[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wypij to - powiedziała Terry Simmons swym zwykłym burkliwym głosem. Jej energiczny sposób bycia
podziałał na Larę jakoś dziwnie uspokajająco. - Bo zmarzniesz. Nie możemy pozwolić, żebyś tu przy nas wpadła
w chorobę. Kelly cię potrzebuje.
Spojrzenie Lary pobiegło w kierunku studni, potem odszukała wzrokiem Stevena. Uśmiechnął się do niej, co na
chwilę podniosło ją na duchu, i wrócił do przerwanej dyskusji. Opuścili w dół linę, by zmierzyć głębokość, po
czym rozmowa się ożywiła. Z dosłyszanych urywków wywnioskowała, że spierają się o to, co robić dalej.
Najwyrazniej przeważyło zdanie Stevena, bo skinął głową zadowolony i ludzie zabrali się do pracy.
Podszedł do niej. Zajrzała mu w twarz, szukając jakichś oznak nadziei. Był ponury.
- Nie idzie po twojej myśli, prawda?
- Obawiam się, że nie. Jest o wiele głębiej, niż sądziłem. Co gorsza, studnia jest zbyt wąska, żeby ktoś z nas
mógł się opuścić w dół.
- Ja moglabym spróbować - zaofiarowała się gorączkowo. Cały czas miała przed oczyma Kelly, tym bardziej
przerażoną, im dłużej pozostawała sama w ciemności.
- Sprawdziłam wcześniej, kiedy czekałam na ciebie. Na pewno się zmieszczę.
Potrząsnął głową.
- Nie. Tobie by się też nie udało.
- Skąd wiesz? Steven, musimy coś zrobić, cokolwiek bądz. Pozwól mi spróbować.
- Do diabła, tylko porwiesz skórę na strzępy, nawet jeśli się tam zmieścisz. Studnia zwęża się znacznie około
trzech metrów niżej, nie dasz rady się przecisnąć. Zapewniam cię, że wiem, co robię. Sprowadziłem sprzęt
wiertniczy.
~ Po co? - zapytała i nagle przypomniała sobie akcję ratunkową małego dziecka w Teksasie, ktora przyciągnęła
uwagę opinii publicznej na całym świecie. - Zamierzasz wykopać drugi tunel?
- Chcemy spróbować. Przy odrobinie szczęścia powinno się udać.
Ale Lara zapamiętała, że udręka tej rodziny z Teksasu trwała dłużej niż dwa dni. Przymknęła oczy, a potem
spojrzała na niego i zapytała spokojnie: - Pora, żebym wezwała Tommy'ego, prawda? Steven ujął jej dłoń i mocno
uścisnął. Nie chciał kłamać.
- Tak myślę.
Była mu wdzięczna za szerość. Starała się nawet uśmiechnąć,' ale nie udało jej się.
- Dobry Boże, ja tego nie wytrzymam.
Steven położył jej ręce na ramionach i spojrzał w pełne łez oczy.
- Wytrzymasz. Jesteś naj dzielniejszą kobietą, jaką znam. Teraz chodz, uspokój Kelly, powiedz jej, co chcemy
zrobić. Potem zadzwonisz do brata.
Mężczyzni rozstąpili się, by ją przepuścić. Logan siedział na ziemi na brzegu dołu i grał skoczną melodię na
fujarce, takiej samej jak ta, którą dał Larze dla Jennifer. Kiedy na widok Lary przerwał, usłyszeli, jak Kelly woła,
żeby jeszcze grał.
- Zaraz ci zagram, zaczekaj momencik. Twoja ciocia Lara jest tutaj.
Lara opadła na kolana, spojrzała na Stevena.
Położył jej ręk.ę na ramieniu. Westchnęła z drżeniem i zawołała w dół.
- Kelly, słyszysz mnie?
- Ciocia Lara? - Drżący głos zdawał się dobiegać z daleka.
- Tak, kochanie, to ja.
- Słyszę cię, ciociu, ale nie widzę - doszło z dołu żałosne zawodzenie.
- Wiem, że mnie nie widzisz, dziecinko, ale jestem tutaj przy tobie. Pan Drake też tu jest ze mną. Pracuje, żeby
wydostać cię na zewnątrz.
- Chcę już teraz.
- Niedługo cię wydobędziemy.
- Powiedz, żeby się za bardzo nie ruszała - Wyszeptał Steven. - Mogłaby się zsunąć jeszcze niżej.
- Kochanie, postaraj się nie ruszać. Zrób to dla cioci. Za chwilę usłyszysz wielku huk, ale się nie przestrasz. To
będą tylko takie wielkie maszyny, które ci idą na pomoc.
- Zostaniesz ze mną?
Lara spojrzała na Stevena, ale on potrząsnął przecząco głową.
- Muszę na chwilę odejść, ale pan Drake będzie tu blisko i będzie na ciebie uważał.
- Chcę ciebie - załkała.
- Będę niedaleko, dziecinko, i wkrótce będziesz tu ze mną.
- Obiecujesz? - Obiecuję. - Steven dotknął jej ramienia. Sprzęt do wiercenia był już na miejscu, gotowy do
pracy.
- Kelly, muszę się już odsunąć. Bądz teraz naprawdę dzielna, dobrze?
- Dobrze. Pa, ciociu.
Larę coś ścisnęło za gardło. Odwróciła się i od razu wpadła w szerokie ramiona Terry Simmons.
- Chodz, dziewczyno. Trzymasz się doprawdy świetnie. Steven się tutaj wszystkim zajmie. - Muszę zadzwonić
do Tommy'ego.
- No to chodzmy.
Zmuszona od najmłodszych lat brać na siebie odpowiedzialność, Lara nie zwykła polegać na innych. Z Terry
Simmons nie zamieniły dotąd nawet kilku zdań, a mimo to czuła, że może się na niej oprzeć. Na swój spokojny,
szorstki sposób Terry utrzymywała ją przy zdrowych zmysłach, zmuszała do koncentrowania się r'aczej na tym,
co jest do zrobienia, niż na spekulowaniu, co się może zdarzyć. Larze było razniej w towarzystwie tej starszej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl