[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mieszkam z nimi trochę dłużej niż ty. Będziesz ich ignorować, to oni mocniej przykręcą
śrubę.
-Och.
- No wiesz, nie da się nas ignorować - dodał Evan. - W razie gdybyś nie zauważyła,
wszędzie nas pełno.
Megan parsknęła śmiechem, a potem spróbowała ukryć zmieszanie, popijając oranżadę.
- Nie możesz im pokazać, że mogą ci wejść na głowę, bo natychmiast to zrobią - doradził
Evan. - Jedyna rzecz, która na nich działa, to taktyka bezpośredniego ataku.
Megan zagryzła krawędz puszki z oranżadą.
- Megan? Jesteś tam? - Evan pomachał jej dłonią przed oczami.
Pokiwała głową i odstawiła puszkę.
- Spróbuję - powiedziała ze wzrokiem wbitym w tacę. -tj. Dzięki za radę.
- Taa, nie ma sprawy - odparł Evan, chwytając frytkę z jej tacy. - Nadal nie mieści mi się
w głowie, co wyprawiają rodzice. Wiesz, chodziło o tę godzinę policyjną. Założę się, że twoi
nigdy ci nie wyznaczali godziny powrotu.
Megan wzruszyła ramionami. Jej rodzice nigdy nie musieli wyznaczać takiej godziny. Sama
zawsze wracała do domu znacznie wcześniej niż jakakolwiek szanująca się nastolatka.
- Nieważne. Niech to szlag - powiedział Evan. - Sean nigdy nie miał godziny policyjnej,
dlaczego nam dali szlaban? Im się wydaje, że teraz, kiedy tu jesteś, to my nagle
potrzebujemy zasad? - Skrzywił się drwiąco i sięgnął po kolejną frytkę. - Nie zamierzam do
żadnych się stosować.
Puls Megan nagle przyspieszył. Spojrzała na psotny uśmiech chłopaka. Kiedy Evan
powiedział, że nie będzie przestrzegał reguł. .. Czy to dotyczyło również zasady:  Ręce precz
od Megan"?
- Dobre frytki. Wezmę sobie coś do jedzenia powiedział.
- Och, okay. No to... Do zobaczenia pózniej.
Evan spojrzał na nią z zakłopotaniem.
- Wezmę sobie coś do zjedzenia - powtórzył, a potem dodał: - wrócę tutaj - mówił powoli,
jakby zwracał się do kogoś, kto dopiero uczy się angielskiego.
- Och, okay - wymamrotała Megan.
Wyszedł z dziedzińca, a Megan patrzyła za nim z głupkowatym uśmiechem przylepionym do
twarzy. Evan chciał zjeść z nią lunch. Z własnego wyboru. To musiało coś znaczyć. I jeśli się
nie myliła, właśnie odbyli normalną rozmowę, przerwaną tylko jednym głupim parsknięciem.
Ten dzień zdecydowanie się poprawiał.
Kiedy Megan znów zabierała się do jedzenia lunchu, coś we wnętrzu stołówki przykuło jej
uwagę. Hailey właśnie gapiła się na nią gniewnie. Siedziała przy stole na środku
pomieszczenia i razem z przyjaciółkami i wszystkie otwarcie piorunowały ją wzrokiem.
Megan coś ścisnęło w żołądku i szybko odwróciła wzrok, udając, że nic nie zauważyła.
Niewiarygodne. Dlaczego Evan w ogóle chodził z kimś tak agresywnym? Wart jest czegoś
znacznie lepszego. Megan ugryzła spory kęs hamburgera.
Od tej pory wszystkie chwyty dozwolone. Zachichotała ze swojej nagłej śmiałości,
wyciągnęła z plecaka szkolne wydanie Hamleta i pochyliła zaczerwienioną twarz nad lekturą.
Słońce prażyło Megan w plecy, kiedy przejęła piłkę przy bocznej linii. Działała na czystej
adrenalinie. Krew spływała z rozciętego kolana, plamiąc skarpetę i ochraniacz na łydce.
Ramię miała pobrudzone ziemią i lada moment mogło jej zacząć ciec z nosa. Wiatr
rozwiewał Megan włosy, kiedy biegła boiskiem.
Ale widziała przed sobą jedynie bramkę. Czuła tylko oddech Hailey na karku. Dziewczyna
deptała jej po piętach.
Megan szykowała się do podania, ale w ostatniej sekundzie coś zaczepiło o jej kostkę i
runęła na murawę. Pomogło jej w tym zręczne pchnięcie dłonią między łopatki. Megan aż
odskoczyła głowa, kiedy resztą ciała uderzyła o ziemię. Bolało jak diabli, ale nie leżała długo.
Nie miała zamiaru dać się pobić Hailey, nieważne jak nieczysto grałaby ta dziewucha.
- Hailey! Co ty, do diabła, wyprawiasz? - krzyknęła Ria Wilkins, podając Megan rękę.
Ria była niską, mocno zbudowaną zawodniczką obrony. Ona i Aimee przez cały mecz
osłaniały tyły Megan. Szybko się zorientowały, że Hailey usiłuje zabić Megan, ile razy ta
dorywa się do piłki.
- Bo co? - krzyknęła Hailey, zatrzymując się i biorąc piłkę w ręce. - Robię swoje.
- Przestań! Ewidentnie ją popchnęłaś! - zaprotestowałaś Aimee.
- Dziewczyny, nie ma sprawy  powiedziała Megan, ze świstem wciągając powietrze. -
Gra była czysta.
- Nie była, i dobrze o tym wiesz - odparła Ria. - Przepraszam, ale nikt normalny w czasie
treningów nie fauluje świetnego gracza z własnej drużyny.
- O co ci chodzi, Ria? - Hailey spiorunowała dziewczynę wzrokiem. - Chcesz powiedzieć,
że nie dbam o tę drużynę?
- Ty to powiedziałaś, nie ja - odparła Ria, odwzajemniając] gniewne spojrzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •