[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Oczywiście, że to jest myśl! Rozejrzałem się więc za jakimś, najniewinniejszym nawet,
potwierdzeniem. I znalazłem je. Jedna z nalepek na bagażu hrabiny była lekko wilgotna.
Akurat traf chciał, że zakrywała wypisane na walizce inicjały hrabiny. Odlepiono ją więc i na
powrót przymocowano w zupełnie innym miejscu.
 Zaczynasz mnie przekonywać  odezwał się monsieur Bouc.  Ale hrabina Andrenyi& z
całą pewnością&
 A teraz, mon vieux, musimy zrobić zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i podejść do tego
zagadnienia z zupełnie innej strony. Jak, według pierwotnego zamiaru, miało wyglądać to
morderstwo w oczach osób postronnych? Proszę nie zapominać, że śnieg pokrzyżował plany
mordercy. Wyobrazmy sobie przez chwilę, że śnieg wcale nie spadł, że pociąg jechał zgodnie z
rozkładem. I co wtedy by się zdarzyło?
Załóżmy z dużym prawdopodobieństwem, że morderstwo odkryto by wczesnym rankiem na
granicy włoskiej. Zeznania złożone włoskiej policji byłyby mniej więcej takie same. Istnienie
anonimów z pogróżkami wyjawione przez monsieur MacQueena, monsieur Hardman opowiada
swoją historię, pani Hubbard z ochotą mówi, jak jakiś mężczyzna przeszedł przez jej przedział,
odkryto by guzik. Wyobrażam sobie, że tylko dwa wydarzenia przybrałyby inny obrót.
Mężczyzna przeszedłby przez przedział pani Hubbard przed godziną pierwszą, a mundur
konduktora znaleziono by w jednej z toalet!
 To znaczy?
 To znaczy, że morderca planował, by jego dzieło przypisano komuś innemu, kto wtargnął
do pociągu. Założono by, że domniemany zabójca wysiadł z pociągu w Brodzie, gdyż mieliśmy
tam dojechać o 0.58. Ktoś prawdopodobnie minąłby się na korytarzu z obcym konduktorem.
Mundur podrzucony w widocznym miejscu miałby jasno wskazywać, że zbrodni nie dokonał
żaden z pasażerów. I tak, przyjaciele, cala sprawa przedstawiałaby się komuś z zewnątrz. Ale
przypadek wszystko zmienił. Bez wątpienia to jest powodem, dla którego ten człowiek tak
długo przebywał w przedziale swojej ofiary. Ostatecznie jednak zrozumiał, że pociąg utknął na
dobre. Należało więc wprowadzić w życie plan awaryjny. Gdyż od tej chwili stało się jasne, iż
mordercą musi być jeden z pasażerów.
 Owszem, owszem  odezwał się niecierpliwie monsieur Bouc.  Wszystko to pojmuję.
Ale gdzie tu miejsce na chusteczkę?
 Wracam do niej nieco okrężną drogą. Najpierw musicie sobie uświadomić, że listy z
pogróżkami były nienaturalne. Mogły w całości zostać skopiowane z jakiejś marnej
amerykańskiej powieści kryminalnej. Nie były prawdziwe. W rzeczywistości pomyślano je jako
żer dla policji. Musimy więc zadać sobie następujące pytanie:  Czy Ratchett dał się na nie
nabrać? Biorąc pod uwagę fakty, odpowiedz brzmi:  nie . Informacje, jakich udzielił
Hardmanowi, zdają się wskazywać na określonego,  osobistego wroga, którego tożsamość
świetnie znał. To znaczy, jeżeli uznamy, że Hardman nie skłamał. Ale z całą pewnością
Ratchett otrzymał jeden taki list, który miał diametralnie inny charakter. Ten, w którym
nawiązywano do córeczki Armstrongów, a którego fragment znalezliśmy w jego przedziale. Na
wypadek, gdyby Ratchett nie domyślił się wcześniej, ów list miał sprawić, by dobrze zrozumiał
zródło pogróżek. Ten list, jak już mówiłem, nie był przeznaczony dla postronnych oczu.
Pierwszą troską mordercy było więc zniszczenie go. I tu po raz drugi jego plany zostały
pokrzyżowane. Pierwszy raz to śnieg, drugi raz, gdy zrekonstruowaliśmy fragment anonimu.
To, że tak starannie ów list niszczono, mogło oznaczać tylko jedno: pociągiem musi
podróżować ktoś tak blisko związany z rodziną Armstrongów, że odnalezienie anonimu
81
natychmiast skierowałoby podejrzenia na niego. A teraz zajmijmy się dwoma następnymi,
znalezionymi przez nas śladami. Pominę wycior do fajki. Już dość szczegółowo mówiliśmy na
ten temat. Zabierzmy się za chusteczkę. Mówiąc najprościej, jest to ślad bezpośrednio
obciążający kogoś, kto ma inicjał  H , a kto nieumyślnie ją zgubił.
 Właśnie  wtrącił doktor Constantine.  Ta kobieta zorientowała się, że zgubiła
chusteczkę, i natychmiast podjęła kroki, by ukryć swoje prawdziwe imię.
 Zbytnio się pan pospieszył. Ja nie pozwoliłbym sobie na tak pochopne wyciąganie
wniosków.
 A mamy jakąś alternatywę?
 Oczywiście. Załóżmy, na przykład, że to pan popełnił zbrodnię i chce pan rzucić
podejrzenie na kogoś innego. Tak się składa, że tym pociągiem jedzie pewna osoba blisko
związana z rodziną Armstrongów. Jest to kobieta. Załóżmy, że podrzuca pan chusteczkę
będącą jej własnością& Kobieta zostaje przesłuchana, na jaw wychodzą jej związki z rodziną
Armstrongów  et voil?. Jest motyw oraz przedmiot wskazujący na jej winę.
 Ale w takim wypadku  zaprotestował doktor  jeżeli rzeczona osoba byłaby niewinna,
nie podjęłaby z pewnością próby ukrycia swojej tożsamości.
 Czyżby? Tak pan sądzi? Na pewno takiego zdania byłaby i policja. Ale ja znam naturę
ludzką, przyjacielu, i mogę pana zapewnić, że osoby, które niespodziewanie stają w obliczu
oskarżenia o morderstwo, choćby były absolutnie niewinne, tracą głowę i dokonują najbardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl