[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ła na siedzenie. Jak mogła sądzić, że ślady zmęczenia
i napięcia zatuszuje kosmetykami?
Zaciskając usta, spojrzała na piękny dom Nasha.
Nie. Nie pokaże mu się w tak żałosnym stanie.
Powinna wyglądać lepiej niż zwykle, a nie jak kupka
nieszczęścia... I żadnych płaczliwych tonów. On po
trafi utrzymać styl. Tyle czasu myślała, że jest bez
troskim, pewnym siebie facetem. Nie będzie od niego
gorsza.
Odetchnęła głęboko. Potem szeptem wypowiedzia
ła zaklęcie. Cienie spod oczu zniknęły, policzki na
brały koloru. Kiedy wysiadła z samochodu, jej twarz
promieniała świeżością. Może serce biło za mocno,
ale o tym wiedziała tylko ona.
Z przyklejonym do ust uśmiechem zapukała do
drzwi. Paniczny strach ściskał ją za gardło.
- Zaraz, cholera, chwileczkę! - Mrucząc wściekle
pod nosem, Nash wciÄ…gnÄ…Å‚ spodnie na mokre nogi.
Boso, z nagim torsem i nie rozczesanymi włosami,
szarpnął za klamkę. - Słucham... - Osłupiał. Przez
kilka długich sekund stał jak rażony piorunem, nie
odrywajÄ…c od niej oczu.
Zniewolenie
189
Była piękna i świeża jak poranek. Miał wrażenie,
że woda na jego skórze zaczyna parować. Oparł się
plecami o framugÄ™.
- Cześć. - Pocałowała go pierwsza. - Wyciągnę
Å‚am ciÄ™ spod prysznica?
- Tak jakby... - Palcami próbował uładzić mokre
włosy. - Dlaczego nie jesteś w sklepie?
- Wzięłam wolny dzień - powiedziała naturalnym
głosem i, nie czekając na zaproszenie, weszła do
środka. - Dobrze spałeś?
- Powinnaś wiedzieć. - Jej łagodny uśmiech draż
nił go, a zarazem podniecał. - Morgano, co ty ze
mną zrobiłaś?
- Ja? Z tobą? - Zwlekała z odpowiedzią, żeby nie
stracić panowania nad głosem. - Zdaje się, że nie
wypiłeś jeszcze porannej kawy. Zaraz ci podam.
Chwycił ją gwałtownie za ramiona, zanim zdążyła
się odwrócić.
- Sam zrobiÄ™ kawÄ™.
- Dobrze. - Dostrzegła gniew w jego oczach. -
Może wolisz, żebym wpadła trochę pózniej?
- Nie. Załatwimy to teraz. - Kiedy zniknął w ko
rytarzu, Morgana zacisnęła powieki. Katastrofa
wisiała w powietrzu. Załatwimy to" zabrzmiało
w jego ustach jak skończymy z tym". Chciała zro
zumieć natychmiast - pójść za nim do kuchni, ale
zabrakło jej odwagi. Usiadła w salonie na brzegu
krzesła.
Nie spodziewała się zastać Nasha w złym humo
rze. Był zimny i opryskliwy. Tak jak wczoraj, kiedy
rozmawiał z Leeanne. Ogarnęła ją czarna rozpacz.
Aż do dzisiaj nie miała pojęcia, jak bardzo można
zranić człowieka takim lodowatym wzrokiem...
Zaczęła krążyć po pokoju, jedną rękę trzymając
Nora Roberts
190
na brzuchu. Dopiero po chwili dostrzegła swój mi
mowolny gest i blado się uśmiechnęła. Przysięgła
sobie w duchu, że bez względu na to, co się stanie
- będzie bronić tego życia. Za wszelką cenę.
- Twoje kwiaty potrzebują więcej wody - rzuciła
przytłumionym głosem.
- Chyba nie jestem w nastroju do rozmowy
o kwiatach.
- Właśnie widzę. Więc o czym będziemy rozma
wiać?
- Chcę poznać całą prawdę.
Morgana posłała mu twarde, kpiące spojrzenie.
- Do usług. Od czego mam zacząć?
- Wszystko jedno, tylko przestań grać ze mną
w ciuciubabkę. Mam tego serdecznie dosyć, rozu
miesz? Jestem zmęczony. - Z rękami skrzyżowanymi
na piersiach, ponurą miną i pałającym wzrokiem
Nash zaczął przemierzać salon w tę i z powrotem,
od okna do przeciwległej ściany. - Cała ta historia
była dla ciebie komedią, prawda? Jak długo mo
głabyś ją ciągnąć? Od pierwszej chwili, kiedy wszed
łem do sklepu, upatrzyłaś mnie na swoją ofiarę -
partnera do zabawy, w której tylko ty wiedziałaś,
co jest grane. Mój stosunek do twoich... talentów
drażnił cię, ranił twoją ambicję, więc postanowiłaś
pokazać, co potrafisz.
Jej serce pękało z bólu, ale odpowiedziała silnym
głosem, patrząc mu prosto w oczy.
- Powiedz lepiej otwarcie, o co ci chodzi. Bo jeśli
mówisz, że pokazałam, kim jestem, to nawet nie
mogę zaprzeczyć. I wcale się tego nie wstydzę.
Odstawił z trzaskiem filiżankę i prawie cała kawa
rozlała się po stole. Czuł się zdradzony. To uczucie
było tak dojmujące, że odbierało mu rozum. Kochał
Zniewolenie
191
ją. To ona sprawiła, że ją pokochał. Zdemaskował
jej grę, a ona stała teraz przed nim - spokojna, pięk
niejsza niż kiedykolwiek.
- Chcę wiedzieć, co ze mną zrobiłaś. Chcę, żebyś
to cofnęła... zdjęła ze mnie swój urok.
- Mówiłam ci, że nie...
- Spójrz mi w oczy. - Chwycił ją za ramiona. -
Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie wymachiwałaś
nade mną swoją różdżką ani nie wypowiedziałaś żad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]