[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tylko w jednym miejscu miał szansę wydostać się ze swego więzienia, a miejsce to
znajdowało się na platformie szóstej. Nikt spośród załogi statku nie wiedział, że Deeming tu jest.
On sam nie był nawet pewien, skąd ten statek przyleciał, ani dokąd zmierza, ani też na jakiej
planecie znajduje się w tej chwili! Jeśli wyląduje na innej platformie, będzie musiał pozostać
w ukryciu, po czym poleci dalej z całym statkiem i albo zdechnie z głodu, albo będzie się darł
przez radio, aż zostanie wyciągnięty w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze przez
niewłaściwych ludzi.
Włączył nadajnik i nastroił na częstotliwość lądowania.
 Pryskaj stąd, kapitanie. Numer szósty jest nasz  powiedział stanowczym głosem. Miał
nadzieję, iż kontrola lotów pomyśli, że to ktoś z załogi mówi do kapitana, podczas gdy kapitan 
będzie  przekonany, że to kontrola lotów.
Usłyszał jakieś mruknięcie z interkomu, ale nie zrozumiał ani słowa. Statek wyhamował,
lecz po chwili znowu zaczął opadać. Deeming czekał w napięciu błagając swój mózg, by coś
wymyślił, cokolwiek, a potem dosłownie rozpłakał się z ulgi, gdy zobaczył odzianą w skafander
figurkę, która wybiegła z budynku i pognała do migowca stojącego na platformie szóstej.
Stateczek uniósł się w górę i wylądował w czwórce, a ten, w którego nodze tkwił Deeming,
osiadł na przeznaczonej mu platformie.
Przez chwilę leżał cały rozdygotany, a potem uśmiechnął się. Zastanawiał się, czy kapitan
i oficer kontroli lotów pomyślą pózniej nad piwem, żeby zapytać siebie wzajemnie, kto to kazał
pryskać. Właśnie w ten sposób, orzekł Deeming, zaczynają, się bójki w lokalach.
Raz jeszcze omiótł penetroskopem teren dookoła, a potem już nie zwracał uwagi na scenerię.
Schwycił metalowy pierścień wystający z podłogi komory i przekręcił go. Ledwie słyszał lekkie
tykanie włączających się przekazników, po czym płyta, na której leżał, zaczęła się opuszczać.
Dojechała do powierzchni platformy i weszła jeszcze głębiej. Pewien swego, włączył reflektor
hełmu; z zewnątrz nie będzie widać nic poza wielką, okrągłą stopą podpory silnie wspartą
o betonowe podłoże. Kto mógł wiedzieć, że wciska ona w ziemię odpowiadający jej wielkością
krążek betonu.
Ruch płyty ustał; Deeming zobaczył po prawej stronie niszę wykutą w betonowej ścianie.
Błyskawicznie wturlał się do niej, gdyż płyta, która zwiozła go w dół, już ruszała z powrotem do
góry. Bezszelestnie przesunęła się obok niego  nie zdawał sobie sprawy, że była aż tak gruba 
a następnie stała się stropem podziemnej komory, która teraz się wyłoniła. Zeskoczył na dno.
Miejsca było tu niewiele  tyle tylko, dla niego i maleńkiej łodzi ratunkowej, która przyzywała
go złotymi refleksami na wypolerowanej, przyprószonej pyłem powierzchni.
Aódz miała kształt kuli, na pierwszy rzut oka zbyt małej, by mogła się na cokolwiek przydać.
Pojedynczy fotel zaprojektowany był dla ty znacznie niższej od niego  i znacznie chudszej, jak
sobie uświadomił, gdy gniewnie mrucząc wciskał się weń. Pulpit sterowniczy okazał się
nieskomplikowany. Materiał, z którego wykonano kadłub, był od wewnątrz całkowicie
przezroczysty. Cała siłownia statku musiała znajdować się pod fotelem.
Kciukiem nacisnął guziczki w pasie skafandra i czekał. Po chwili usłyszał Syk powietrza,
którym jego skafander wypełniał maleńką kabinę; zaraz potem czujniki, które przeprowadziły
analizę atmosfery i sprawdziły hermetyczność pojazdu, zabłysły wesoło światełkami.
Z westchnieniem ulgi zrzucił hełm i odpiął rękawice. W torbie u pasa znalazł żeton dla Ybo 
krążek osmu z nieregularnymi krawędziami, jak szczególnie skomplikowany krzywik. Wrzucił
go do szczeliny autopilota i pewnym ruchem, nacisnÄ…Å‚ czerwony guzik.
Nie było żadnego dzwięku. Wydało mu się, jakby łódz nieco osiadła, a potem mignęła mu
z zewnątrz owa nieopisana, niepokojąca szarość. Deeming nie przejmował się odgłosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •