[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego elementami, na mgnienie oka odkrywając tu i tam fragmenty ciała. Piersi
miała tak wysokie, że w pustej przestrzeni pod nimi, a właściwie pod luzno
zwisającym materiałem, mogło się ukrywać klocowate cielsko.
Dzień dobry. Zajmę pani, o ile można, kilka minut. Można? zerknąłem ponad
jej ramieniem do mieszkania.
Teoretycznie tak. Ale o co chodzi?
O Hardy'ego Skipermana.
Coś błysnęło w jej ciemnych oczach. Odwróciła się i poszła przodem. Dzięki
temu ruchowi mogłem stwierdzić, że jej figura daleka jest od modelu kloca.
Zamknąłem drzwi, nie odrywając wzroku od idącej przede mną Joany Ti. Wstęgi,
szarfy czy paski poruszały się nie zawsze zgodnie z moim życzeniem, zrozumiałem,
że to będzie ciężka rozmowa.
Czym mogłabym pana poczęstować? zapytała Joana. Miałem pewien pomysł, ale
powstrzymałem się od jego zaprezentowania.
Tym, co przyrzÄ…dzi pani sobie.
Nie sądzę, żeby pan dał radę to wypić uśmiechnęła się. Mieszanka ziół
pomagająca w spalaniu tłuszczu. Jestem modelką w Akademii Plastycznej.
W takim razie na pewno wezmę od pani przepis na te zioła. Jak widzę, są
nadzwyczaj skuteczne.
Najlepiej działają poprzedzone koniakiem.
No to może od tego zacznijmy. Z przyjemnością przyglądałem się, jak pochyla
się nad niskim barkiem. Zawsze zazdrościłem artystom, ale dopiero teraz
zrozumiałem przyczynę tej zazdrości.
Jestem uodporniona... Wyprostowała się i podeszła do mnie, niosąc dwa
pozbawione podstaw kieliszki z jasnozłotą cieczą. Podała mi jeden i usiadła na
kanapie. Wygłupiłem się, zgadzając się na fotel. Na taki lakier dokończyła
wypowiedz. Pozowałam już czterem rocznikom. Ci chłopcy to dopiero mają języki
naoliwione. Ale warunki kontraktu są jednoznaczne, chociaż powszechnie mówi się:
Zrobiły na niej dyplom trzy roczniki . Sztuka z jednej strony, a błoto z
drugiej.
Uniosła swój kieliszek i zanurzyła usta. Uświadomiłem sobie, że patrzenie jej
w oczy i widzenie jednocześnie wszystkiego, co przy każdym ruchu się odsłania,
nie sprawia mi żadnej trudności. Zaraziłem się tym od Keina. Podałem jej
licencjÄ™.
Szukam Hardy'ego Skipermana.
Rzuciła okiem na dokument. Znowu umoczyła usta w koniaku. Najwyrazniej lubiła
ten alkohol. Coraz trudniej przychodziło mi się koncentrować.
Wyparował dwa lata... trochę mniej, rok i osiem miesięcy temu.
Bez pożegnania?
Bez.
Hm... A co to był za człowiek?
Nic ciekawego powiedziała i popatrzyła wyzywająco. Na pewno nie królewicz
z bajki. Oparła głowę na brzegu kanapy i wbiła spojrzenie w sufit.
Zaskoczyła nas kiedyś ulewa. Staliśmy razem prawie godzinę w bramie. Był mokry,
jakby skoncentrował się na nim cały deszcz. Zabrałam go tu na drinka, pozwoliłam
zostać. Tylko niech mi pan nie mówi, że zasługuję na coś lepszego rzuciła
skośne, malajskie spojenie. Mam dwadzieścia sześć lat i żadnych szans. Mogę
tylko użyć życia, ale nie chcę. To znaczy, nie chcę na okrągło. Hardy zaspokajał
moje samicze ciągoty: gotowałam mu, trochę zrzędziłam, co jakiś czas wyrzucałam
go i przyjmowałam przeprosiny. Roczna gra. Spał na kanapie. Nie przychodziłam do
niego, ale to ja byłam stroną aktywną, on ledwo za mną nadążał. A ja... Jak
wszystkie kobiety, nie nadążam za cywilizacją. Wyzwolenie nie idzie w parze z
obiadkami, firaneczkami, dzieciuszkami, cholera.
Jednym łykiem dokończyła swój koniak i energicznie poderwała się z kanapy.
Mignęła szczupła, agresywna noga. Po raz pierwszy w życiu zamarzyło mi się, żeby
koniak wpływał na mnie uspokajająco. Ayknąłem. Działał jednak po staremu. Panna
Ti wróciła na swoje miejsce nie patrząc na mnie. Pozbierałem do kupy resztki
samokontroli.
Z czego żył? zapytałem, żeby wyrwać ją ze spowiedniczego nastroju.
Przeżyłem kilka takich scen w życiu i wiedziałem, czym się kończą. Albo
wyrzucano mnie z domu, pokrywając tym zakłopotanie i wstyd, albo występowałem w
charakterze taśmy korekcyjnej, wymazującej w łóżku bolesne fragmenty życiorysu.
Zasiłek i dorywcze prace. Był konserwatorem sprzętu geologicznego. Uniosła
do ust kieliszek i popatrzyła na mnie przez szkło. Dobrze, że mnie pan
zawrócił na właściwą drogę. Wracam do Hardy'ego. Dwa miesiące przed zniknięciem
wpadł do mieszkania jak huragan, miał furę niepotrzebnych prezentów i jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]