[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ja... - Nie mogła uwierzyć, że jej się oświadczył. Marzyła, by to zrobił,
ale wiedziała, że to niemożliwe. Tak bardzo chciała się zgodzić. Jednak dla
jego dobra musiała postąpić inaczej. - Nie mogę.
- Dlaczego nie? Masz rozwód z Jeffem, prawda?
- Tak, od dawna.
- Więc jesteś wolna. Dlaczego w takim razie nie możesz?
117
S
R
- Z wielu powodów. - Przecież wiedział równie dobrze jak ona, dlaczego
nie może go poślubić. - Karim, pochodzisz z rodziny królewskiej. Ja nie.
- To nie jest problem, jeśli o mnie chodzi.
- Ale tu nie tylko twoja opinia ma znaczenie. Co z twoimi rodzicami?
Twoim krajem? Karim, reprezentuję wszystkie cechy kobiety, której ty nie
możesz poślubić. Nie jestem Arabką. Nie jestem księżniczką. Pracuję na swoje
utrzymanie i już raz byłam mężatką. Jestem najbardziej nieodpowiednią ze
wszystkich kandydatek, jakie tylko mogłeś sobie znalezć.
- Ale ja chcę ciebie. Mogę jedynie dodać, że jesteś pierwszą osobą, z
którą chcę spędzić życie.
- Nie możesz, sam mówiłeś, że twoi rodzice już aranżują twoje
małżeństwo. Jesteś następcą tronu w Harrat Salma, nie możesz postępować tak,
jak ci siÄ™ podoba.
- Właściwie, habibti, jako władca Harrat Salma mogę robić, co tylko mi
się podoba. I chcę poślubić ciebie.
Chciał się z nią ożenić.
A to oznaczało, że czuł do niej to samo, co ona czuła do niego.
Właściwie nie powiedział jeszcze tych dwóch słów, jedynie, że się
zakochał, ale wiedziała, co miał na myśli. Kochał ją. Tak samo jak ona kochała
jego.
- Ale... przecież chcesz wrócić do Harrat Salma.
- Tak Będzie dużo spraw do załatwienia, dużo biegania - powiedział
Karim.
- Więc chcesz, żebym wyjechała razem z tobą?
- Takie jest podstawowe założenie małżeństwa, habibti. Dwoje ludzi
mieszka razem i spędza ze sobą wolny czas.
- Więc mam zostawić wszystko, co tutaj posiadam.
118
S
R
- Niezupełnie. Twoja rodzina mieszka we Francji. Będą mogli cię
odwiedzać, kiedy tylko będą mieli na to ochotę. Twoi przyjaciele również.
- A moja firma?
Karim wypuścił powietrze.
- Habibti, wiem, co do ciebie czuję i wydaje mi się, że ty czujesz tak
samo. Nie mam wyboru, jeśli chodzi o pracę. Niektóre z zasad mogę nagiąć,
ale nie te zwiÄ…zane z pracÄ….
- Więc oczekujesz, że poświęcę moją niezależność? - Wszystko, nad
czym tak ciężko pracowała, czemu się poświęciła odkąd rozstała się z Jeffem.
- Wiem, że proszę o wiele.
Czy aby na pewno wiedział? Przyzwyczaił się, że wszystko miał podane
zawsze jak na tacy.
- Masz rację, to naprawdę duża prośba, zwłaszcza że nie masz pewności,
czy twoja rodzina i naród mnie zaakceptują.
- Rafik ciÄ™ lubi.
- To co innego. On jest tutaj, poznał mnie jako twojego kucharza i pewnie
od dawna się domyśla, że ze sobą sypiamy. Zaakceptowanie mnie jako twojej
żony to zupełnie inna kwestia. - Urwała na moment. - Dobrze, ujmę to inaczej.
Czy ty poświęciłbyś wszystko, co posiadasz, i zostałbyś tu ze mną na stałe?
- Nie mam w tej kwestii żadnego wyboru, za to ty masz.
- Ale gdybyś miał wybór? - nalegała.
- Gdybym miał wybór, tak, zostałbym - zgodził się. - Ale nie mam
takiego wyboru. Chcesz, abym wybierał pomiędzy tobą a moją rodziną?
- Ty chcesz, żebym dla ciebie poświęciła wszystko, co budowałam przez
ostatnie pięć lat.
- I boisz się, że cię zdradzę, jak to zrobił Jeff? - Karim pokręcił głową w
geście niedowierzania. - Czy naprawdę niczego się o mnie nie dowiedziałaś
119
S
R
przez te ostatnich kilka tygodni? Zaufałem ci i opowiedziałem o sprawach, któ-
rymi nie podzieliłem się z nikim innym. Czy to nic dla ciebie nie znaczy?
- Oczywiście, że znaczy. Ale nie masz prawa pytać, czy za ciebie wyjdę i
dobrze o tym wiesz. %7łyjesz w świecie iluzji, jeśli myślisz, że jest inaczej. - W
świecie, w którym ona również pragnęła się znalezć. Ale tak się nie stanie i
musieli się z tym pogodzić.
Patrzył na nią z zamiarem powiedzenia jej, co myśli, gdy usłyszeli
dzwonek do drzwi.
- Lepiej sprawdzę, kto to - powiedziała Lily i wyszła z ogrodu, zanim
zdążył w jakikolwiek sposób zareagować.
Ku jej zdziwieniu, po otwarciu drzwi ujrzała Rafika, który był wyraznie
spięty.
- Jest z tobą Karim? - zapytał.
- Tak.
- Al hamdu lillah - powiedział z ulgą.
- Co się stało?
Karim, który musiał usłyszeć ich rozmowę, właśnie do nich podszedł.
- Rafik, o co chodzi?
- Od godziny próbuję cię złapać. Masz wyłączony telefon. - Rafik
spojrzał na Lily. - Ty również.
- Siedzieliśmy w ogrodzie i nie słyszeliśmy - wyjaśniła.
- Miałem nadzieję, że to było powodem, bo gdyby was tutaj nie było...
- Co się stało? - Karim ponowił pytanie.
- Twój ojciec jest w szpitalu.
- Co? - Karim zbladł.
- Miał zawał. Twoja matka jest razem z nim i prosiła, by ci przekazać, że
najgorsze już minęło.
120
S
R
- Muszę tam jechać.
- Oczywiście - powiedziała Lily.
- Pozwoliłem sobie zabukować bilety lotnicze i zabrać ze sobą twój
paszport - powiedział Rafik. - Samochód jest na zewnątrz, więc możemy
jechać prosto na lotnisko.
Karim spojrzał na Lily wyraznie rozdarty.
- Idz - powiedziała. - Pózniej dokończymy naszą rozmowę. Jedz i sam się
przekonaj, jak siÄ™ czuje.
- Lily - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej. - Dziękuję za zrozumienie.
- Postąpiłbyś tak samo, gdyby chodziło o moją mamę. Jedz i zadzwoń do
mnie, gdy tylko będziesz mógł.
- Dziękuję, habibti. - Pocałował ją delikatnie i wyszedł.
Karim siedział w samolocie i gapił się przez okno. Czuł się tak samo jak
wtedy, gdy wracał do domu, do Harrat Salma, zaraz po tym strasznym
telefonie. Gdy leciał po to, by wypełnić swoje obowiązki. Gdy wrócił do domu
i dowiedział się, że jego ukochany starszy brat nie żyje. Czy tym razem będzie
tak samo? Czy stan jego ojca się pogorszy, zanim on zdąży przelecieć pół
świata, by dotrzeć do domu? Czy ten straszny los się powtórzy?
Osiem godzin. Przez ten czas wiele może się zdarzyć. A trzeba jeszcze
doliczyć czas dojazdu od Lily na lotnisko i z lotniska w Harrat Salma do
szpitala. Poczuł, jak robi mu się niedobrze. Prosił los, by pozwolił jego ojcu
dotrwać do jego przybycia.
%7łałował, że nie poprosił Lily, żeby poleciała razem z nim. Aby była przy
nim, gdy jej potrzebował.
Podróż zdawała się nie mieć końca. Na lotnisku czekał na niego oficjalny
samochód z cichym i współczującym kierowcą, który zawiózł go prosto do
121
S
R
szpitala. Karim wysłał Lily wiadomość, że doleciał bezpiecznie i wyłączył te-
lefon, gdy wchodził do szpitala.
W pokoju zastał przy ojcu matkę i siostrę. Uścisnął je obie serdecznie, tak
by miały poczucie, że mogą na niego liczyć, następnie usiadł obok ojca i ujął
jego dłoń.
- Synu, jesteś. - Starszy mężczyzna uśmiechnął się z wysiłkiem.
- Oczywiście, przyjechałem, jak tylko usłyszałem, co się stało. - Karim
uścisnął ojca dłoń. - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej - powiedział. - Chociaż mówią, że wracam do zdrowia.
- Przesadza - powiedziała Johara.
Karim uśmiechnął się do matki.
- Jak to robi co najmniej od trzydziestu pięciu lat. - Jednak choroba ojca
przypomniała im również o upływie czasu i o tym, że Faisal jest coraz starszy.
O tym, że osiąga wiek, w którym powinien przekazać kierowanie państwem w
ręce syna, bo ryzykuje zapracowaniem się na śmierć. Jeśli będzie miał kolejny
zawał, może się on nie skończyć tak dobrze.
- Wybacz mi - powiedział łagodnie Faisal.
- Nie mam ci czego wybaczać. Musisz odpoczywać, Abuya. - Karim
uściskał ojca. - Cieszę się, bo wyglądasz lepiej, niż się spodziewałem.
Jednak były powody, by się o niego martwić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •