[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pełną sprawność fizyczną. A sam wypadek... na szczęście nie zdarzył się z powodu wa-
dliwych rusztowań.
- To dobrze.
Przez chwilę szukał czegoś w kieszeni, po czym lekko speszony popatrzył na Sally.
- Wpuści mnie pani? Zapodziałem gdzieś moją kartę.
- Oczywiście. - Wcisnęła zamontowany pod ladą przycisk.
Drzwi się rozsunęły z cichym sykiem. Logan jednak nie wszedł głębiej do budyn-
ku. Tkwił w miejscu, z ręką w kieszeni spodni, i spoglądał z zadumą na marmurową po-
sadzkę. Po kilkunastu sekundach drzwi cichutko się zamknęły. Sally zamierzała ponow-
nie wcisnąć przycisk, kiedy nagle Logan odwrócił się i podszedł do recepcji.
- Sally, mam pytanie.
- Słucham? - Uśmiechnęła się. - Wiem, że jest pan niezły w zadawaniu pytań.
- Otóż potrzebuję pomocy w pewnej sprawie. Czy moglibyśmy się spotkać tu dziś
o piątej i porozmawiać? Nie zajmę pani wiele czasu.
Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dzwięk. Logan zmarszczył brwi.
- Nie bardzo to pani odpowiada, tak?
- Ależ nie - zaprotestowała. - Piąta mi świetnie odpowiada!
- No to znakomicie. - Skinął głową. - Zatem do zobaczenia.
R
L
T
Odprowadziła go wzrokiem do zamkniętych drzwi. Boże, ależ ten facet jest przy-
stojny! Lśniące czarne włosy, ciemne oczy, biała koszula i elegancki garnitur. A pod
spodem szerokie ramiona, umięśniony tors...
- Sally? - Obejrzał się lekko rozbawiony. - Otworzy mi pani?
- Ojej, przepraszam. - Czerwieniąc się po uszy, czym prędzej wcisnęła przycisk.
ROZDZIAA SZÓSTY
Od rana telefon się urywał, kurierzy dostarczali przesyłki, umówieni goście zjawia-
li się na spotkania. Słowem mnóstwo się działo; Sally była zbyt zajęta pracą, aby zasta-
nawiać się, o co szef chce ją poprosić.
Ale sprawa nie dawała jej spokoju. W dodatku naszły ją podejrzenia. Skąd to nagłe
zainteresowanie jej osobą? Z doświadczenia wiedziała, że kiedy człowiek chłodny zmie-
nia się w czarującego, to coś się musi za tym kryć.
Logan Black czegoÅ› od niej potrzebuje.
Ale dlaczego nie powie tego wprost? Dlaczego nie przyśle mejla? Dlaczego prosi o
spotkanie o piÄ…tej?
Podczas przerwy na lunch wyszła z Kim do parku. Usiadły na ławce. Gołębie drep-
tały wkoło, czekając na posiłek. Sally korciło, by zwierzyć się przyjaciółce, ale ugryzła
się w język. Zamiast tego zagaiła rozmowę na temat białych róż.
- Pewnie sÄ… dla narzeczonej...
Skrzywiwszy się, Kim rzuciła ptakom kawałek bułki.
- WÄ…tpiÄ™.
- Dlaczego?
- Logan spotyka się z wieloma kobietami. Takimi, które robią zawrotne kariery w
biznesie, w polityce, w sądownictwie. Ale na zdjęciach w prasie za każdym razem jest z
inną. Myślę, że róże wręcza aktualnej flamie.
- Nie żartuj! Wszystkim aktualnym ofiarowuje bukiet białych róż? Co za totalny
brak wyobrazni!
R
L
T
- Och, daj spokój - roześmiała się Kim, zaskoczona gwałtowną reakcją przyjaciół-
ki. - Jest facetem, a od facetów nie można wymagać zbyt wiele.
- To prawda - przyznała z westchnieniem Sally.
Wciąż jednak miała mętlik w głowie. Kiedy podczas warsztatów napomknęła, że w
życiu Logana jest ktoś wyjątkowy, Logan nie zaprzeczył. Ale Kim była pewna, że Logan
zmienia kobiety jak rękawiczki.
Oczywiście jej, Sally, w najmniejszym stopniu nie powinno to obchodzić. Ale lubi-
ła jasne sytuacje. Teraz przynajmniej wie, na co może liczyć. Na nic.
Wkrótce po lunchu zadzwoniła Maria Paige.
- Sally, bardzo jesteś zajęta?
- Nieszczególnie.
- Pan Black chciałby dostać najnowsze artykuły prasowe dotyczące Blackcorp.
Trzeba poszperać w internecie, znalezć wszystko, co się ukazało w ciągu ostatnich paru
miesięcy. Mogłabyś to zrobić?
- Jasne. Zaraz siÄ™ do tego zabiorÄ™.
- Zwietnie. Potem bądz tak miła i wyślij mi całość mejlem.
- Oczywiście.
Przystąpiwszy do pracy, Sally zastanawiała się, czy to jest właśnie ta pomoc, o któ-
rą Logan zamierzał ją poprosić. Może wspomniał o tym Marii? Może Maria uznała, że
nie ma sensu czekać do piątej?
Nie przeszkadzało jej to dodatkowe zajęcie, chociaż było jej przykro, że w tej sytu-
acji pewnie Logan nie spotka siÄ™ z niÄ… po pracy. No trudno.
Poszukiwania w internecie coraz bardziej ją wciągały.
Nie spodziewała się, że w prasie pojawiło się aż tyle artykułów na temat Black-
corp. Pod koniec dnia miała znacznie lepszą wiedzę o działalności firmy, jej zasługach,
zyskach...
Kilka minut przed piątą wysłała plik do Marii, potem czekała nerwowo na poja-
wienie się szefa. Przyszedł równo cztery i pół minuty po piątej.
- Przepraszam za spóznienie.
- Och, to żadne spóznienie. Przed chwilą wysłałam Marii plik z artykułami.
R
L
T
- Z jakimi artykułami? - zdziwił się.
- Tymi, o które pan prosił. Które w ciągu ostatnich miesięcy ukazały się w prasie i
dotyczyły Blackcorp.
- Tak? I Maria zwróciła się z tym do pani?
- Tak. Myślałam, że właśnie o to chciał mnie pan poprosić.
Wyraznie zdezorientowany pokręcił głową.
- Nie, moja prośba nie ma związku z pracą.
Sally stała bez ruchu, niemal bojąc się odetchnąć. Logan obdarzył ją jednym ze
swoich rzadkich uśmiechów.
- Ale wolałbym nie rozmawiać tu, w holu. Czy mogę zaprosić panią na drinka? Za-
raz za rogiem jest cichy sympatyczny bar.
Serce zabiło jej mocniej. Czyżby chciał ją poderwać? Dodać do długiej listy swo-
ich podbojów?
- Obiecuję, że nie zajmę pani zbyt wiele czasu.
- Dobrze. - Sally chwyciła z krzesła torebkę. Miała nadzieję, że Logan nie zauwa-
żył, jak drżą jej ręce. - Chodzmy.
Pogoda się zepsuła, ciężkie chmury wisiały nisko na niebie, niemal przygniatając
dachy wieżowców. Było chłodno. Sally nie wzięła z domu płaszcza, ucieszyła się więc,
że bar faktycznie znajdował się tuż za rogiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]