[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pytanie: Czy wystarczy mi siły, aby prze\yć utratę Willa?
 Jak ci mówiłem  odezwał się Paul, starannie dobierając słowa 
dostałem pracę w Connecticut. Pamiętasz stary dom, który kiedyś oglądaliśmy?
Ten, który chciałaś wyremontować?
Skinęła głową w milczeniu. Te wspomnienia nale\ały do innej osoby,
jakby pochodziły z cudzego \yciorysu. Miała ju\ swój wymarzony dom i
mę\czyznę, który pomagał go zbudować.
 Gdybyś chciała spróbować jeszcze raz...
 Paul, daj spokój  nie pozwoliła mu skończyć.
Dwa lata temu oddałaby wszystko, aby usłyszeć taką propozycję, ale teraz
powrót do byłego mę\a nie wchodził w rachubę. Miała swoje \ycie, pracę, nowy
dom i Willa... na razie. Dotknęła dłoni Paula.
 Przykro mi.
Wzruszył ramionami i westchnął.
 No có\. Trudno.
 Trzymaj siÄ™.
 Ty te\.  Chyba mówił szczerze. Przywołał taksówkę, a sam ruszył w
przeciwnÄ… stronÄ™.
Po dwunastym sygnale Carolina odło\yła słuchawkę. Nikt w domku nie
odbierał telefonu. Ciekawe, czy Brad i Will dogadali się, czy pokłócili? A mo\e
obaj wyjechali z Arizony w nieznanym kierunku? Usiadła cię\ko na łó\ku i
wbiła nie widzące spojrzenie w pusty ekran telewizora.
Musiała porozmawiać z Willem, usłyszeć jego głos. Musiała się
dowiedzieć, czy zastanie go w domu po powrocie. Gdzie on się podziewał?
Jeszcze raz podniosła słuchawkę i wykręciła numer. Nie odchodz, Will. Jeszcze
nie.
Will, rozparty na krześle z puszką piwa w ręku, obserwował Brada, który
próbował namówić młodą blondynkę do zdjęcia kelnerskiego fartuszka.
Nie przypadł mu do gustu lokal, do którego zaciągnął go Brad  przy
barze typy spod ciemnej gwiazdy, muzyka głośna do przesady, no i ten ból,
który wprost rozsadzał mu głowę... Zatęsknił za Square Peg Tavern. To tam
wybrał się z Caroliną, tam w tańcu trzymał ją w ramionach. Ona tuliła się do
niego, by za chwilę dać mu do zrozumienia, \e nie \yczy sobie bli\szych
kontaktów.
Zmarszczył czoło i wypił łyk piwa. Chyba powinien stąd wyjść.
Powstrzymywała go myśl o pustym domku. Gdzie mogła być teraz Carolina?
Nie wierzył w to, co jej wykrzyczał w gniewie poprzedniego wieczoru 
\e go wykorzystała i \e ani trochę jej na nim nie zale\y. Z bólem w sercu
patrzył, jak odchodzi w noc. Pózniej bez po\egnania poleciała do Los Angeles,
gdzie miała zobaczyć się z byłym mę\em. Czy doszło do spotkania? I co z niego
wyniknęło?
Przeciągnął dłonią po twarzy. Po historii z Diane przysiągł sobie, \e nie
pozwoli \adnej kobiecie zbli\yć się na tyle, aby zdołała go zranić. Przelotne
znajomości, krótkotrwałe romanse, chwilowe sympatie  tak, ale nie miłość. I
oto wyłom w murze obojętności, którym się otoczył, uczyniła kobieta, która
przed nim uciekała, obawiała się okazania słabości, a kiedy ju\ zgodziła się na
bli\szy kontakt, zawładnęła jego zmysłami i duszą.
A on pozwolił jej odejść. Wcią\ rozpamiętywał słowa, które padły z ust
Caroliny tu\ przed jej wyjazdem.
Nie zamierzał więcej dzwonić do Los Angeles. Postanowił zaczekać na
powrót Caroliny. Rozmówią się, on wyzna jej swe uczucie, a potem odejdzie,
jeśli Carolina tego będzie chciała.
 Muszę porozmawiać z Willem  oznajmiła Carolina.
 Jest w nowym domu, z brygadą budowlaną  poinformował Brad, który
odebrał telefon.  Wpadłem na chwilę po prowiant.
 Idz po niego, Brad. Proszę. Zadzwonię za piętnaście minut.
 Dobra. Jest zły jak osa.
Carolina westchnęła i trochę się rozluzniła. Will wcią\ pracował przy
budowie domu. ZÅ‚y czy nie, ju\ za parÄ™ minut z nim porozmawia.
 Hej, z tobą wszystko w porządku?  zaniepokoił się Brad.
 Nie  odparła zgodnie z prawdą  ale ju\ trochę lepiej. Idz po niego. Za
chwilÄ™ zadzwoniÄ™.
Odczekała kilkanaście minut, zastanawiając się, co ma powiedzieć.
Zdecydowała się na najprostsze wyjście  przeprosi Willa, poniewa\ to ona
wyjechała bez po\egnania. Odebrał telefon po drugim sygnale.
 Cześć  przywitał się, jak gdyby nigdy nic. Serce Caroliny omal nie
wyskoczyło z piersi.
 Will?
 Tak?
Słyszała jego oddech. Musiała powiedzieć to, co zaplanowała, zanim
sparali\uje ją cisza w słuchawce.
 Przepraszam.  Nie zdołała opanować dr\enia głosu.  Nie powinnam
skłamać Bradowi na nasz temat. Gdybym była szczera, nie doszłoby do tego
wszystkiego.
 Caro...  zabrzmiało w ustach Willa jak miłosne zaklęcie.  Nie wiem,
co się stało, ani kto powinien przepraszać. Ja... Kiedy wracasz do domu?
Zamknęła oczy.
 Jak najszybciej zdołam.
 Wszystko będzie dobrze. Tylko wróć do domu. Wyjadę po ciebie na
lotnisko.
 Dobrze.
Dalej ściskała słuchawkę, nie chcąc jeszcze się po\egnać.
 Carolina?
 Tak?
 Dzięki, \e zadzwoniłaś.
Odprawa pasa\erów zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Obładowana
baga\ami, wciśnięta między dwóch agentów ubezpieczeniowych, Carolina na
pró\no próbowała uspokoić bijące w szaleńczym tempie serce. Jeszcze tylko
kilka chwil, kilka metrów i stanie twarzą w twarz z Willem.
Trudno było go nie zauwa\yć, bo przerastał o głowę innych
oczekujących, z Bradem włącznie. Carolina na pró\no nakazywała sobie spokój.
 Cześć  powiedziała, stając przed Willem. Pragnęła zarzucić mu
ramiona na szyję, przytulić się i wyznać, \e ostatnie trzy dni ledwo prze\yła.
Zamiast tego stała jak słup i wpatrywała się w niego z głupią miną.
Uwolnił ją od baga\y, a potem wziął w ramiona. Dokładnie tak jak
chciała.
 Cześć  szepnął jej na ucho.
Zadr\ała, kiedy przygarnął ją mocniej. Czuła ciepłe, silne ciało, wdychała
znajomy zapach. Najwyrazniej był rad, \e znowu są razem.
 Mój samolot odlatuje za pół godziny  obwieścił Brad.
 Jesteście nadal przyjaciółmi?  spytała.
 Tak, oczywiście, prawda?  Brad zerknął na Willa, który kiwnął głową.
 Idę do wyjścia siódmego.
Will podniósł torby Caroliny i ramię w ramię ruszyli za nim.
Na parkingu przed portem lotniczym Will doszedł do wniosku, \e ju\
wystarczająco długo się hamował.
Umieścił baga\e Caroliny na tyłach cię\arówki, przyciągnął ją do siebie i
namiętnie pocałował. Chciał przeprosić, ale właściwie co takiego zrobił?
Pragnął wyznać, \e kocha, lecz w końcu pozwolił, aby przemówiły usta i ręce.
 Tęskniłem za tobą  szepnął, gdy na chwilę oderwali się od siebie dla
nabrania oddechu.
 Ja te\ tęskniłam.
 Musimy porozmawiać.
Carolina skinęła potakująco głową, lecz nadal trwała w objęciach Willa.
Ktoś na parkingu zniecierpliwiony nacisnął klakson  samochód Willa musiał
utrudniać wyjazd  wsiedli więc do cię\arówki i ruszyli do domu. Od Prescott
dzieliło ich półtorej godziny jazdy. Will zastanawiał się, jak zacząć rozmowę.
 Martwisz się jeszcze o Brada?  spytał.
 Nie, i nie wiem, dlaczego tak się denerwowałam.  Carolina przekręciła
się na siedzeniu tak, by patrzeć na Willa.  A właściwie wiem. Tylko \e trudno
mi o tym mówić.  Westchnęła.  Wszystko przez obcią\enia z mał\eństwa, i
kompleksy, jakich się przez nie nabawiłam. Otó\ Paul porzucił mnie dla
młodszej, a ja... tym bardziej nie potrafiłam uwierzyć, \e pociągam mę\czyznę
młodszego ode mnie.  Przeniosła wzrok na horyzont.  Jest tyle atrakcyjnych
dziewcząt. A kiedy się... kochaliśmy...  Z oczu Caroliny popłynęły łzy.
Will zjechał na pobocze i zatrzymał samochód.
Pragnął utulić Carolinę, ale nie chciał odkładać rozmowy.
 Powiem ci, co mnie dręczy  podjęła Carolina, nie ocierając łez.  Nie
wiem, czy zniosę ból naszego rozstania, a jednocześnie całą sobą pragnę naszej
bliskości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •