[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Następnie zbadał podłogę w dzisiejszych czasach ludzie zrobili się okropnie
sprytni. I rzeczywiście, w rogu, pod sztucznym futrem zebry, dostrzegł metalowy
sześcian. Aatwizna.
Zbliżywszy się z góry do wykrywacza ruchu, Mierzwa obrócił jego końcówkę, aby
urządzenie skanowało sufit. Podłoga była bezpieczna.
Zeskoczył na dywanik i sprawdził jego powierzchnię chwytnymi palcami. Nie wyczuł
pod spodem czujników, reagujących na ciężar. Zwinął i odsunął futrzak. Pod
spodem, w drewnianej podłodze, ukazała się pokrywa, ledwie widoczna gołym okiem.
Jednak Mierzwa zaliczał się do fachowców, a ponadto jego oczy bynajmniej nie były
gołe. Wręcz przeciwnie, zostały potężnie uzbrojone w teleobiektywy SKR.
Ostrożnie podważył pokrywę gwozdziem. Na widok sejfu doznał rozczarowania.
Skrytka nie została nawet wyposażona w ołowiany ekran i mechanizm zamka rysował
siÄ™ wyraznie przez filtr rentgenowski. Prosta trzycyfrowa kombinacja.
Mierzwa wyłączył filtr w końcu, co to za przyjemność dobierać się do zamka,
przez który widać na wylot? a następnie przyłożył ucho do drzwiczek i jął poruszać
pokrętłem. Po piętnastu sekundach drzwiczki u jego stóp stanęły otworem.
Pozłacana figurka zamrugała doń w mroku. I wówczas Zwierzak popełnił błąd
odprężył się. W myślach był już z powrotem u siebie i pociągał lodowatą wodę
mineralną z dwulitrowej butli. A wiadomo, że odprężeni złodzieje idą wprost do
więzienia.
Nie sprawdził, czy nie zastawiono nań pułapki, lecz po prostu chwycił statuetkę i
wyjął ją z sejfu. A szkoda gdyby był odrobinę uważniejszy, dostrzegłby przewód,
przytwierdzony magnesem do podstawy. Poruszenie przerwało obwód elektryczny i
nad głową Mierzwy rozpętało się piekło.
Szyb E
Trzy tysiące metrów pod powierzchnią ziemi Holly nastawiła autopilota na lot
szybujący, po czym klepnięciem w pierś rozpięła uprząż i dołączyła do kolegów,
zebranych w tylnej części promu.
Mamy dwa problemy. Po pierwsze, jeśli zejdziemy niżej, zauważą nas wykrywacze,
oczywiście, jeśli nadal są czynne.
Czemu myśl o drugim problemie dziwnie mnie nie cieszy? zapytał retorycznie
Butler.
Po drugie, ta część szybu została zamknięta w chwili, gdy wyruszaliśmy z Arktyki.
To znaczy?
To znaczy, że zasypano tunele doprowadzające. A bez nich nie wydostaniemy się z
szybu.
Nie ma sprawy rzekł Bulwa. Wysadzimy ścianę.
Holly westchnęła.
Czym, komendancie? To pojazd dyplomatyczny. Bez uzbrojenia.
Butler wyciągnął z torby przy pasie dwa jaja ogłuszające.
A te maleństwa, pani kapitan? Ogierek uważał, że mogą się przydać.
Artemis jęknął. Gdyby nie sądził, że to złudzenie, mógłby przysiąc, że jego służący
świetnie się bawi.
Los Angeles.
O rany szepnÄ…Å‚ Mierzwa.
W ciągu kilku chwil sytuacja zmieniła się z różanej w bardzo niebezpieczną. Po
uruchomieniu alarmu w bocznej ścianie odsunęły się drzwi, ukazując dwa bardzo
duże niemieckie owczarki, najlepsze psy strażnicze na świecie. Za nimi stał opiekun,
ogromny mężczyzna, od stóp do głów odziany w strój ochronny. Prawdę mówiąc,
wyglądał jak okryty wycieraczkami psy najwyrazniej nie należały do łagodnych.
Dobre pieski powiedział Mierzwa, powoli odpinając klapkę na zadku.
Szyb E
Holly delikatnie manewrowała sterami, przysuwając prom jak najbliżej ściany szybu.
Bliżej się nie da oznajmiła do mikrofonu w kasku. Prądy termiczne rzucą nas o
skałę.
Prądy termiczne? warknął Bulwa. Nic nie mówiłaś o prądach termicznych,
kiedy wychodziłem na zewnątrz.
Komendant leżał rozpłaszczony na lewym skrzydle z jajem ogłuszającym w każdym
bucie.
Przykro mi, komendancie, ale ktoś musi pilotować tego ptaszka.
Bulwa wymamrotał coś pod nosem i przesunął się bliżej czubka skrzydła. Rzecz
jasna, w spoczynku turbulencje wokół promu były znacznie mniejsze niż w locie, ale i
tak gorące prądy rzucały komendantem niczym kośćmi w kubku. Trzymał się tylko
dzięki nadziei, że niebawem zaciśnie palce na gardle Mierzwy Grzebaczka.
Jeszcze metr stęknął w mikrofon. Przynajmniej mieli komunikację, gdyż prom
wyposażony był we własne radio. Jeszcze metr i dosięgnę.
Nic z tego, komendancie. Musi pan radzić sobie sam.
Bulwa zaryzykował spojrzenie w otchłań. Szyb zdawał się ciągnąć w
nieskończoność, a na jego dnie płonęły pomarańczowe ognie jądra Ziemi. To było
szaleństwo. Obłęd. Musiał istnieć jakiś inny sposób. W owej chwili komendant
odważyłby się nawet na walkę z mafią naziemną.
I wtedy Juliusz Bulwa miał wizję. Może wywołały ją opary siarki, stres lub brak
jedzenia, lecz komendant mógłby przysiąc, że przed nim, wyryta w skalnej ścianie,
pojawiła się twarz Mierzwy Grzebaczka. Twarz ta ssała cygaro i uśmiechała się
szyderczo.
Bulwa poczuł przypływ determinacji. On, okpiony przez kryminalistę? Nigdy w
życiu.
Zerwał się na równe nogi i wytarł o spodnie spocone ręce. Prądy termiczne szarpały
go za kombinezon niczym złośliwe duchy.
Jesteś gotowa, żeby szybko oddalić się od dziury, którą wkrótce zamierzam
zrobić? wrzasnął w mikrofon.
Się robi, komendancie odparła Holly. Znikamy stąd, kiedy tylko znajdzie się pan
z powrotem w śluzie.
Okej. Uwaga.
Bulwa wystrzelił przypięty do pasa hak, którego tytanowe ostrze z łatwością wbiło
się w skałę. Komendant wiedział, że umieszczone w haku maleńkie ładunki
wybuchną, wypychając na boki zaczepy, mocujące strzałkę. Pięć metrów. To
niewielka odległość jak na skok na linie. Ale nie chodziło o sam skok, lecz o
miażdżące kości uderzenie w ścianę, kompletnie pozbawioną chwytów.
No, Juliuszu, do roboty, zachichotała podobizna Mierzwy. Zobaczymy, jak będziesz
wyglądał rozgnieciony niby mucha.
Zamknijcie się, osadzony! ryknął Bulwa i skoczył w otchłań.
Skalna ściana ruszyła na jego spotkanie. Zderzenie ze skałą odjęło mu dech, aż
zazgrzytał zębami z bólu. Miał nadzieję, że nie złamał żadnej kości po wycieczce do
Rosji nie została mu ani odrobina czarodziejskiej mocy. Nie umiałby nawet sprawić,
by zakwitła stokrotka, nie mówiąc już o gojeniu pękniętych żeber.
Reflektory na dziobie wahadłowca wydobyły z półmroku ślady po promieniach
lasera, widniejące w miejscu, gdzie krasnale SKR zamurowały tunel dostawczy. Ta
blizna stanowiła najsłabszy punkt ściany i Bulwa umieścił w jej załamaniach dwa jaja
ogłuszające.
Idę po was, Grzebaczek wymamrotał pod nosem, miażdżąc kapsułki detonatorów
umieszczone w obu ładunkach. Miał trzydzieści sekund.
Wycelował kolejny hak w skrzydło wahadłowca. Aatwy strzał, podczas symulacji
robił takie rzeczy z zamkniętymi oczami. Niestety, symulatory nie uwzględniały
prądów termicznych, które wszystko psuły w ostatniej chwili.
W momencie, gdy komendant oddawał strzał, w rufę statku uderzył gazowy wir i
zniósł ją o czterdzieści stopni w lewo. Hak chybił celu o metr i poleciał w głąb szybu,
ciągnąc za sobą życiodajną linkę. Bulwa miał dwa wyjścia mógł przyciągnąć hak,
zwijając linkę za pomocą kołowrotka przy pasie, lub odciąć ją i użyć haka
zapasowego. Wybrał tę drugą możliwość, sądząc, że zyska na czasie. I z pewnością
był to dobry pomysł, Juliusz wszakże nie wziął pod uwagę jednego zapasowy hak
został wykorzystany, gdy Holly wyciągała go spod lodowca, o czym komendant
[ Pobierz całość w formacie PDF ]