[ Pobierz całość w formacie PDF ]

OGIEC NA PRERII
 Widzę, że ledwie trzymacie się na nogach  powiedział major
Whistler, komendant fortu Wisconsin do stojÄ…cego dragona.  UsiÄ…dzcie i
wszystko spokojnie powtórzcie jeszcze raz.
%7łołnierz opadł ciężko na podsunięte krzesło. Wyglądał okropnie. Mundur pod warstwą pyłu i błota
zatracił swą barwę. W wychudłej, pokrytej kurzem twarzy płonęły chorobliwym blaskiem zaczerwienione
oczy.
Oficerowie ze współczuciem i zainteresowaniem patrzyli na przybyłego przed chwilą żołnierza.
· GeneraÅ‚ Winfield Scott prosi o wysÅ‚anie odsieczy  z wysiÅ‚kiem informowaÅ‚ dragon.  Wojsko
zostało zamknięte między ujściem Yellow River do Wisconsinu przez przeważające siły Indian. Gdy
wyruszałem, wznoszono szańce. Będą walczyć, aż przyjdziecie. Bez pomocy nie wyjdą z potrzasku.
Czerwonoskórymi dowodzi Czarny Jastrząb. Są z nim wodzowie Kickapuzów i Biały Obłok  szaman
Winnepagów.
· Jak udaÅ‚o siÄ™ wam przejść przez oblężniczy kordon?  spytaÅ‚ kapitan Ted Harlon.
· PrzepÅ‚ynÄ…Å‚em rzekÄ™ na tratwie wyplecionej z trzciny. Indianie schwycili mnie, ale uciekÅ‚em,
porwałem im mustanga i dotarłem do was,^
· KoÅ„ ledwie zipie  powiedziaÅ‚ porucznik Tom Keyer.
· Nie szczÄ™dziÅ‚em go; każda minuta jest droga.
· Kiedy opuÅ›ciliÅ›cie generaÅ‚a?  spytaÅ‚ major.
· W nocy, z szóstego na siódmego listopada.
· Jak byÅ‚o na szlaku?  zainteresowaÅ‚ siÄ™ Whistler.  W pobliżu fortu nie natknÄ™liÅ›cie siÄ™ na
Indian?
· Nie  szepnÄ…Å‚, z trudem opanowujÄ…c zmÄ™czenie, które teraz, gdy wykonaÅ‚ rozkaz, jak fala zatapiaÅ‚o
organizm. Niczego nie pragnął tylko zwilżenia wodą przełyku i snu.
· Poruczniku Keyet, zajmijcie siÄ™ goÅ„cem  poprosiÅ‚ Whistler.  Potrzebuje kÄ…pieli, pożywienia i
odpoczynku.
Dragon poszedł za oficerem zataczając się jak pijany. Gdy zamknęły si? za nimi drzwi, komendant
powiedział:
· Co wy na to, panowie?
· Goniec przyniósÅ‚ rozkaz generaÅ‚a, trzeba natychmiast wyruszyć -odrzekÅ‚ kapitan Harlon.
· A co z fortem?
· Od dÅ‚uższego czasu nie ma czerwonoskórych w pobliżu warowni  stwierdziÅ‚ sierżant Dik Pelpin.
 Czarny Jastrząb poprowadził wszystkich wojowników przeciwko kawalerii Scotta.
· Tak to wyglÄ…da  przyznaÅ‚ Harlon.
· Wczoraj widziano Sauków przez lunetÄ™  przypomniaÅ‚ Whistler.
· KrÄ™ci siÄ™ kilkunastu dla trzymania nas w niepewnoÅ›ci  orzekÅ‚ kapitan.
· JesteÅ›cie zdania, żeby wyruszyć? Tez tak uważam.  Whistler podszedÅ‚ do mapy wiszÄ…cej na
ścianie.  Czy zdążymy? To kawał drogi.
· Zabarykadowani, mogÄ… bronić siÄ™ tygodniami  rzuciÅ‚ Pelpin.
· Z żywnoÅ›ciÄ… też nie powinni mieć kÅ‚opotu  dodaÅ‚ Harlon.  Rzeka dostarczy ryb, a konie miÄ™sa.
· Zabierzemy goÅ„ca. Tamte obszary sÄ… maÅ‚o znane. Mapa posiada nieÅ›cisÅ‚oÅ›ci. Goniec uÅ‚atwi nam
drogę.  Major zastanawiał się chwilę.  Ilu ludzi zostawimy w forcie? Dwudziestu wystarczy?
· Musi.
· Też tak sÄ…dzÄ™. Kto obejmie dowództwo fortu?  Niebieskie oczy komendanta spoczęły na
Harlonie.
· WolaÅ‚bym pojechać  powiedziaÅ‚. WróciÅ‚ porucznik Tom
Keyet.
· To może wy, poruczniku, bÄ™dziecie'czuwać nad warowniÄ…?
· ZastosujÄ™ siÄ™ do rozkazu, sir  odrzekÅ‚ Tom.
 Zgoda. Ogłoście alarm. Za godzinę wyruszamy  rozkazał
Whistler.
Stu kawalerzystów opuściło fort Wisconsin. Trzyosobowe grupki zwiadowców krążyły dla
bezpieczeństwa wokoło szwadronów. Gnali kłusem. Na czele jechał major Whistler, nieugięty wróg
czerwonoskórych, i kapitan Ted Harlon, który stosunkowo niedawno wraz z porucznikiem Keyetem,
objął służbę w forcie. Nikt ze zwiadowców ani żaden z kawalerzystów nie dostrzegł Indian śledzących
marsz kawalerii.
Okrągły Orzech, Długie Pióro i Gibki Wąż zatrzymali mustangi. Zrudziałe trawy prerii biegły aż po
daleki las.
 Tam!  wskazał ręką Okrągły Orzech.
Daleko, bardzo daleko poruszał się jezdziec, a za nim w znacznej odległości jeszcze pięciu.
 Zcigają go  stwierdził Gibki Wąż.
 Będą przejeżdżać w pobliżu, zobaczymy, kim są  powiedział Długie
Pióro ześlizgując się z grzbietu wierzchowca.
Dwaj wojownicy poszli za jego przykładem. Przemawiając do mustangów i poklepując je po karkach,
sprawili, że zwierzęta położyły się na ziemi. Usiedli obok nich. Wśród wysokich traw stali się
niewidoczni.
Minęło parę minut. Samotny jezdziec był już blisko. Rumak kluso-^ wał z wielkim wysiłkiem. Człowiek
w uniformie żołnierza Unii leżał niemal na jego karku. Poza nim, może w odległości mili. mknęli
czerwonoskórzy.
 Chyba Saukowie  szepnął Okrągły Orzech.
 Ugh, poznaję Wilczą Aapę! - zawołał Gibki Wąż.
Przeczekawszy, ąż biały minie ich kryjówkę, Długie Pióro podniósł się i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •