[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedynie wspomnienia i trzy tuziny obrazów, które namalowała po ich
rozstaniu.
- Dlaczego jesteÅ› taka smutna?
Usłyszała głos Jacquesa, ale się nie odwróciła. Nikt mu nie
powiedział, że Tris wyjedzie. Henri zwykł z nim nie rozmawiać, a jej
samej brakowało sił. Wypowiedzenie tego na głos oznaczałoby, że
nieodwołalnie stałoby się to rzeczywistością.
- Nie chcę, żebyś była smutna - podszedł bliżej i stanął obok niej.
- Zobacz, mam coÅ› dla ciebie.
Niechętnie się odwróciła. W jego wielkich łapach siedział
wściekle prychający kotek, nie większy od jabłka. Trzymał zwierzaka
przed nią z promiennym uśmiechem,
- Teraz już nie będziesz smutna.
Patrzyła na kotka i nic nie czuła. Jej ból nie pozostawił miejsca na
inne uczucia.
- Wez go, Ghislaine, zobacz, jaki jest miękki - prosząco podniósł
kociaka.
- Może pózniej, Jacques. Zabierz go teraz z powrotem do mamy -
chciała być sama, nie chciała się nim zajmować.
- Na pewno poprawi ci siÄ™ humor, kiedy go potrzymasz i
pogłaszczesz - nalegał i poparł swoje słowa gestem na siłę.
Rozzłoszczony takim traktowaniem kotek zanurzył swoje
malutkie ząbki w jego kciuku. Krzyknął i słychać było ciche
chrupnięcie. Prychanie ucichło, a główka kota opadła bezwładnie na
bok. Z pyszczka zwisał czubek języka.
Jacques gapił się na swoje dłonie.
- Nie - wymamrotał. - Nie chciałem tego. Znowu tego nie
chciałem.
Ghislaine powoli podniosła głowę. Przez jej plecy przebiegł
zimny dreszcz.
- Znowu? - powtórzyła zaalarmowana. - Czy coś takiego już się
zdarzyło?
Nie patrzył na nią, tylko głaskał palcem mały łepek.
- Spytałam cię o coś, Jacques - powiedziała ostro. - Odpowiedz
mi.
- Będziesz zła - wymamrotał niewyraznie.
Postarała się opanować.
- Nie będę zła, jeśli mi opowiesz, co się stało.
- Nie zrobiłem tego celowo - skubał ucho martwego kotka. -
Naprawdę nie. Tylko nie chciałem, żebyś płakała.
- Czego nie zrobiłeś celowo? - próbowała opanować głos, by nie
brzmiał ostro od przerażenia.
- Na przyjęciu u Henri'ego. Wybiegłem z niego, bo chciałem iść
do zwierzyńca. Ale tam wszystko było pozamykane, wróciłem więc
do sali, żebyś nie zauważyła, że mnie nie ma. Ale ciebie nie było.
Więc zacząłem cię szukać. Opowiedziałaś mi, że wcześniej chętnie
chodziłaś do pawilonu na wzgórzu. Tam cię szukałem, ale cię tam nie
było. Znalazłem tylko fiołkowe pastylki Trisa. Chciałem mu je potem
oddać. Ze wzgórza zobaczyłem, że kłóciłaś się z hrabią de Saint -
Croix i że potem płakałaś. Chciałem mu powiedzieć, że ma cię nie
złościć, że nie chcę, żebyś płakała i była smutna - przerwał.
- Co było dalej? - serce Ghislaine waliło jak młot.
- Zmiał się. Wyśmiał mnie. I nazwał mnie bezużytecznym cretin,
który nie ma prawa nawet do opróżniania mu nocnika. Nie chciał mi
obiecać, że już nie będzie cię złościć - znowu przerwał i spuścił wzrok
na martwe kocię w swojej dłoni.
- Chciałem nim tylko potrząsnąć i go nastraszyć. Przecież jestem
od niego dużo większy. On jednak nie przestawał się śmiać, wtedy
zacisnÄ…Å‚em jego szyjÄ™. Tylko troszkÄ™, Ghislaine, naprawdÄ™ tylko
troszkę, ale nagle jego twarz zrobiła się cała czerwona i upadł na
ziemię, gdy go wypuściłem i już się nie ruszał.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Bo byłabyś wtedy na mnie zła, że sam pobiegłem do tego
zwierzyńca. I nie wiedziałem, jak mógłbym ci opowiedzieć to całe
zdarzenie, bo wtedy znowu byś na mnie krzyczała i nie zabrałabyś
mnie więcej do Henri'ego. Dlatego powiedziałem następnego dnia, że
jestem chory i zostałem w swoim pokoju do naszego wyjazdu.
Ghislaine próbowała zrozumieć, co jej opowiedział. Zabił
hrabiego, a Tris został za to zesłany na wygnanie. W okrutny sposób
Jacques zniszczył jej życie po raz drugi.
- Jesteś na mnie zła? Proszę, powiedz, że mnie lubisz. Nie
chciałem uciec, nie chciałem nic zrobić hrabiemu - patrzył na nią
błagalnym wzrokiem pięciolatka, który stłukł szybę w salonie.
Walczyła sama ze sobą. Jacques nie wytrzymałby postępowania
sądowego. Nie mogła sama przed sobą wziąć odpowiedzialności za
skazanie go na nie, wtrÄ…cenie go do wilgotnego lochu do czasu, gdy
będą ciosać dla niego szubienicę i wystawienie go na publiczne
drwiny i krzyki. Było to równe zdradzie bezradnego dziecka. Nie
mogła tego zrobić Jacquesowi. Hrabia nie żył, a Tris był dla niej na
zawsze stracony. Bóg rzuca kośćmi.
- Nie jestem na ciebie zła. To bardzo miłe z twojej strony, że
próbowałeś powiedzieć hrabiemu, żeby mnie już więcej nie złościł.
Jednak zanim jeszcze raz zrobisz coÅ› takiego, powiedz o tym mi albo
Richardowi. Obiecasz mi to?
Skinął głową z taką gorliwością, że jego blond loki zaczęły
fruwać.
- Tak, obiecuję ci wszystko, jeśli tylko znowu będziemy
przyjaciółmi.
- Dobrze, Jacques. Znowu jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele
majÄ… tajemnice, wiesz o tym?
Znowu skinął głową.
- A więc to, co mi właśnie opowiedziałeś, pozostanie naszą
tajemnicą. Nie może się o tym powiedzieć nikt oprócz nas, obiecasz
mi to?
Jego twarz się rozjaśniła.
- Tak, Ghislaine, teraz naprawdę jesteśmy przyjaciółmi. Mamy
tajemnice - radował się. Jego wzrok padł na kotka, którego wciąż
trzymał w dłoniach.
- Pochowamy go, Ghislaine? Jest takie miejsce na zewnÄ…trz przy
różach.
Po raz ostatni spojrzała przez okno. Potem wzięła z jego rąk
martwe kocię i pogłaskała miękkie futro.
- Tak, Jacques, chodzmy na zewnątrz i pochowajmy kotka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •