[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ranka, kiedy obudziłem się i usłyszałem tajemniczy dzwięk tającego,
spływającego rynnami śniegu. Wiedziałem, gdy poczułem delikatną woń
oceanu otulającą naszą frontową werandę, która znajduje się w odległości
piętnastu kilometrów od wybrzeża. Wiedziałem, że ponownie nadeszła
truskawkowa wiosna, kiedy zeszłego wieczoru ruszałem z pracy do domu, bo
musiałem włączyć w samochodzie czołowe reflektory, żeby przebić się przez
mgłę, która właśnie zaczęła się podnosić z pól i zagłębień terenu, rozmywać
sylwetki budynków i tańczyć w czarodziejskich halo wokół ulicznych latarni.
Poranna gazeta przyniosła wiadomość, że na kampusie w New Sharon, w
pobliżu dział z czasów wojny domowej, znaleziono w topniejącej zaspie
śnieżnej zamordowaną dziewczynę. Nie znaleziono... nie znaleziono jej całej.
Moja żona jest załamana. Chce wiedzieć, gdzie spędziłem ostatnią noc.
Nie mogę jej tego wyjaśnić, ponieważ sam nie pamiętam. Pamiętam, jak
wyruszyłem z pracy do domu, pamiętam, jak włączałem reflektory, żeby
przebić się przez cudownie nadpełzającą mgłę; ale to wszystko co pamiętam.
Rozmyślałem o tym owej mglistej nocy, kiedy przechadzałem się z bólem
głowy po terenach kampusu i mijałem te wszystkie urocze, niematerialne
cienie pozbawione kształtu. I rozmyślałem o bagażniku swego samochodu
jakież to okropne słowo: bagażnik i zastanawiam się, dlaczego tak bardzo
boję się go otworzyć.
Kiedy piszę te słowa, słyszę, jak w sąsiednim pokoju płacze moja żona.
Myśli, że ostatnią noc spędziłem z inną kobietą.
Boże drogi, wszystko bym oddał, żeby tak właśnie było...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]