[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pewne jak w szwajcarskim banku. Józek, sorry, Jedynka nie takie numery
wykręcał, jak obróbka kantoru na prowincji.
- Jak taki kozak, to dlaczego stulił uszy w swym rodzinnym Zalewie?
- Głupiś. Właśnie dlatego, że z niego taki kozak, to zaczęło być mu gorąco.
Policaje węszyli tuż, tuż. No więc dlatego przyczaił się w Zalewie. Ale główką
pracować nie przestał. No i dlatego jesteśmy tutaj. A słuchać się go należy, bo raz, że
łeb ma nic od parady i dwa, że nie posłuchać go, jak się już zaczęło robotę, może
okazać się niezdrowo. Bardzo niezdrowo dla nieposłusznego... - złowrogo zawiesił
głos.
- A dlaczego w ogóle ma policja za nami węszyć? Trzeba to przyznać, że
Jedynka starannie robotÄ™ przygotowuje. Na beemce zmieni siÄ™ numery i przebije te na
silniku, do tego dowodzik rejestracyjny nie za stary, nie za nowy, żadna kontrola
drogowa niegrozna! Pojedzie się też wolniutko, dziewięćdziesiątką, żeby nie
prowokować drogówki do zatrzymania, które mogłoby być dla nas bardzo szkodliwe
przy zbytniej dociekliwości władzy. A tak tylko jechać i pieniążki z kantoru brać,
wybierać!
Dalsza rozmowa Dwójki i Czwórki dotyczyła uroków i zalet pewnej Oli. Ale
to już nie temat naszej opowieści.
Gdy Aukasz i Andrzej wrócili z treningu odczekałem w swej garażo-kryjówce.
(Nie mogłem swobodnie w dzień chodzić do domu Bieniów, bo baziakowcy
zwróciliby na mnie uwagę albo po prostu zapamiętali, a tego chciałem uniknąć). Tak
więc odczekałem spokojnie, aż Aukasz pojedzie do domu umyć się i przebrać, i wróci,
a Andrzej także doprowadzi się do porządku. Dopiero wtedy, gdy zgromadziliśmy się
w garażu, opowiedziałem chłopakom usłyszane rewelacje na temat grozby zawisłej
nad kantorem w MorÄ…gu.
Ponieważ - jak mówią - gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania (a nas było
trzech), Andrzej chciał telefonować do właściciela kantoru, by go ostrzec; Aukasz
proponował, abyśmy już teraz  uderzyli na szajkę Baziaka. A potem obaj
zaproponowali zorganizowanie zasadzki na ponumerowanych bandytów podczas ich
napadu na kantor.
Bardzo się zdziwili, kiedy ja zarządziłem zawiadomienie morąskiej policji.
- Boi się pan, że nie damy Baziakowi rady? - westchnął Aukasz.
- A ich jest tylko czterech! - z pogardą skrzywił się Andrzej.
Skinąłem głową.
- Tak, czterech. Czterech zbirów, na dodatek z okazji skoku na kantor na
pewno uzbrojonych. A ja mam...
- Dwóch szczeniaków? - mruknął Aukasz.
Uśmiechnąłem się zgodnie.
- Nie formułowałbym tego aż tak ostro... Ale w zasadzie zgadzam się. Mam do
pomocy dwóch nastolatków, którzy rwą się do walki, a w razie czego uciekną z
płaczem do mamusi...
- Do mamusi?! My?! Nigdy! Jak pan może?! - zawrzeli oburzeniem chłopcy.
Roześmiałem się.
- No już dobrze. Przepraszam. %7łartowałem. W potrzebie będziecie walczyć jak
Ryszard Lwie Serce. Tylko rzecz w tym, żeby do tej potrzeby nie dopuszczać. Ale
moja w tym głowa.
Wstałem i podszedłem do motocykla pod ścianą.
- Ta jawa jeszcze na chodzie?
- Ależ oczywiście - poderwał się Andrzej - ojciec bardzo lubi od czasu do
czasu przejechać się na niej. No i ja przygotowuję się do zrobienia prawa jazdy.
Rzeczywiście. Od trzeciego, jak to się mówi, kopnięcia motor zaskoczył.
Napełnił garaż kłębami spalin, ale wydawał się być w porządku. Ryczał - że powtórzę
za Szekspirem - jak  z bólu ryczy ranny łoś .
- A nie ma przypadkiem twój tata jakiegoś kombinezonu motocyklowego?
Taki, wiesz: od dołu po górę cały w skórę?
- Tata ma i to nie przypadkiem - z dumą odparł Andrzej. - W naszej rodzinie
przypadki eliminujemy!
Roześmieliśmy się.
- Chce pan wyjść z garażu? - pokręcił głową z niezadowoleniem Aukasz. -
Baziakowcy zobaczÄ… pana.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie zobaczą mnie konkretnie ani nikogo, kogo mogliby zapamiętać. Zauważą
tylko kombinezon i kask. A w pogawędki z nimi wdawać się nie mam zamiaru.
Gdyby moja skromna postać zainteresowała gang, w co wątpię, to zawsze Andrzej
może opowiedzieć im o kuzynie, który wpadł z odwiedzinami, a nic zastawszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •