[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mógł zrezygnować z wieczoru w towarzystwie Emily w takim miejscu?
Nawet jeśli nie byłoby tak intymnie jak na sofie w domu Lloyda, to i tak
panował tu bardzo romantyczny nastrój.
Szybko zbiegł po schodach prowadzących do kasyna El Dorado".
Czuł wciąż narastające pożądanie.
Czy Emily też pragnęła go tak bardzo?
Czy mógł zaryzykować związek z tą kobietą?
Przyjrzał się rzędom graczy siedzących przy automatach
ustawionych podobnie jak w Silver Legacy". Ludzie z kubeczkami
pełnymi monet wędrowali po sali, szukając maszyny, która przyniosłaby
im szczęście. Inni, z rękoma pełnymi żetonów, zbierali się w hałaśliwe
grupki wokół stołów z ruletką i kartami. Atmosfera zabawy i podniecenia
wypełniała całą salę.
Jack wziął głęboki oddech.
Poszedł tylko raz do kasyna, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Spędził
tam kilka godzin. Dobrze pamiętał gęsty dym papierosowy i nastrój
desperacji, które wywołały jego przygnębienie.
Teraz, jako dorosły człowiek, zrozumiał wreszcie, na czym polega
atrakcyjność tego miejsca. Ale on potrafił się temu oprzeć. Należało tylko
traktować hazard jak zwyczajną rozrywkę, a wtedy była to taka sama
zabawa jak kino czy mecz. I pewnie zdecydowana większość dzisiejszych
gości kasyna miała do gier właśnie taki stosunek.
Nie, Jack nie był taki jak ojciec. Nigdy nie zmarnowałby tutaj życia,
podobnie jak Emily.
98
RS
Szedł lekkim krokiem wzdłuż rzędów automatów, wypatrując, czy
nie dostrzeże gdzieś jej jasnobrązowych włosów albo seksownej, błękitnej
bluzki.
Nagle usłyszał znajomy śmiech. Przystanął, po czym odwrócił się i
przepychając się przez zatłoczone przejścia, ruszył w kierunku stołów,
gdzie grano w kości.
W duchu modlił się, żeby Emily mu wybaczyła. Może wtedy raz na
zawsze zapanuje między nimi zgoda.
Gdy ją zobaczył, serce zabiło mu mocniej ze szczęścia. Emily,
trzymając szklankę z drinkiem, pochylała się nad stołem. Obok stał
Randall Wellingby i opierał rękę na jej ramieniu.
Emily właśnie straciła cały stos żetonów.
- Emily!
Na dzwięk jego głosu odwróciła się.
Jack wyglądał tak, jakby ktoś siłą wyciągnął go z łóżka.
- Jack? - spytała ze zdziwieniem. - Myślałam, że ty... -W ostatniej
chwili przypomniała sobie o Randallu i zmieniła zamiar. -... pracujesz. Co
się stało?
- Nic takiego - odpowiedział, choć jego znękany wygląd wyraznie
wskazywał, że to kłamstwo. - Po prostu chciałem się trochę rozerwać.
Mam nadzieję, że dobrze się bawisz? - dodał, zwracając się do Randalla.
Choć w jego oczach i głosie nie było ani cienia zazdrości, Emily
czuła, że to tylko maska. Ale czy po wieczornej sprzeczce naprawdę
wiedziała, jak odczytać zachowanie Jacka? Zresztą i wcześniej nie było to
nigdy całkiem proste.
99
RS
- Oczywiście - roześmiał się Randall, nie zdając sobie sprawy z
napięcia między Emily i Jackiem. - Emily zamieniła właśnie dwadzieścia
dolców na czterysta.
- Ale teraz straciłam sto - powiedziała Emily, przewracając oczami.
-I tak jesteś do przodu - podsumował Randall, spoglądając na jej
kubek, po czym nieoczekiwanie pocałował ją w policzek. - Muszę iść.
Wcześnie rano mam samolot. Zadzwonię do ciebie, jak się dowiem, kiedy
jadę do Bostonu albo jak otrzymam wiadomość od zarządu.
- Dziękuję, Randall. - Emily skinęła głową, w pełni świadoma, że
Jack czujnie ją obserwuje. Wiedziała, co sobie myśli. Przecież już jej
wytknął, że Randall się do niej zaleca. No i nie mylił się. - Mam nadzieję,
że wkrótce znów się zobaczymy.
Kiedy tylko Randall zniknął w tłumie, Jack schwycił Emily za rękę.
- Chodzmy stÄ…d.
- Pod jednym warunkiem.
Jack uniósł brwi, ale nie puścił jej ręki.
-Tak?
- Jesteś mi winien przeprosiny. Ku jej zdumieniu pokiwał głową.
- Zgoda. Ale nie tutaj.
Wyszli. Emily nawet nie miała ochoty zamieniać żetonów na
pieniÄ…dze. Zrobi to jutro przed wyjazdem na lotnisko albo da je ojcu.
Lloyd za parę tygodni wybierał się do Reno.
Kiedy wyszli na parking, zorientowała się, że na przeprosiny
przyjdzie jej trochę poczekać. Jack przyjechał samochodem ojca i
zaparkował obok jej auta.
- Spotkamy siÄ™ w domu?
100
RS
- Jesteś na tyle trzezwa, żeby prowadzić? - spytał niepewnie.
- Wypiłam tylko jedną słabą wódkę z tonikiem. Na samym początku,
potem piłam już tylko wodę.
Jack skinął głową z ulgą.
Emily nie mogła doczekać się wyjaśnień. Kiedy znalezli się w domu,
szybko zrzuciła płaszcz i spojrzała Jackowi prosto w twarz.
- Czy wytłumaczysz mi w końcu, o co chodzi? Obiecuję, że
wysłucham cierpliwie wszystkiego, co masz mi do powiedzenia - dodała,
widząc jego przygnębioną minę.
Jack też zdjął płaszcz i niedbale rzucił go na krzesło. Potem wziął
Emily za rękę i poprowadził na dół, do salonu. Emily przygryzła wargi. Co
to za niezwykła sprawa, że Jack jest taki poważny?
Usiedli na sofie.
Emily spojrzała na ich splecione dłonie.
- Nie powinienem tak się upierać, że nie wyjdę z domu - powiedział
Jack i też spojrzał na ich złączone ręce. - Obiecaliśmy sobie, że będziemy
żyć w zgodzie, ale hazard to coś, czego nienawidzę. Oczywiście, nie
mogłaś o tym wiedzieć. To moja wina, że nic ci nie powiedziałem.
Zacisnął rękę na jej dłoni, błagając wzrokiem, by mu wybaczyła. Po
chwili przysunął się i delikatnie pocałował ją w policzek.
- To się już nigdy nie powtórzy, Emily. Obiecuję. Poczuła na twarzy
jego ciepły oddech. Jakże chciała dotknąć ustami jego ust. Ale nie mogła.
Jeszcze nie.
- Dlaczego tak nienawidzisz hazardu, Jack?
Z głębokim westchnieniem oparł się o kanapę.
- Byłem pewny, że o to spytasz.
101
RS
- Nie chcę być natrętna, ale po prostu nie rozumiem, co się między
nami dzieje. O co w tym wszystkim chodzi? -Spojrzała mu prosto w oczy.
- A wydaje mi się, że powinnam wiedzieć. Powiesz mi?
To nic, że jej słowa zabrzmiały idiotycznie. Najważniejsze, by w
końcu wszystko stało się jasne.
Jack cofnął rękę.
- Mój ojciec był hazardzistą. Matka nazywała to elektroniczną
morfiną. Odczuwał nieustającą pokusę, żeby wrzucić jeszcze jednego
dolara do automatu albo obstawić jakiegoś konia lub wynik meczu.
- Jak narkoman, który potrzebuje kolejnej działki - westchnęła
Emily. Teraz rozumiała, dlaczego Jack był zdenerwowany. Jak bardzo
musiało go to boleć. Ale jednocześnie cieszyła się, że sam nie był
uzależniony od hazardu. - Większość ludzi nie traktuje hazardu poważnie,
jednak zanim zaczęliśmy tu przychodzić, mój ojciec przykazał mi, że
przed wejściem do kasyna muszę wyznaczyć sobie limit i nigdy nie wolno
mi go przekroczyć. I każdy powinien się trzymać tej zasady, inaczej
hazard go zgubi. Tata nie ukrywał, że uprawianie hazardu może się zle
skończyć. Niejedna rodzina rozpadła się z tego powodu - dodała z troską.
- To prawda.
Emily zmarszczyła brwi.
-I nie mogłeś mi tego powiedzieć? Rozumiem, wolałeś nie poruszać
przykrego tematu, ale skoro się uparłam, trzeba było mi to wyjaśnić. Nie
masz się czego wstydzić. Nic przez to nie straciłeś w moich oczach.
- Nie chodzi o ciebie. Po prostu nigdy nikomu o tym nie mówiłem. -
Jack przegarnął ręką krótkie, ciemne włosy, a potem spojrzał jej w oczy. -
Mój ojciec i ja byliśmy bardzo podobni do siebie. On był równie ambitny i
102
RS
uparty. Nie miał słodkiego życia. Nie skończył nawet szkoły średniej, bo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]