[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po dniu pracy na roli - ogrodowej, żółty jesienny liść do zagrabienia - i wychowawczej
padam na kanapę, słuchając odgłosów z góry, gdzie Piotr drugą godzinę namawia Połę do
spania. Jest mi dobrze, ciepło (kominek przestał dymić) i nagle w cichej chatce eksplozja
telefonu: Wrrr! Instytut Szalenie Kulturalny, ministerialno-książkowy pyta, czy nie
przyszłabym w sobotę spotkać się z wiceministrem szwedzkim i urzędnikami. Ja?
NiebywajÄ…ca prawie nigdzie, ja?
Mam się uperfumować, ustroić i pędzić do Warszawy, bo misjonarze z paciorkami
przyjechali, ci, co rozdajÄ… NagrodÄ™ Nobla. Czy ja jestem siwy szaman reprezentujÄ…cy plemiÄ™
Niedojebców?
Zamknąć te ministerstwa poezji. W kulturze gorzej niż w futbolu: jedenastu gra, stu
ich reprezentuje i za nich myśli, dzieląc kasę.
Na okładce weekendowej gazety Muniek. Ktoś też jest w spisku, daje mi znaki i
specjalnie wsadził jego zdjęcie obok reklamy filmu Obcy - ósmy pasażer Nostromo. Sygnał,
że Muniek jak alien od dwudziestu lat wylęga się z wnętrza polskatości?
16 XI
Schodzenie rano do kuchni i wniebowstÄ…pienie kolorystyczne. Mieli racjÄ™ w
średniowieczu - diabeł jest czarny, piękno czerwone. Kolory są widzialnym zapachem rzeczy.
17 XI
Pola waha się w kościele, czy wrzucić do koszyka pieniążek.
- Po co? - ściska mnie za rękę.
- Aniołkom na lizaki.
Więc liże łapczywie pięciozłotówkę. Cudowne dziecięce przemienienie okrągłego w
słodkie.
Mgła, że nie widać, co za płotem. W głowie też ledwie kontury jutra. Wpatruję się w
kominek. Roziskrzone polano jest płonącym kamieniem i rozgorączkowaną skórą. Czymś
pomiędzy minerałem a ciałem - rośliną.
Deszcz, ciemności uderzają w dom wichurą. Nie mogę sobie znalezć miejsca. Wydaje
się mi, że już nie myślę, myśli się słowami, a one osuwają się na kolana przed smutkiem.
Roztapiają we łzy, w monotonne dzwięki kropli i modlitwy.
18 XI
Znowu współczująco-zatrwożona wizyta sąsiadów. Chyba po kradzieży spoczywa na
nas obowiązek stworzenia grup pościgu i wsparcia. Należy przerobić traumę, zorganizować
zespoły samoobrony. Odwiedzający nas  po szkodzie przynoszą różne wersje poprzednich
włamań na ulicy:
1) Gwiazda telewizji straciła krążownik szos, bo do domu wpuszczono gaz usypiający
i wykradziono kluczyki wozu.
2) Nie było gazu. Psy spały wygodnie w łóżku z właścicielami, nie reagując na
złodziei. Dom był otwarty, samochód nie w zagrodzie, ale na drodze i bez alarmu.
Inna kradzież nie udała się z powodu szoku poznawczego przekraczającego
wytrzymałość okolicznych oprychów. Nie spodziewali się zobaczyć o czwartej rano na ganku
polskiego dworku rozwścieczonego widokiem swojej odjeżdżającej limuzyny wicedyrektora
banku - postawnego, nagusieńkiego Murzyna wymachującego kijem bejsbolowym.
Chodzę z wózkiem po lesie, polach, wszędzie nadal zaduszki. Dymy i cmentarna mgła
przez cały listopad.
Dojeżdżając do Warszawy, widzi się pośród mazowszańskich równin kurhan Pałacu
Kultury imienia Stalina wzniesiony na podobieństwo innych kurhanów ku czci wodza,
wcześniej czy pózniej zmarłego. Występowanie tej kurhanowej architektury dziwnie się po-
krywa z terenami, na których koczowali przed wiekami budowniczowie gigantycznych
grobowców, funkcjonalnych, ale koszmarnie przyciężkich.
Papuasi wsadzają sobie przyrodzenie w rurkę z tykwy. U nas, przez chłodniejszy
klimat, rurka rozrosła się w garnitur. Ciemny, sztywny ma w sobie tyle życia, że mógłby być
na zawiasy i otwierać się jak egipski sarkofag.
Co mnie drażni w muńkowatości? Przerośnięta chłopaczkowatość. To, co urocze u
szesnasto-, osiemnastolatków; złażenie się w grupę, kultywowanie prowincjonalnej
wyjątkowości, życie swoim onanizmem i marzeniami staje się po czterdziestce groteskowe.
Chociaż w Polsce powszechne. Chłopcy z placu broni zostają chłopcami z placu zabaw.
19 XI
Znowu, sezonowo wraca afera Michaela Jacksona zabawiajÄ…cego siÄ™ pedofilsko w
swojej posiadłości. Gdy go aresztowano, patrzył sponad maseczki w kamery wzrokiem
skrzywdzonego dziecka. Jakby zostały mu żywe tylko oczy oglądające śmierć własnego
dzieciństwa, resztę zakryto twarzowym całunem. Jego dorastające ciało stawało się żywym
trupem, który przytłoczył małego chłopca chowającego się przed razami ojca tyrana.
Wybielony Michael był synem kogoś innego. Twarz zoperowano mu na obraz i podobieństwo
obcych ludzi. Momentami był bardziej podobny do kosmity niż do człowieka. Wynalazł
nawet swój księżycowy chód, sławny moon walk. Zmyślone, niebiańskie pochodzenie nie
zatarło w nim ludzkiego piekła. Wspomnień i urazów podręcznej gehenny noszonej w
pamięci.
Mówi się, że pamięć jest żołądkiem duszy. Nie każda umie strawić przeszłość.
Zwłaszcza gdy rodzice, zamiast być błogosławieństwem na całe życie, stają się klątwą. Wtedy
z pokolenia na pokolenie ciągnie się cierpienie zadawane dzieciom własnym i cudzym.
Nie bronię Jacksona, staram się zrozumieć tego Frankensteina chirurgii plastycznej.
Wątpię, czy odróżnia małpkę od dziecka i zdecydował, kim chce być. Kosmitą, białym? Do
pewnych wyborów trzeba dorosnąć. Nie ma co mu się dziwić, że nie umie. Większa część
ludzkości też nie. %7łyjemy dopiero pięćdziesiąt lat po Hitlerze, Stalinie - zboczeńcach
uwielbianych przez miliony zmilitaryzowanych fanów.
Nasz dom jest sto razy mniej wart od widoków wokół. Kupując go, dostaliśmy za
darmo obrazy Moneta, Turnera warte miliony dolarów. Dzisiaj do okna przylepił się pejzaż de
Chavannesa: jesienny trawnik bez liści. Odległości między drzewami wyliczone co do
słonecznego promienia. Jest arkadyjsko i mitycznie w niebieskiej mgle wylewającej się ze
strumienia pod płotem jak z kałuży ambrozji.
Z sąsiedzkiej zagrody przybiegł pies. Za nim zakradł się srebrny kot i pusząc się,
usiadł po drugiej stronie strumienia. Pies go obszczekuje, chociaż mógłby pogonić, gdyby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •