[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciemnokasztanowych włosach zniknęła z Uniwersytetu Nowojorskiego w zeszłym
miesiÄ…cu. W kwietniu.
Lara otworzyła drugi plik. Rudawa blondynka zniknęła z tej samej uczelni rok wcześniej,
w czerwcu. Trzeci plik zawierał zdjęcie Brittney Beckford z Uniwersytetu Columbia, która
zniknęła w lipcu zeszłego roku. Czwarty i piąty przedstawiały dwie rude dziewczyny,
które zaginęły z Uniwersytetu Syracuse.
Czy Apollo porywał nową dziewczynę co miesiąc? Lara jeszcze raz sprawdziła daty.
Wszystkie studentki zniknęły w czwartą sobotę miesiąca.
Jak coś tak bezczelnego i strasznego mogło umknąć uwagi władz? Apollo musiał używać
kontroli umysłów i zacierał ślady tak skutecznie, że nikt nie zdawał sobie sprawy, co się
dzieje. Szczerze mówiąc, większość tych dziewczyn została uznana za uciekinierki.
Chwała Bogu, że policja nareszcie zwróciła uwagę na tego przestępcę.
Lara zmarszczyła brwi. Jack bardzo się nad tym napracował, a przecież to nie było jego
śledztwo. To sprawa policji.
Skrzywiła się, przeglądając raport w szóstym pliku. Dziewczyna studiowała na
Uniwersytecie Pennsylvanii w Filadelfii. Siódma zginęła z Princeton w New Jersey. Jeśli
Apollo porywał dziewczyny z różnych stanów, to śledztwo należało do FBI.
Mimo wszystko musiała przyznać Jackowi, że był cholernie dobrym detektywem. Nie
zdążyła jeszcze przejrzeć nawet połowy plików, a przelatywała przez nie bardzo
pobieżnie. Potrzebowała kopii tych wszystkich raportów, żeby móc je ze sobą porównać. I
potrzebowała wielu godzin, żeby przestudiować te materiały.
Zaczęła przesyłać do siebie mejlem cały folder  Apollo , ale nagle się zawahała. Czy Jack
miałby coś przeciwko temu? Na pewno nie. Powiedział w swojej wiadomości na poczcie
głosowej, że i tak chciał jej pokazać te wszystkie informacje. Prowadzili razem śledztwo.
Kliknęła  wyślij .
- Cześć. Podskoczyła na krześle i zobaczyła w drzwiach jasnowłosego chłopca. Wyglądał
jak malec z nagrań ochrony.
- Cześć. Pociągnął za swoją pasiastą niebieskozieloną koszulkę.
- Mam na imię Tino. Oczywiście. Constantine Draganesti.
- Bardzo mi miło. Ja jestem Lara Boucher. Posłał jej anielski uśmiech.
- Słyszałem o tobie.
- Zwietnie. - Wyłączyła laptop i wstała z krzesła.
- Tino! - usłyszała kobiecy głos. - A, tu jesteś. - W drzwiach pojawiła się starsza kobieta i
zauważyła Larę. - Przepraszam. Mam nadzieję, że Tino pani nie przeszkodził.
- Nie, ależ skąd. - Lara podeszła do nich. - Jestem Lara Boucher.
- O, słyszałam o pani. No nie. Lara wyciągnęła rękę.
- Miło mi.
- I nawzajem. Jestem Radinka. - Uścisnęła dłoń Lary i nie puściła. Przyjrzała jej się
uważnie i się uśmiechnęła. - Tak, pani i Jack będziecie bardzo szczęśliwi.
- Słucham? Radinka puściła jej rękę, a potem krzyknęła przez ramię:
- Shanna, nigdy nie zgadniesz, kto tu jest!
- Idę. - Z pokoju dziecięcego wyszła kobieta, pchając wózek. Miała jasne włosy i była
odrobinę pulchna po niedawnej ciąży. W wózku leżał maleńki noworodek, z różową,
83
delikatną skórą i jedwabistą chmurką czarnych włosów.
Lara pochyliła się nad wózkiem, żeby się lepiej przyjrzeć.
- Jaka śliczna mała. - Z delikatnych rysów domyśliła się, że to dziewczynka. Kolejną
wskazówką był różowy kocyk. Lara spojrzała na matkę dziecka. - Dzień dobry. Jestem
Lara Boucher.
- Och. Słyszałam o pani.
- Wszyscy to mówią - mruknęła Lara. Shanna roześmiała się wesoło.
- Proszę się nie martwić. Słyszeliśmy same dobre rzeczy. Ja jestem Shanna, i bardzo
proszę, mówmy sobie po imieniu. To moja córka Sofia. I chyba poznałaś już mojego syna
Constantine'a?
- Tak. - Lara uśmiechnęła się do chłopca o różowych policzkach.
- Jest przeznaczona Jackowi - oznajmiła Radinka. Lara przełknęła ślinę.
- N-nie powiedziałabym. Ledwie go znam.
- Cóż, w takim razie musimy go oplotkować, prawda? - Oczy Shanny błyszczały psotnie. -
Robby mówił, że jesteś bardzo ładna. I niewątpliwie miał rację.
- Connor powiedział, że będą z tobą kłopoty - dodał Constantine.
- Tino. - Shanna skarciła syna spojrzeniem i znów zwróciła się do Lary: - Connor po prostu
się martwi, żeby Jackowi nie stała się krzywda. Wszyscy tu jesteśmy jak jedna wielka
rodzina. Nie chciałabyś zjeść z nami kolacji? Właśnie szłyśmy do stołówki.
- Ja zjem makaron z serem! - Tino pobiegł korytarzem, brykając wesoło.
- Poszłabym z przyjemnością, ale Howard chyba wolałby, żebym siedziała na miejscu. -
Lara wskazała salę konferencyjną.
- Och, nie martw się o to. - Shanna machnęła lekceważąco ręką. - Zobaczy cię na monitorze
i będzie wiedział, że jesteś z nami. Chodz.
Lara wzięła torebkę, zamknęła drzwi sali i ruszyła z kobietami korytarzem w stronę holu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •