[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Musnęła palcem jego usta. W nocy te wargi czuła na całym swoim
ciele. Było tak słodko... jakże słodko! Nic dziwnego, że Drew pogrążony
jest w głębokim śnie, tej nocy wykazał się przecież nadzwyczajną
tężyzną. Co tam Julius... On może dobry jest w grze w curling. A
prawdziwym bohaterem jest Drew.
Poruszył się, coś wymamrotał przez sen niezrozumiale i wyciągnął
rękę. Objął Charity wpół i uśmiechnął się przez sen. Jakże byłoby
cudownie obudzić go teraz pocałunkiem...
Ostrożnie wysunęła się spod kołdry, wstała z łóżka i zaczęła się
szybko ubierać. Powinna jak najszybciej znalezć się z powrotem we
dworze Wyecliffe, zanim goście powstaną z łóżek. I pojawić się tam
sama, żeby nie dawać powodu do plotek. Lepiej nawet nie myśleć, co by
to było, gdyby wróciła do dworu w towarzystwie Drew!
Chciała prosić go, żeby spotkali się pózniej, powiedzieć mu, że go
kocha i podziękować za ujawnienie minionej nocy tylu sekretów miłości.
Podeszła szybko do sekretarzyka, niestety w żadnej z szufladek nie było
ani papieru, ani przyborów do pisania. Szkoda. Ale przecież Drew, kiedy
obudzi się, przyjedzie do dworu i będzie okazja do rozmowy.
Cichutko zamknęła drzwi i postarała się teraz skupić myśli na dwóch
najpilniejszych sprawach, które miała zamiar załatwić tego dnia. Dwóch
87
RS
bardzo ważnych rozmowach. Pierwsza z nich, z Laurą Tuxbury, miała
pomóc wyjaśnić kwestię nieślubnego dziecka lorda Edwarda, druga
natomiast, z Juliusem Lingatem, miała położyć kres temu, co działo się
między nimi od kilku lat. Charity nie miała pojęcia, jak będzie wyglądać
jej przyszłość, ale decyzja była nieodwołalna. Miała nadzieję, że starczy
jej sił, żeby spojrzeć panu Lingate'owi w twarz i prosić o wybaczenie. Za
to, że zwodziła go przez ostatnie trzy lata.
Drew zastukał głośno do drzwi ostatniego domku w bocznej uliczce.
W kieszeni jego płaszcza spoczywała batystowa chusteczka, która zaini-
cjowała tę dziwną podróż.
Cel podróży wyznaczył kupiec, na którego Drew czekał rano przed
zamkniętym jeszcze sklepem. Do tego domku bowiem, jak twierdził ów
kupiec, doręczono jakiś czas temu koronkową chusteczkę z
monogramem  L".
Teraz Drew czekał niecierpliwie, aż ktoś otworzy drzwi. Pragnął jak
najszybciej załatwić tę delikatną sprawę, dla niego bardzo krępującą,
oznaczała bowiem ingerencję w cudze życie. Poza tym czekało go
załatwienie jeszcze jednej sprawy, dla niego o wiele bardziej plącącej.
Sprawy dotyczącej panny Wardlow. Charity wymknęła się z pokoju,
kiedy on jeszcze spał. Nie zostawiła żadnego liściku, nie obudziła go,
żeby ucałować na pożegnanie. Nie wylała przed nim dziewczęcych łez,
czując wyrzuty sumienia z powodu tego, co stało się ubiegłej nocy. Nie
wysuwała żadnych oskarżeń. Poszła sobie, jakby nic się nie stało.
A przecież stało się i Drew wcale nie miał zamiaru o tym zapomnieć.
On i ta uparta panna dojdą wkrótce do porozumienia, był tego tak samo
pewien, jak tego, że nazywa się...
- Drew MacGregor!
Ze zdumienia aż zamrugał oczami. Wielki Boże! Przecież to wyjaśnia
wszystko!
- Czy mnie oczy nie mylą Panna Lawinia Corbin! Witam, witam...
Ileż to czasu minęło...
- Lata całe, sir Andrew! Byłam wtedy chyba jeszcze u... madame
Fifi. Ale cóż pana sprowadza do Great Tew? Ach, już wiem! No przecież!
88
RS
Przyjechał pan na ten ślub!
Otuliła się szczelniej kaszmirowym szalem w piękny orientalny wzór i
odsunęła się na bok, żeby zrobić gościowi przejście. Drew zdjął kapelusz
i pochyliwszy głowę pod niskim nadprożem, wszedł do środka.
- No cóż... Strzała Amora dosięgła w końcu i lorda Edwarda, panno
Lawinio... A panią cóż sprowadziło do Great Tew?
- Przyjechałam odwiedzić kuzynkę. Bardzo proszę, niech pan
spocznie - wskazała ręką na krzesło przed kominkiem - Ale pan chyba o
tym wie, skoro przyszedł mnie odwiedzić. Nie ukrywam, że jestem tym
nieco zdumiona. Nigdy nie należałam do pańskich faworytek.
Drew wcale nie zaprzeczył. Nigdy nie gustował w Lawinii Corbin,
najpierw ladacznicy z domu rozpusty, potem kochanki pewnego księcia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl