[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rdzić, czy czegoś brakuje, ale wiedział, że ktoś tu
był i poszedłby o zakład, że odkryje brak jakichś
rzeczy.
Co, u diabła, tu się święci?
- Przecież wiesz, że możesz mieć znowu dziecko.
Brittanyodwróciła się twarzą domęża. Wiedziała,
że tu jest - kątemoka dostrzegła, że przyjechał
i zaparkował samochód.
Głos Matta brzmiał łagodnie, lecz sucho.
Spojrzała mu woczy, na ichdnie czaiła się rozpacz.
- Wiem, towłaśnie powiedział mi doktor.
- Nowięc?
- Drugie dziecko nie zastÄ…pi utraconego.
- Nigdy tego nie powiedziałem. - Zacisnął nerwowo
szczęki.
- Ococi więc chodzi?
- O to, że chciałbym... abyśmy spróbowali jeszcze
raz, chciałbym, żebyśmy mieli dziecko.
Głowa ciążyła Brittany, jak gdyby spała zbyt długo
ciężkim, kamiennymsnem. Nie była wstanie pozbierać
myśli.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Nie jestem pewna, czy to możliwe. W każdym
razie jest... jeszcze za wcześnie. - Głos jej się załamał.
- Brittany, musisz się jakoś pozbierać.
- To... todla ciebie takie proste...
- Pamiętaj, że było to również moje dziecko.
- Przełknął z trudem ślinę.
- Wiem, przepraszam. - Było jej naprawdę żal
samej siebie, żal Matta. Nie miała zamiaru sprawić
mu przykrości, nie mogła się jednak powstrzymać.
Matt westchnął głęboko.
- Słuchaj, muszę wpaść do Marii, obiecałem coś
jej naprawić w domu. - Zamilkł na chwilę. - Może
zechciałabyś pójść ze mną?
- Tak, chętnie.
Matt zamrugał ze zdumienia powiekami. I nagle
Brittany spostrzegła łzy spływające po jego policzkach.
Jedna z nich zatrzymała się w kąciku ust.
- Mario, dziękujemy za kawę i ciasto - uśmiechnęła
się Brittany. - Były naprawdę wspaniałe.
Twarz Marii rozpromieniła się z radości.
- Upiekłamje dla Matta. Robię to zawsze, gdy ma
przyjść. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko
temu. Tak wiele mu zawdzięczamy, nigdy nie zdołam
się zrewanżować.
- Ależ jasne, że nie mamnic przeciwkotemu
- odpowiedziała serdecznie Brittany. - Onteż bardzo
ciepłootobie myśli.
Znów się uśmiechnęła, pragnąc, by młoda kobieta
się rozluzniła. Maria Frost nie była ładna. Przypomi-
nała szarą myszkę, miała cienkie brązowe włosy
i brązowe oczy. Gdy jednak się uśmiechała, każdy
natychmiast zmieniał o niej zdanie. Uśmiech sprawiał,
że stawała się piękna.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Przede wszystkim jednak była dobrą matką, a jej
trzyletni synek - wprost uroczy. Matt wykonywał
jakieś prace dla Marii, a Brittany bawiła się ze
Skipperem. Wjakiś czas pózniej jej mąż przyłączył się
do nich. Gdy zaczął czytać chłopczykowi książkę,
Brittany odeszła, nie mogąc znieść bólu, jaki sprawił
jej ten widok - wyobraziła sobie Matta z własnym
dzieckiem. Matt wyczuł to również - odprowadził ją
zaniepokojonym spojrzeniem, gdy wychodziła z po-
koju.
Maria poprawiła jej nieco humor, opowiadając
o dawnych wygłupach Matta i Tima. Brittany co
chwilę wybuchała śmiechem.
Gdy stały obok ciężarówki, czekając na Matta,
Brittany wyciągnęła rękę do Marii.
- Mamnadzieję, że wkrótce mnie odwiedzisz.
- Nie wiem, jestem takÄ… domatorkÄ…. - Maria
zmarszczyła brwi.
- Przynajmniej zastanów się nad tym. Jeśli nie
przyjdziesz, będę po prostu musiała sama znowu do
ciebie wpaść.
Maria rzuciła spojrzenie ponad ramieniem Brittany
i pomachała ręką. Brittany odwróciła głowę. Zbliżał
się do nich młody mężczyzna, wyglądający na około
dwadzieścia lat. Miał zbyt długie, potargane włosy
i ponurą twarz. Brittany poczuła do niego antypatię
, od pierwszego wejrzenia.
- To Billy, brat Tima. Chciałam, żebyście się
poznali.
- Cześć, siostrzyczko - powiedział Billy, podchodząc
do swej bratowej.
- Billy, to jest żona Matta, Brittany.
- Dzień dobry, pani Diamond.
- Dzień dobry, Billy- odrzekła uprzejmie, myśląc,
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
jakbardzo tenchłopakma rozbiegane oczy, nigdy
nie patrzyjej prosto wtwarz.
Nagle ktoś otoczył ramieniemjej szyję. Matt przytulił
jÄ… lekko do siebie.
- Widzę, że poznałaś Billy'ego.
- Mhm.
- Matt, dziękuję ci jeszcze raz za wszystko, co
zrobiłeś dla mnie dziś po południu - wtrąciła Maria.
- To naprawdÄ™ drobiazg. Nie wiem tylko, jak
długo jeszcze można odkładać pokrycie na nowo
domu gontami.
Maria spuściła oczy.
- Och, Matt, przecież wiesz, że mnie nie stać...
- Nie mów tak. Nawet tak nie myśl. Póki jestem
tutaj, stać cię na wszystko.
Zapadło niezręczne milczenie. Przerwał je nienatural-
ny śmiech Billy'ego.
- Tak, z pewnością. Nie ma dla mnie pracy od
kilku miesięcy - nie ma forsy. Ale słyszałaś, siost-
rzyczko. Możesz mieć, co tylko zechcesz.
- Uspokój się, Billy- powiedziała krótkoMaria.
Wzruszył ramionami i odwrócił się.
Brittany i Matt pożegnali się i wsiedli do samo-
chodu.
- Maria jest przemiła - odezwała się Brittany,
przerywając długie milczenie. - Bardzo ją polubiłam.
A jej mały synek to istny skarb.
- Nasz też taki będzie, przekonasz się.
Powiedział totakczule, że Brittanynie mogła
wykrztusić słowa ze wzruszenia. Odczekała chwilę
i szepnęła:
- Codo drugiegodziecka... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •