[ Pobierz całość w formacie PDF ]

płyty chodnika i splunięcia na każdą z nich. Syn dozorcy dogania go, ale Ake mu nie
odpowiada, bo nie można przecież komuś powiedzieć, że się wyszło szukać tatusia, który
jeszcze nie wrócił do domu z wypłatą. W końcu i syn dozorcy ma tego dość, a Ake coraz
bardziej zbliża się do tego miejsca, do którego nie chce się zbliżyć. Bawi się, że oddala się od
niego coraz bardziej, ale to nieprawda.
Teraz mija knajpę po raz pierwszy. Przechodzi tak blisko portiera, że ten mruczy coś za
nim. Potem skręca w małą boczną uliczkę i staje przed domem, w którym mieści się warsztat
jego ojca. Po chwili wchodzi przez bramę wjazdową na podwórze  bawi się, że ojciec jest
tam jeszcze, że schował się gdzieś między beczkami i workami po to, żeby Ake przyszedł i
odszukał go. Ake podnosi przykrywy beczek z farbami i za każdym razem dziwi się, że
ojciec nie siedzi skulony w tej beczce. Spędziwszy na przeszukiwaniu podwórza prawie pół
godziny, zdaje sobie sprawę, że ojciec nie mógł się tam schować i idzie z powrotem.
Obok knajpy jest sklep z porcelanÄ… i sklep zegarmistrza. Ake stoi przez chwilÄ™
przyglądając się wystawie sklepu z porcelaną. Próbuje policzyć psy  najpierw psy z porce-
lany na wystawie, potem te, które udaje mu się dojrzeć, gdy przysłoni oczy dłonią, i lustruje
lady i półki wewnątrz sklepu. Zegarmistrz wyszedł właśnie i spuszcza kratę przed witryną
sklepu, ale mimo to Ake przez okna kraty przyglądać się może tykającym na wystawie
zegarkom. Spogląda także na  zegar z dokładnym czasem" i postanawia, że kiedy
wskazówka wskazująca minuty zrobi dziesięć okrążeń, wejdzie do knajpy.
Podczas gdy portier kłóci się z jakimś mężczyzną, który pokazuje mu coś w gazecie,
Ake wślizguje się do knajpy i zaraz podbiega do właściwego stołu, żeby nie być widzianym
przez zbyt wiele osób. Ojciec z początku go nie widzi, ale jeden z jego kolegów-malarzy
kiwa do niego głową i mówi:
 Zdaje się, że twój chłopak przyszedł.
Ojciec sadza go sobie na kolanach i przejeżdża szczeciniastą brodą po jego policzku.
Ake stara się nie patrzeć mu w oczy, ale od czasu do czasu musi, zafascynowany czerwonymi
żyłkami na białkach jego oczu.
 Czego chcesz, mały?  pyta ojciec. Gdy mówi, język w jego ustach jest dziwnie
wiotki i rozklapany, powtarza to samo kilka razy, zanim wreszcie jest zadowolony.
 Przyszedłem po pieniądze.
Wówczas ojciec powoli stawia go na podłodze, pochyla sią do tyłu i śmieje się tak
głośno, że koledzy zmuszeni są go uciszyć. Wciąż się śmiejąc wyciąga z kieszeni portmo-
netkę, niezdarnie ściąga z niej gumkę i długo szuka, nim znajdzie lśniącą monetę
jednokoronowÄ….
 Masz tu, Ake  mówi  idz i kup sobie za to coś smacznego.
Koledzy ojca nie chcą być gorsi i każdy z nich daje Akemu po koronie. Trzymając
pieniądze w dłoni, ogarnięty wstydem i zakłopotaniem, przeciska się między stolikami ku
wyjściu. Gdy mijając portiera wybiega na ulicę, boi się bardzo, że go ktoś zobaczy i powie w
szkole:  Widziałem go, gdy wybiegał z piwiarni wczoraj wieczorem". Zatrzymuje się na
chwilę przed oknem wystawowym zegarmistrza i przez czas, w którym wskazówka obraca
się dziesięć razy wokół swej osi, stoi mocno przytulony do kraty. Wie, że i tej nocy będzie się
bawił, ale nie wie, kogo z tych dwojga, dla których się bawi, bardziej nienawidzi.
Gdy potem wolno skręca za róg, spotyka spojrzenie matki z wysokości dziesięciu
metrów i wolno, tak wolno jak tylko starcza mu na to odwagi, podchodzi do bramy. Obok
bramy jest skład z opałem. Ma jeszcze na tyle odwagi, że przyklęka na chwilę i patrzy przez
okienko w dół na staruszka, który nabiera węgiel do czarnego kubła. W chwili, gdy kubełek
staruszka jest pełny, staje za nim matka. Stawia go na nogi jednym ruchem i bierze go za
brodę, żeby zajrzeć mu w oczy.
 Co powiedział?  szepce.  Czy może znowu stchórzyłeś?
 Powiedział, że zaraz wraca  szepce Ake w odpowiedzi.
 A pieniÄ…dze?
 Zamknij oczy, mamusiu  mówi Ake i znów zaczyna swoją zabawę po raz ostatni
tego dnia.
Podczas gdy matka zamyka oczy, Ake ostrożnie wsuwa cztery jednokoronowe monety w
jej wyciągniętą dłoń, a potem puszcza się biegiem w dół ulicy, nogi niosą go same, nogi,
które potykają się o kamienie, gdyż tak się boją. Biegnie pod ścianami domów i słyszy za
sobą coraz głośniejsze wołanie. Ale to go nie zatrzymuje. Odwrotnie, sprawia, że biegnie
coraz szybciej.
Przełożyła Irena Wyszomirska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •