[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przesłodzony lukier, ale w tym przypadku się sprawdziło. Zresztą tym razem udało się wyjść
z opałów także Zadzie i Wilczycy. Zada znała jednego glinę, który akurat miał dyżur na
komendzie. Korzystał kiedyś z jej usług, więc znalazł się w wyjątkowo głupiej sytuacji. Zada
nie przegapiła takiej okazji i zagroziła, że opowie o ich prywatnej znajomości - oczywiście
obleciał go strach i dzięki jego dyskretnej pomocy obu dziewczynom udało się po prostu
uciec.
Za to bandę l5E0 gliny wzięły na poważnie w obroty. A ponieważ kilku z nich miało
już wyroki, policja dokładnie przeszukała baraki i w jednym z nich znalazła towar. Zresztą to
było wyjątkowo głupie, żeby go tam trzymać. A jak gliny miały już jeden powód, to od razu
przedstawiły tym typom kompletny rejestr grzechów.
W każdym razie Miasto Demonów mogliśmy na razie skreślić jako lokum. Gliny
wszystko tam zaryglowały i ogrodziły i nic ich nie obchodziło, że w środku zostały nasze
rzeczy.
Na szczęście dla Wilczycy nie stanowiło to żadnego problemu. Po powrocie z
komendy raz dwa wyłamała wszystkie rygle i wyniosła nasze graty. Potem spotkaliśmy się w
parku u Pankracego i tam musieliśmy przemyśleć, co dalej. W Mieście Demonów nie było na
razie dla nas miejsca. Ogródki działkowe zostały całkowicie zlikwidowane. I aktualnie nic nie
wiedzieliśmy o żadnym pustostanie.
Na szczęście mamy lato i jest ciepło. Czyli można parę nocy przespać w parku bez
ryzyka zamarznięcia czy złapania zapalenia płuc.
Następne dni były trochę chaotyczne. Zmierć Psycho wszystkich nas trzepnęła. Ale
przecież kiedyś musieliśmy zacząć normalnie żyć. W końcu dni zaczęły biec dawnym torem:
żebranie, kradzieże, organizowanie.
W tym czasie często się kłóciliśmy. Wgłębi duszy wszyscy byliśmy totalnie
zdołowani. Nie mieliśmy dachu nad głową i żadnych widoków na jakikolwiek kąt.
Brakowało nam Psycho, chociaż nikt się do tego nie przyznawał. Myślę, że to duża
różnica, czy ktoś tylko się wyprowadził, czy też wiadomo, że odszedł na zawsze i że nigdy,
nigdy, ale to naprawdę nigdy więcej się go nie zobaczy.
W końcu odbył się pogrzeb. Do tej pory dokładnie pamiętam, jak piekielnie gorąco
było tego dnia...
35
Kłócili się, czy w ogóle ktoś powinien tam iść, ale w końcu poszli wszyscy -
Wilczyca, Zada, Angel, Mister O i nawet Clover, który bronił się przed tym rękami i nogami.
To był wyjątkowo parny i duszny dzień. Upał był prawie namacalny. Powietrze trwało
nieruchome i nawet w cieniu ledwo można było wytrzymać.
Pogrzeb odbył się na głównym cmentarzu miejskim. Grób Psycho znajdował się w
zachodnim sektorze, tuż pod murem.
Przyszło niewiele osób: rodzice Psycho, kilku krewnych i Fryderyk. Wilczyca ze
swoją bandą trzymała się z tyłu. Z jednej strony czuli się obco w tym gronie, z drugiej - to
właśnie oni spędzili z Psycho ostatnie dni jego życia.
Nie było księdza. Psycho nie należał do żadnego kościoła. Mowę pogrzebową
wygłosił jakiś człowiek z urzędu w ciemnym garniturze.
Aby uniknąć patrzenia na przystrojoną kwiatami trumnę, Angel koncentrowała się na
czerwonej od potu twarzy mówcy. Jednak spojrzała na trumnę: to w tej skrzyni Psycho miał
zostać już na zawsze. Nie ogarniała tego.
Urzędnik mówił, ze Andreas był koleżeński i lojalny. Za to ani słowem nie wspomniał
o tym co najważniejsze, o głównym problemie, czyli o narkotykach.
Angel zadawała sobie pytanie, czy on w ogóle kiedyś widział Psycho, czy zamienił z
nim chociaż kilka słów. Bo z jego ust padały same frazesy!
A co by było, gdyby zachowali się inaczej... Czy ktoś by się tym przejął? W
najlepszym razie kilka osób. Martwili by się przez jakiś czas, ale w końcu i tak by
zapomnieli... Teraz rozumiała Psycho. Czy to już wszystko? Gdzie tu w ogóle sens?
Kiedy z głośników przy murze rozległa się muzyka, z oczu Angel popłynęły łzy.
Trumnę powoli opuszczono na linach do dołu. Wszystko było takie nieodwracalne!
Miała wrażenie, jakby sama zapadała się pod ziemię. Przez załzawione oczy
zobaczyła, że rodzice Psycho rzucają do grobu kwiaty. Potem sięgnęli po wbitą w ziemię
łopatkę. Słyszała dzwięk ziemi uderzającej o trumnę, każdy rzucał trzy razy.
W końcu oficjalni żałobnicy załatwili, co trzeba. Ostatni rzucał Fryderyk.
Wilczyca skinęła głową.
Teraz oni zbliżyli się do grobu.
- Ty pierwsza? - spytała Angel Zadę.
Zada przytaknęła. Wysunęła się do przodu, aby rzucić na grób swój bukiet kwiatów.
Róże od Zady.
Te róże dostałam wczoraj od jednego z klientów, bo mu się spodobałam i chciał mi w
ten sposób sprawić przyjemność. Pytał, dlaczego jestem taka smutna. Psycho nie żyje -
odpowiedziałam.
To twój przyjaciel? - chciał wiedzieć.
Tak, przyjaciel. Byłeś prawdziwym przyjacielem, Psycho.
Pamiętam, jak zajmowałeś się Loserem. Byłam naprawdę zazdrosna. Podobne ukłucie
zazdrości poczułam wtedy, kiedy wyprowadziłeś się do Fryderyka. Pomyślałam: no proszę, a
więc tak też można. Kiedy ludzie się kochają, chcą mieszkać razem. A więc można się stąd
wyrwać.
Bardzo chciałam wtedy zamieszkać z Harrym. Więc kiedy się okazało, że on ma inne
plany, coś we mnie pękło, chociaż nikomu o tym nie powiedziałam. Już nigdy w życiu nie
chcę nikogo kochać. Tak postanowiłam. Liczy się tylko forsa, a uczucia trzeba trzymać na
wodzy, to najlepszy sposób na życie. Czy ja już myślę tak jak Wilczyca?
Och, Psycho, tak bardzo mi przykro, że z tobą ostatnio nie rozmawiałam. To
pożegnanie jest dla mnie straszne. %7łółte kwiatki bez nazwy od Mistera O.
Kwiaty ukradłem z parku w mieście - nikt nie zauważył. Raz na miesiąc wykopują
wszystko co rośnie i zasadzają nowe.
Więc takie było twoje życie, Psycho. Szkoda. Byłeś fajnym kumplem. Trudno cię było
zaszufladkować, że tak powiem. Byłeś bardzo zamknięty w sobie. Nie każdy mógł się z tobą
dogadać. Właściwie mało ze sobą rozmawialiśmy. Ty byłeś filozofem, ja - człowiekiem
czynu.
Bukiecik koniczyn (białych i liliowych), oczywiście od Clovera. Chętnie wygłosiłbym
teraz jakąś mądrą maksymę, ale w głowie mam kompletną pustkę. Przepraszam, Psycho.
Nienawidzę pogrzebów.
Mam cię koniecznie pozdrowić od Pankracego. Sam się zastanawia, czy wkrótce nie
stanie się twoim sąsiadem. Przecież ten morderca szaleniec może go dopaść w każdej chwili.
Wiem, to głupi wisielczy humor. Kiedy teraz załatwi kogoś, kogo znam, słowo daję, że nie
wytrzymam. %7ładnych kwiatów od Wilczycy.
W pewien sposób można było przewidzieć, że kiedyś to się stanie. Nie jesteś
pierwszy. Niektórzy mają wprawdzie więcej szczęścia i dociągają mniej więcej do
trzydziestki. Wiem, że próbowałeś rzucić prochy, ale bądzmy szczerzy, komu to się udało?
Na ciebie przyszła kolej, kiedy miałeś szesnaście lat. Pech. Twoja śmierć kosztowała nas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •