matczyne gadanie pasa poprawił, pięścią grzmotnął w stół i
krzyknÄ…Å‚:
- Gospodarz jestem, psiachmać!... Komu wola, niech idzie... Chcę pić, to pił będę... %7łydzie, gorzałki!
- Cichoj, Szymek, cichoj, bo cię spierą! - jęczał łzawo Jędrzych, też już mocno pijany, i odciągał za
kapotÄ™ brata.
- Do domu, chłopaki, do domu! - syknęła Dominikowa groznie.
- Gospodarz jestem! Chcę ostać, to ostanę i gorzałkę pił będę... dosyć już matczynego panowania... a
nie... wygonię... psiachmać...
Ale stara grzmotnęła go ino w piersi, aż się potoczył i opamiętał wnet, a Jędrzych nadział mu czapkę i
wyprowadził na drogę, ale Szymka widać rozebrało powietrze , bo ino uszedł parę kroków, zatoczył się,
chwycił płotka i jął krzyczeć i mamrotać:
- Gospodarz jestem, psiachmać... gront mój... moja wola robić... gorzałkę pił będę... %7łydzie, araku!...
a nie... wygoniÄ™...
- Szymek! Loboga, Szymek, chodzi do domu, matula idą! - jęczał Jędrzych i płakał rzewnymi łzami.
Wkrótce nadeszła stara z Jagną i zabrała synów spod płota, bo się tam już byli zdziebko za łby brali i
tarzali po błocie.
A w karczmie po wyjściu kobiet przycichło nieco, ludzie się porozchodzili z wolna, że ostał ino Boryna ze
swatami, Jambroży i dziad zarówno że wszystkimi już pijący.
Jambroży był nieprzytomny, stał na środku, podśpiewywał, to opowiadał w głos:
- Czarny był,.. jak ten sagan był czarny... - zmierzył do mnie... ale trafisz mę gdzieś... wraziłem mu
bagnet w kałdun... zakręciłem, że ino chrupnęło... pierwszy!... Stoimy... stoimy... a tu naczelnik wali...
Jezu Chryste! Sam naczelnik!... Chłopaki... powiada... Narodzie... powiada... Szlusuj... szlusuj... -
krzyknął ogromnym głosem, wyprostował się jak struna i cofał się wolno, aż mu drewniana noga
stukała. - Pijcie do mnie, Pietrze, pijcie... sierotam jest...- bełkotał niewyraznie spod ściany, ale się nie
doczekał, bo naraz się porwał i wyszedł z karczmy, tylko z drogi dolatywał jego głos chrapliwy,
śpiewający...
A do karczmy wszedł młynarz, ogromny chłop, ubrany , z miejska, z czerwoną twarzą, siwy i z małymi,
bystrymi oczkami. j
- Pijecie se, gospodarze! Ho, ho i wójt, i sołtys, i Boryna! Wesele czy co!
- Nie co insze. Napijcie się z nami, panie młynarzu, napijcie - proponował Boryna.
Przepili znów kolejką.
- Kiejście tacy, powiem wam nowinę, że wytrzezwiejeta!
Wytrzeszczyli na niego nieprzytomne oczy:
- A to nie ma godziny, jak dziedzic sprzedał porębę na Wilczych Dołach !
- A hycel, psie krótki! Sprzedał, naszą porębę sprzedał! - krzyknął Boryna i w zapamiętałości grzmotnął
butelkÄ… o ziemiÄ™.
- Sprzedał! Prawo jest i na dziedzica, i na kużdego, prawo jest... - bełkotał pijany Szymon.
- Nieprawda! Ja, wójt, wama mówię, że nieprawda, to wierzcie!
- Sprzedał, ino że wziąć nie damy, jak Bóg na niebie, nie damy! - wołał Boryna i bił pięścią w stół...
Młynarz poszedł, a oni jeszcze długo w noc radzili i odgrażali się dworowi.
ROZDZIAA 9
Zbiegło dni parę od zmówin Jagusinych.
Deszcze ustały, drogi ociekły i stężały nieco, wody spłynęły, że ino po bruzdach, a gdzieniegdzie i po
nizinach a łęgach siwiały się mętne kałuże kiej te oczy zapłakane...
Nadszedł Dzień Zaduszny, szary, bezsłoneczny i martwy, że nawet wiatr nie przegarniał zeschłymi
badylami ni chwiał drzewami, co stały ciężko pochylone nad ziemią...
Bolesna, głucha cisza przygnietła świat.
A w Lipcach już od rana dzwony biły wolno a bezustannie - i żałosne, rozbolałe dzwięki pojękiwały po
omglonych, pustych polach; ponurym głosem żałoby wołały w ten dzień smętny, w ten dzień, co wstał
blady, spowity w mgły aż do tych dal zapadłych, aż do tych bezkresów ziemi i nieba, siny, do
niezgłębionej topieli podobny.
Od zórz wschodnich, co się jeszcze żarzyły blado, kieby ta miedz stygnąca, spod sinych chmur zaczęły
płynąć stada wron i kawek...
Szły wysoko, wysoko, że ledwie okiem rozeznał i ledwie uchem pochwycił tę dziką, żałosną wrzawę
krakań, podobną do jęków nocy jesiennych...
A dzwony biły wciąż.
Ponury hymn rozlewał się ciężko w martwyrn , ogłuchłym powietrzu, opadał na pola jękami, huczał po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •