[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bezpośrednia, uczciwa, mądra. Mały Bryce Evans ma fantastyczną mamę. Neil myślał o tym z
zazdrością, bo nie było tam dla niego miejsca. Już się nie spodziewał, że w ogóle tego zapra-
gnie.
- No to teraz moje futrzane buty powędrują do kuchni, zamienię kilka słów z Angelą. -
Gabby wstała. - Aha, Neil - dodała z lekkim uśmiechem. - Żadnego całowania innych ciężar-
nych kobiet w czasie mojej nieobecności.
Rozbawiła go. Po raz pierwszy od lat czuł się dobrze, był pełen optymizmu. Odprowa-
dzał ją wzrokiem, aż zniknęła w korytarzu prowadzącym do kuchni. Potem włączył komórkę i
zadzwonił do szpitala. Prosił, żeby mu nie zawracali głowy, jeśli nie zdarzy się prawdziwa ka-
tastrofa, i póki co miał spokój. Tyle że zamienił ten wieczór w katastrofę. Wyciągnął przed sie-
bie nogi i zamknął oczy. Problem w tym, że oczami wyobraźni widział wyłącznie swoje wargi
na karku Gabby.
- Niedobrze - mruknął, sięgając po szklankę z wodą i żałując, że nie ma w niej nic moc-
niejszego.
- Pięknie wyglądaliście razem - stwierdziła Angela.
Zrobiła sobie przerwę i siedziała z nogami opartymi na niskim stoliku. Gabby usiadła
obok niej i także oparła wyżej stopy, a następnie porównała ich brzuchy. Nosiła przed sobą pił-
kę, co według starych przesądów oznaczało, że urodzi chłopca. Angela była zaokrąglona wokół
talii, co z kolei miało świadczyć o tym, że urodzi córkę.
- I dobrze się czułam. Niestety jestem fatalnie ubrana i nie mogę tańczyć w tych bucio-
rach.
Angela się roześmiała.
- Przykro mi. Ludzie przychodzą do nas rozmaicie ubrani. Naprawdę wcale się pani nie
wyróżnia.
- Ładna restauracja. Rozumiem, dlaczego pani brakowało pracy.
- Co najmniej trzy miesiące spędzę na macierzyńskim, więc muszę do tego przywyknąć.
- Kto przejmie pani obowiązki?
- Moja siostra przyjedzie z Arizony, zajmie się kuchnią i mi pomoże. Jest pielęgniarką. A
raczej była. Nie wiem, dlaczego to rzuciła. Skończyła też szkołę kucharską, to był jej pierwszy
zawód. Może zostanie tutaj na dobre i będzie dla mnie gotować, bo twierdzi, że nie wróci do
pielęgniarstwa.
- Niektórzy się wypalają. - Gabby wygięła plecy, bo Bryce właśnie się poruszył. - Jak
sobie znajdę wygodną pozycję, on się przemieszcza i znów muszę się poprawić.
- Czy był taki moment, kiedy nie chciała pani znać płci? - spytała Angela.
- Nie, od początku chciałam z nim mieć bliskie relacje, zwracać się do niego po imieniu.
Ludzie mówią o nienarodzonym dziecku jak o przedmiocie. A ja chciałam wiedzieć, kogo
sprowadzam na świat.
- Brian mówi o naszym dziecku ono. W dokumentach rozwodowych, które dostałam dziś
rano, zrzeka się praw do dziecka. - Westchnęła z żalem. - Oskarża mnie o to, że go oszukałam,
bo umawialiśmy się, że nie będziemy mieć więcej dzieci.
- Tak mi przykro. Miałam nadzieję, że się dogadacie.
- Ja też. Ale dam sobie radę, tak jak pani. Jeśli zostanie pani w White Elk, nasze dzieci
się zaprzyjaźnią. - Przesunęła się na skraj krzesła. - Wie pani?
- Co takiego?
- Czy będę miała syna, czy córkę?
Gabby zwykle trafnie zgadywała, ale nie dzieliła się tym z pacjentkami.
- Chce pani zrobić badanie? Jest proste. Angela pokręciła głową.
- Lubię niespodzianki.
- Niespodzianki i cuda. - Jej i Angeli. - Na pewno pani sobie poradzi. Potrafię przewi-
dzieć, jaką kobieta będzie matką.
- To cud, prawda? Chyba nigdy tak o tym nie myślałam.
- To zawsze jest cud. Skoro nie chce pani znać płci, proszę powiedzieć przyjaciołom, że-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]