[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz mąką i cukrem pudrem, po czym pomknęła na górę, żeby się przebrać i
umalować. Gdy zbiegała na dół, zapinając wisiorek na szyi, wpadła prosto w
ramiona Matta.
W jego oczach miejsce dezaprobaty zajÄ…Å‚ podziw.
- Wyglądasz cudownie. Po prostu wspaniale - powiedział cicho. - Baw
siÄ™ dobrze. Przepraszam za swoje zachowanie.
- A ja za to, że zepsułam wam niespodziankę.
Podał jej płaszcz, zapiął go pod szyją, mrucząc coś o tym,że jest
bardzo zimno, a potem pochylił się i pocałował ją w policzek.
- No idz, Kopciuszku. Twoja karoca stoi przed domem.
Otworzył drzwi. Kierowca, który miał zabrać ją i George'a do hotelu,
już czekał pod bramą. Sara zastanawiała się przez chwilę, dlaczego
właściwie nie powiedziała Mattowi, że wybiera się po prostu na kolację
organizowaną przez fundację dobroczynną, której była członkiem. Po chwili
jednak doszła do wniosku, że dobrze się stało. Może należy ochłodzić nieco
stosunki, które dochodzą powoli do stanu wrzenia.
Uniosła dłoń i dotknęła policzka w miejscu, gdzie pocałował ją Matt.
Nadal czuła ciepło jego ust.
67
RS
Gdy wróciła do domu o drugiej nad ranem, kuchnia lśniła czystością.
Ku jej wielkiemu zdziwieniu Matt wciąż był w salonie i - wyciągnięty na
kanapie - spał przed włączonym telewizorem. Gdy wyłączyła odbiornik,
zerwał się z miejsca.
- Co się dzieje? - mruknął, a Sara popchnęła go z powrotem na kanapę.
- Czekałeś na mnie? - spytała z lekkim wyrzutem. Uśmiechnął się z
zawstydzeniem.
- Właściwie nie. Oglądałem program na temat przeszczepów, a potem
nie chciało mi się wstać.
- I zostałeś na kanapie. Logiczne. Napijesz się herbaty? Właśnie
nastawiłam wodę.
- Wspaniale - wymamrotał, przecierając oczy. - Czuję się tak, jakbym
był na dyżurze. - Ziewnął szeroko, pokazując wszystkie zęby.
- Usunięto ci migdałki. Zaśmiał się i zamknął usta.
- Spostrzegawcza jesteÅ›!
- Trudno nie zauważyć. Wrzód żołądka też zauważyłam.
- Niech to licho! Chciałem utrzymać to w sekrecie.
Uśmiech Matta działał jej na nerwy. Poczuła bijące od niego ciepło,
wstała i uciekła do kuchni, by zaparzyć herbatę. Matt poszedł za nią.
- Jak tam twój znajomy?
- Wspaniale. Zarobił mnóstwo pieniędzy.
Matt żachnął się lekko, a Sara wybuchnęła śmiechem.
- To była kolacja na cele dobroczynne. Pomogłam ją zresztą
zorganizować. Działam na rzecz fundacji zajmującej się problemem śmierci
łóżeczkowej.
- A co na to twój przyjaciel?
68
RS
- Przecież on również jest członkiem tej fundacji. Poza tym ma
sześćdziesiąt osiem lat i podagrę.
- I nie umieściłaś go na swojej liście?
- Jakiej znowu liście? - spytała, marszcząc brwi.
- Na liście kandydatów do romansu.
- Nie wiem, o jakiej liście mówisz - odparła, ale nie mogła spojrzeć mu
w oczy.
Lista bowiem, choć krótka, a nawet wyjątkowo krótka, to jednak
istniała. Matt nie musi jednak o tym wiedzieć. A już na pewno nie jest to
odpowiednia pora na takie rozmowy. Sarze zamykały się oczy, a Matt
patrzył na jej ramiona tak, jakby zamierzał je zjeść.
- Zupełnie jak twoja matka wampirzyca - mruknęła.
- Co takiego? - spytał z miną winowajcy.
- Nie gap się na mnie tak, jakbyś zamierzał się wgryzć w mój kark.
Zaśmiał się i zaczerwienił.
- Przepraszam. Ale wyglÄ…dasz dzisiaj naprawdÄ™ cudownie.
Komplement sprawił jej przyjemność.
- Dziękuję.
Zapadła długa, niezręczna cisza.
- Chyba pójdę spać - odezwała się wreszcie. - Niepotrzebnie sprzątałeś
kuchnię. Przecież obiecałam, że się tym zajmę.
- Więc kiedy ty zrobisz bałagan, ja będę musiał po tobie sprzątać? Nie
ma mowy! Na pewno wymyślisz jakieś specjalne, bardzo skomplikowane
danie i do jego sporządzenia użyjesz wszystkich garnków i patelni.
69
RS
- Oczywiście. Przecież muszę zrobić na tobie wrażenie. Ale nie licz na
żadne niespodzianki. Zanim przystąpię do pracy, sprawdzę, czy jesteś w
domu i masz apetyt.
- O, z pewnością będę głodny jak wilk.
Odwróciła się i poszła na górę, zostawiając Marta u podnóża schodów.
Nie obejrzała się za siebie. Gdyby bowiem Matt poszedł za nią, zaprosiłaby
go z pewnością do swego pokoju, by się przekonać, czy właściwie odczytała
jego pożegnalne spojrzenie.
Niedziela okazała się pięknym, mroznym dniem. Ranek Sary rozpoczął
się od wizyty Emily w jej sypialni. Mała skakała po łóżku i uśmiechała się
szeroko.
- Ząb mi się rusza - oświadczyła i włożyła palec do buzi.
- Rzeczywiście - przytaknęła Sara i oparła się o poduszki, walcząc z
sennością.
Emily paplała wesoło o zębach, ciasteczkach, bułeczkach
cynamonowych i tatusiu. Po dłuższej chwili Sara rozpoznała wreszcie
cudowny zapach dochodzący z dołu.
- On coÅ› pitrasi?
- Mhm. - Dziewczynka skinęła energicznie głową. - Dostaniesz
śniadanie do łóżka. Tatuś kazał cię delikatnie obudzić.
- Ach tak. Rozumiem.
Sara z trudem stłumiła uśmiech. Dzieci nie umieją budzić delikatnie.
Tylko Toby to potrafił. Wchodził na paluszkach do pokoju i całował ją
leciutko w oba policzki, dopóki nie otworzyła oczu.
- Mogę wejść do ciebie do łóżka? Mam zimne nogi, czujesz? - spytała
Emily, wsuwając się pod kołdrę.
70
RS
Sara objęła małą ramieniem. Emily leżała spokojnie przez chwilę, ale
potem znów zaczęła się wiercić.
- Tatuś mówi, że pójdziemy dzisiaj na długi spacer. Może chcesz się z
nami wybrać? Bo on nie bardzo wie, dokąd iść.
I przywiązać się do was jeszcze bardziej? - pomyślała. Czuła, że do
oczu napływają jej łzy.
- Może. To zależy, o której - odparła.
- Spytamy tatusia.
Emily położyła Sarze głowę na ramieniu, a chwilę pózniej w drzwiach
stanął Matt z tacą w ręku.
- Przytulnie tutaj - mruknął. Sara uśmiechnęła się lekko.
- Em zmarzła w nogi. Nie ma kapci?
- Ma. I kapcie, i skarpetki. Ale po prostu ich nie nosi. Woli siÄ™
ogrzewać o mnie.
- Nie. Teraz wolę się przytulać do Sary - oświadczyła dziewczynka. -
Jest taka ciepła i mięciutka. Chodz do nas. Przytulimy się do siebie wszyscy,
tak jak prawdziwa rodzina.
Na widok miny Matta Sara omal nie wybuchnęła śmiechem.
- Chyba nie, kochanie. Może... - zająknął się - może przesuniesz się
lekko, bo chcę postawić tutaj twój talerzyk i podać Sarze herbatę.
- Jest tyle miejsca! Patrz! - upierała się Emily. - Albo usiądz obok
Sary, chociaż wolałabym być w środku.
- Zostanę tutaj. Muszę zaraz zajrzeć do piekarnika.
- Aha - mruknęła z żalem dziewczynka, ale po chwili nadgryzła
łapczywie chrupiącą bułeczkę. - Ząb mi się rusza - powiedziała z pełną
buziÄ….
71
RS
- Najpierw przełknij, kochanie. Zaraz, zaraz. Dokąd ty się wybierasz? -
zawołał, gdy Emily nieoczekiwanie zerwała się z łóżka.
- Po misia. Jest głodny.
Wybiegła z pokoju, a Matt podał Sarze filiżankę herbaty. Ich oczy
spotkały się na chwilę.
- Przepraszam - mruknÄ…Å‚.
- Za co? Przecież ona jest urocza.
- Muszę przyznać, że trudno się oprzeć takiej pokusie - wyznał, patrząc
na wolne miejsce obok Sary. - Tu jest naprawdÄ™ przytulnie.
Sara poczuła, że oblewa się rumieńcem, i odetchnęła z ulgą dopiero w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]