[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bok i ciągle poruszona zajrzała do środka.
Szukała łapczywie dedykacji, ale jedyne, co znalazła, to była lakoniczna uwaga na stronie tytułowej:
Książka ta jest wytworem fantazji.
- Fantazji? - zdumiała się na głos Viviana Wojnicz. -Mariusz ma coś wspólnego z fantazją?
- To prawda! - wyjaśniła jej pani stojąca obok, która nabyła aż trzy egzemplarze. - Ale to niezwykle
piękna historia miłości!
- Historia miłości? - powtórzyła Viviana coraz bardziej przejęta. - Autorstwa Mariusza?!
W zwięzłej biografii autora przeczytała, że mieszka w bliżej nieokreślonej miejscowości w Kornwalii, gdzie
w świętym spokoju oddaje się pisarstwu i uprawianiu ogrodu.
Na samą myśl o bracie podlewającym peonie mimo woli się uśmiechnęła.
Nabyła jeden egzemplarz.
Prosząc o zniżkę.
Na Boże Narodzenie tego roku Tommaso Ranieri Strambi. otrzymał od rodziców w swoim domu w
Wenecji szkło powiększające, wielką encyklopedię, hełm tropikalny eksploratora i potężny kufer
zawierający wszystkie narzędzia przedwcześnie zmarłego angielskiego preparatora. Ponieważ ów
człowiek nie miał spadkobierców, wszystko, co do niego należało, w tym zajmujące dużo miejsca
wypchane zwierzęta, stało się własnością chłopca. Znaczki pocztowe naklejone na przesyłkę
jednoznacznie wskazywały urząd pocztowy Kalipso, co również potwierdził bilecik z życzeniami.
Od czasu tego Bożego Narodzenia Tommaso zaczął poważnie myśleć o zawodzie zoologa w przyszłości.
Zostałby naprawdę najlepszym przyjacielem zwierząt.
Wszystkie pozostałe osoby z tej historii powróciły do swego wcześniejszego trybu życia, już bez obawy,
że gdy się w drodze odwrócą, zobaczą postępującego za sobą mężczyznę w meloniku i z parasolem.
Rozdział 32
PRZECIG
Znieruchomiały w głębi salonu Jason zamienił się w słuch. Czuł dziwny przeciąg, który przynosił dalekie
odgłosy. Skrzypienie mebli, świst wiatru, stąpanie zwierząt. Już nie raz w tym tygodniu Jason wyobrażał
sobie, że w rezydencji Moore'ów meble są obdarzone własnym życiem: jak tylko pokój opustoszał,
przesuwały się o milimetr. O jeden milimetr, nie więcej, żeby nie szokować.
Ale tym razem to było coś innego. Nie mógł to być przesuwający się mebel. Ani kruk zawieszony na
dachu czy jaszczurki wśród pnącego bluszczu albo szczury na strychu. Nie, proszę państwa.
Tym razem usłyszał hałas wyrazny: szybkie kroki na wyższym piętrze. Nasłuchiwał uważnie. Kroki się
powtórzyły.
Jason zmartwiony zacisnÄ…Å‚ usta.
- Więc jesteś tam, na górze... - szepnął do swego tajemniczego nieprzyjaciela, jakby rzucił mu wyzwanie.
Czy możliwe, żeby poza nim nikt z całej rodziny nie zauważył istnienia tego kogoś? Czy możliwe, żeby ani
ojciec, ani matka, ani jego siostra nie pojęli, że w tym ogromnym domu jest też ktoś obcy?
Jason spostrzegł to od razu, od pierwszej chwili, kiedy wyładowali na dziedzińcu walizki. Stary londyński
budynek był za duży, by móc go dobrze poznać. Dom pełen pokoi i sekretów, fascynujących i
tajemniczych przedmiotów.
Kiedy patrzyli nań po raz pierwszy, miał wrażenie, że rezydencja Moore'ów szeptała do niego:  Nie
wszystko jest takie, jak się zdaje: odkryj mój sekret, Jasonie".
I Jason przystał na to.
Owiewany przeciągiem od otwartych okien Jason spoglądał na portrety zawieszone na ścianie dużego
salonu na pierwszym piętrze. Jego ojciec zaproponował, żeby te stare obrazy zastąpić czymś
pogodniejszym, może kilkoma pejzażami, ale tak Jason, jak i jego siostra się sprzeciwili. Te portrety
przeżyły stary Klub Podróżników
w Wyobrazni, a następnie Podpalaczy i zasłużyły sobie na pozostanie na swoich miejscach.
Pokręcił się między pustymi jeszcze fotelami i stolikami i zagłębił się w swoich myślach. Powinien częściej
dzwonić do Anity, zanim się pogniewa i rzuci go dla innego, choćby dla Tommasa, który ciągle jeszcze nie
stracił nadziei, że pewnego dnia ją pocałuje. Powinien też pomyśleć nad egzaminami wstępnymi do
gimnazjum, ale w gruncie rzeczy nie miał zamiaru robić żadnej z tych dwóch rzeczy.
Przynajmniej nie tego dnia.
- Jason! - zawołała go siostra. - Już pózno!
Odkąd wrócili do Londynu, codziennie paradowała w innej sukience. Jason się do niej uśmiechnął i
zakończył oględziny salonu. Wszystko było w porządku, jak się zdawało. Napoje na stołach, papiery,
mapy, pudła z książkami do ustawienia na półkach i...
- Lista gotowa? - spytała go Julia.
- Tak. Sądzę, że tak - odparł.
Przystanęli jeszcze oboje na moment w progu salonu i obejrzeli się, by po raz ostatni rzucić okiem na
starą siedzibę Klubu Podróżników w Wyobrazni na pierwszym piętrze rezydencji Moore'ów, dokąd się
właśnie przeprowadzili.
- No to idziemy - odezwał się Jason.
Wyciągnął rękę, by otworzyć drzwi, ale drzwi otworzyły się same.
- Panienko Julio... Paniczu Jasonie... - pozdrowił ich Pires, lekko się skłaniając. - Państwa goście
właśnie nadchodzą.
- Wspaniale - odpowiedziała Julia.
Bliznięta Covenant zbiegły szybko po schodach i otworzyły drzwi domu.
Goście już na nich czekali. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •