[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Brannon, większość materiału będzie zakurzona.
Spojrzała na drzwi do trzech cel w tym krótkim korytarzu. Na końcu, na zawiasach
wisiały zniszczone drzwi. Ciemność pochłaniała przestrzeń za nimi.
Ale jej uwagę przykuwała trzecia cela.
%7łelazne drzwi zostały rozbite, ich powierzchnia była powgniatana i powyginana. Lecz
nie z zewnÄ…trz.
Celaena uniosła Damarisa zanim otworzyła celę.
Ktokolwiek był tam zamknięty, zniknął.
Szybkie machnięcie pochodnią niczego nie odsłoniło, z wyjątkiem kości, stosów kości,
większość z nich zmiażdżonych nie do poznania.
Odwróciła się, koncentrując uwagę na korytarzu. Nic się nie ruszało.
Ostrożnie weszła do celi. Ze ścian zwisały łańcuchy, zerwane w miejscu, gdzie były
kajdany.
Ciemny kamień pokryty był białymi znakami, dziesiątkami grubych, długich i
głębokich szram, wyrytych w odstępach po cztery.
Paznokcie.
Odwróciła się i spojrzała na drzwi. Było na nich mnóstwo szram.
Jak ktoś mógł zrobić coś takiego z żelazem? Z kamieniem?
Zadrżała i szybko wyszła z celi. Spojrzała na drogę powrotną, którą przybyła, na
płonące pochodnie, a potem zwróciła się ku ciemności, która prowadziła dalej.
JesteÅ› blisko centrum spirali. Po prostu zobacz, co to jest... Zobacz, czy da ci jakieÅ›
odpowiedzi. Elena powiedziała, że by szukać wskazówek...
Obróciła kilkakrotnie Damarisem w ręce - żeby rozluznić nadgarstek. Kręcąc głową na
boki, weszła w mrok.
Nie było tam żadnych wsporników z pochodniami. Siódme przejście prowadziło przez
króciutki korytarz do otwartych drzwi. Ósmy portal.
Zciany po jego bokach zostały uszkodzone - naznaczone wyrwami.
Przez jej ciało przebiegł dreszcz, gdy podchodziła bliżej.
Za drzwiami ujrzała schody prowadzące w górę - tak wysoko, że nie widziała ich
szczytu. Proste wejście prowadzące w ciemność.
Ale dokÄ…d?
Dookoła cuchnęło, a ona trzymała Damarisa wysoko, pnąc się po schodach, starając się
nie stawać na leżących na stopniach odłamkach kamienia.
Szła coraz wyżej i wyżej, wdzięczna za trening. Ból głowy pogarszał się z każdą
chwilą, lecz gdy dotarła na szczyt zapomniała o zmęczeniu i bólu.
Uniosła pochodnię. Otaczały ją błyszczące, obsydianowe ściany, ciągnące się wysoko,
wysoko, tak wysoko, że nie widziała sufitu.
Była już kiedyś w takiej komnacie. W dolnej części jakiejś wieży.
Patrzyła na dziwny kruszec, z którego zrobiono ściany. Zielonkawe żyłki zalśniły w
świetle pochodni.
Widziała już wcześniej ten kamień.
Widziała go...
Pierścień króla. Pierścień na palcu Perringtona. I Kaina...
Dotknęła skały, przebiegł przez nią wstrząs, w jej głowie zadudniło tak mocno, że
straciła oddech. Oko Eleny zapulsowało na niebiesko, ale szybko zgasło, jakby blask amuletu został
zassany przez kamień.
Cofnęła się w stronę schodów.
O bogowie. Co to jest?
Jakby w odpowiedzi wieżą wstrząsnęło uderzenie, tak głośne, że aż podskoczyła. Echo
wciąż odbijało się od ścian, dzwięczał wprawiony w drżenie metal.
Uniosła wzrok w rozciągającą się powyżej ciemność
- Wiem, gdzie jestem wyszeptała, gdy dzwięk nieco ucichł.
Wieża zegarowa.
TAUMACZENIE: KlaudiaBower
Rozdział 49
Nie pamiętała nic po jej dwóch zamachnięciach mieczem, jedynie to, że nagle
zobaczyła lecącą w powietrzu Strzałę, która rzuciła się na stwora. Rozproszyła się na tyle, ze demon
szybko chwycił ją za włosy długimi, białymi palcami i uderzył jej głową w ścianę.
Potem nastąpiła ciemność.
Zastanawiała się, czy się obudziła i znalazła w piekle, gdy otworzyła oczy i poczuła ból
głowy... po czym ujrzała Chaola krążącego wokół bladego demona i krew spływającą z obojga.
A potem poczuła na szyi i głowie chłodne palce, gdy Dorian pochylił się nad nią.
- Celaena.
Usiłowała podnieść się, a głowa rozbolała ją jeszcze bardziej. Musiała pomóc
Chaolowi. Musiała...
Usłyszała trzask rozrywanego ubrania i krzyk przepełniony bólem, a gdy spojrzała na
Chaola w chwili, gdy chwycił się za ranę na ramieniu, zadaną przez te brudne pazury.
Stwór ryknął, jego zbyt długie szczęki ociekały śliną, gdy ponownie rzucił się na
kapitana.
Celaena próbowała się ruszyć, ale nie była wystarczająco szybka.
Lecz Dorian był.
Coś niewidzialnego uderzyło w stwora, rzucając nim o ścianę, w którą uderzył z
hukiem.
O bogowie. Dorian nie tylko miał magię... on posiadał czystą magię. Najczystszy i
najbardziej zabójczy rodzaj. Samą nierozcieńczoną moc, którą można ukształtować we wszystko.
Potwór uniósł się natychmiastowo, kierując się w stronę jej i Doriana. Książę stał po
prostu z wyciągniętą ręką.
Mleczno-niebieskie oczy były teraz wygłodniałe.
Przez portal Celaena usłyszała kroki kolejnych bladych, nagich nóg.
Intonowane przez Archera słowa były teraz głośniejsze.
Chaol ponownie zaatakował stwora. Ten odpowiedział tym samym, wymachując
pazurami, a tym samym zmuszajÄ…c kapitana, by siÄ™ cofnÄ…Å‚.
Chwyciła Doriana za rękę.
- Musimy to zamknąć. Portal powinien zamknąć się samoistnie, ale... ale im dłużej jet
otwarty, tym większe stwarza to zagrożenie.
- Jak?
- Ja... nie wiem. Ja... - Głowa zabolała ją tak bardzo, że zadrżały jej nogi. Lecz
odwróciła się do Archera, który stał po drugiej stronie korytarza, oddzielony od nich przez potwora.
- Daj mi książkę.
Chaol ciął demona nad brzuchem z pewnym, zręcznym unikiem, ale ten nawet nie
zwolnił. Smród jego krwi dotarł do niej z kilku metrów.
Celaena obserwowała Archera, stojącego z szeroko otwartymi oczami, pełnymi paniki.
Po chwili pobiegł, zabierając ze sobą książkę - i nadzieję na zamknięcie portalu.
Dorian nie był w stanie poruszać się na tyle szybko, by zatrzymać przystojnego
mężczyznę uciekającego z książką w dłoniach, poza tym nie odważył się przez demona
odgradzającego ich od wyjścia.
Celaena z zakrwawionym czołem rzuciła się ku niemu, ale mężczyzna był zbyt szybki.
Jej wzrok padł na Chaola, który starał się rozproszyć demona. Dorian wiedział, nawet
jeśli mu tego nie powiedziano, że dziewczyna nie chce zostawić kapitana.
- Ja pójdę... - zaczął Dorian.
- Nie. On jest niebezpieczny, a te tunele to labirynt - sapnęła. Chaol i stworzenie krążyli
wokół siebie, powoli wracając ku portalowi. - Nie mogę go zamknąć bez tej książki - jęknęła. - Na
górze jest więcej ksiąg...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]