[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w porzÄ…dku.
Poczułam wyrzuty sumienia. Chowałam te wszystkie listy, żeby mama się tak nie
martwiła, ale tylko pogorszyłam sprawę. To moja wina.
Desperacja znowu zamiauczała i poczułam delikatne puknięcie w kostkę. Może pod
tym rozczochranym futrem czuje, że niedługo wróci na ulicę, którą, jak myślała, dawno ma
już za sobą. Może zastanawiała się, dlaczego dała się uratować takim nieudacznikom.
- Kupiłam nawet losy na loterię - powiedziała mama, wyjmując kilka pogniecionych
papierków z kieszeni fartucha. Roześmiała się gorzko. - Co dziwne, nie wygrałyśmy.
Uśmiechnęłam się i wzięłam od niej losy, zgniatając je w dłoni.
- Och, skarbie, co my teraz zrobimy? - westchnęła mama. - Wiem, to ja powinnam być
matką i powiedzieć ci...
- Coś wymyślimy - odparłam szybko. - Będzie dobrze, obiecuję. Mama uśmiechnęła
się do mnie i pochyliła, żeby mnie przytulić.
- Czy mówiłam ci już, jakim świetnym jesteś dzieciakiem?
- Codziennie - odparłam, na wpół się śmiejąc, na wpół szlochając.
Mama odsunęła się i właśnie wstawałam, żeby pójść do pokoju na długie porządne
rozmyślanie, kiedy mama zmarszczyła czoło.
- Julio, skąd masz ten sweter? - zapytała. Oblał mnie zimny pot.
- Eee... ten? - spytałam głupio, wstając. - Pożyczyłam od koleżanki.
- Jest piękny - powiedziała mama, gładząc mnie po ramieniu. Uśmiechnęła się do
mnie melancholijnie. - Tak się cieszę, że możesz chodzić do tej szkoły i poznawać
najróżniejszych ludzi. Masz takich hojnych przyjaciół.
Nie miała pojęcia, jak hojna próbowała być właśnie ta przyjaciółka. Aż zamrowiła
mnie skóra od mieszanki determinacji, podniecenia i zdecydowania, gdy szłam po plecak.
Wyjęłam z wewnętrznej kieszonki małą białą wizytówkę i zagapiłam się na numer telefonu
zapisany na odwrocie. Z trudem przełknęłam ślinę, wiedząc, co muszę zrobić. Trzymałam w
ręku wygrywający los na loterii. Muszę go tylko spieniężyć.
8
Następnego wieczoru, gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam księżniczkę Carinę z
włosami wciśniętymi pod czapkę Dodgersów, z twarzą schowaną za ogromnymi ciemnymi
okularami. Miała na sobie dżinsy Diesla, cieniutką białą koszulkę, na nogach birkenstocki i
wypchanÄ… torbÄ™ na ramiÄ™.
- Księżniczka - powiedziałam sucho.
- %7łebraczka - odparła Carina.
Zacisnęłam usta i otworzyłam drzwi nieco szerzej. Weszła do saloniku i stanęła jak
wryta. Poczułam, że się czerwienię. Wiedziałam, że księżniczka jest zaszokowana tym
wybitnie nie pałacowym otoczeniem. Czekałam, aż powie coś nieprzyjemnego. Ale ona
otrząsnęła się i zdjęła czapkę i okulary.
- Aadnie tu... - bąknęła.
- Gdzie jest Ingrid? - zapytałam, gapiąc się na zamknięte drzwi. W tym momencie
usłyszałam na schodach głośne kroki i nagle drzwi otworzyły się z impetem. Uderzyły mnie
w ramię. Zatoczyłam się w tył.
- Och, przepraszam! - wysapała zadyszana Ingrid. Trzymała kurczowo paski
plastikowego plecaka. - Jakiś facet na dole próbował sprzedać mi kociaka, ale moim zdaniem,
to był chyba szczur. - Mówiąc to, wyglądała jednocześnie na zdegustowaną i przerażoną.
- To Spocony Lukę - odparłam, zamykając za nią drzwi. - Nie dotykałaś go, prawda?
- Boże, nie. - Ingrid zdjęła płócienna kurtkę. - A co?
- Nie pytaj. Więc jak wam się udało uciec od... Froken? Ingrid i Carina obeszły stolik
do kawy, zawalony starymi czasopismami i przysiadły na brzegu sofy. Carina kilka razy
zmieniała pozycję, patrząc na drapiący materiał pokrywający poduszki, jakby chciał ją
pogryzć. W końcu znalazła kawałek, w którym nie kłuła żadna sprężyna.
- Dali nam trzy godziny wolnego dziś wieczorem, żeby P.B. obwiózł nas po ważnych
miejscach - wyjaśniła Ingrid. - Muzeum La Brea Tar Pits, Los Angeles Symphony, Muzeum
Getty'ego...
- I jak go przekonałyście, żeby was tu przywiózł? - spytałam.
- Nie nazywamy go Przekupny Bili bez powodu - stwierdziła Ingrid.
- Racja - odparłam, starając się nie myśleć o tym, jak bardzo ja okazałam się
przekupna.
Zauważyłam kątem oka Desperację wybiegającą truchcikiem z kuchni. Skoczyła nagle
na oparcie sofy, a Carina zerwała się na równe nogi.
- Co to jest? - wrzasnęła przerazliwie, przyciskając dłoń do piersi. Roześmiałam się,
podeszłam do sofy i wzięłam Desperację na ręce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •