[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cie siana. Tu jej nie znajdzie. Jednak na próżno się
łudziła.
- Cherie, wybrałaś doskonałe miejsce na roz
mowę -mruknął, okrążając belę siana. Stanął tak,
że nie mogła uciec. - Chcę z tobą porozmawiać
o Robyn.
- Więc będzie to rekordowo krótka rozmowa,
bo ja nie chcę o niej rozmawiać.
W ZAMKU NAD LOAR 139
- Wiem, że skłamała - mówił tak, jakby Emi
ly w ogóle się nie odezwała. - Wiem, że przyszłaś
do penthouse'u z Jean-Claude'em wkrótce po
jego narodzinach. Widziałem się z Robyn wczo
raj, w Orleanie. Dlatego nie mogłem z tobą roz
mawiać, gdy zadzwoniłaś.
- Ty draniu! - syknęła. - Spędziłeś z nią noc.
I pomyśleć, że ja ci uwierzyłam, gdy powiedzia
łeś, że nie macie romansu! Nie pozwolę, byś
dłużej łamał mi serce! - Zerwała się, by odejść,
ale chwycił ją za ramię.
- Nie spędziłem z nią nocy. Poprosiłem ją
o spotkanie w hotelu, bo nie mogłem znieść jej
obecności tutaj, w zamku - wyjaśnił. Z napięcia
na twarzy drgał mu nerw. - Gdy mi powiedziałaś
o tamtej wizycie z dzieckiem, postanowiłem spra
wdzić parę rzeczy u gospodyni.
- Pani Patterson wtedy tam nie było - zauwa
żyła Emily.
- Wiem, ale powiedziała mi, że podczas jej
nieobecności, wtedy gdy ja byłem w Afryce,
ktoś przebywał w mieszkaniu. To potwierdza
twoje słowa.
Patrzył na nią, czekając, aż coś powie, ale
Emily poczuła się dziwnie oszołomiona.
- A więc - szepnęła - w końcu uwierzyłeś, że
przyniosłam do ciebie Jean-Claude'a. Robyn
skłamała, ale co to nam daje? Nie sądzę, byśmy
mogli teraz żyć długo i szczęśliwie jak przy-
140 CHANTELLE SHAW
kładna para. - Zamrugała, by się przy nim nie
rozpłakać.
- Robyn skłamała nam obojgu, ma petite, ale
jeżeli to cię pocieszy, jest jej bardzo przykro, że
spowodowała takie szkody.
- Ona jest w tobie zakochana -powiedziała
Emily spokojnie, zastanawiając się, jak Luc mógł
być taki ślepy. - Chyba na jakiś czas pojadę do
Anglii, pokażę Jean-Claude'a mojej rodzinie. Nie
zabieram go od ciebie, ale... - zawahała się.
- Myślę, że lepiej będzie, jeżeli na jakiś czas się
rozstaniemy.
- Odchodzisz ode mnie! - powiedział Luc
z rozpaczą. - Zasłużyłem sobie na to, ale uwierz
mi: jest mi tak strasznie przykro, że zaufałem
Robyn, anie tobie... Przysięgam, cherie, że zrobię
wszystko, co w mojej mocy, by ci to wynagrodzić.
Zaskoczyła ją desperacja w jego głosie, ale
pewnie po prostu się bał, że ona zabierze Jean-
-Claude'a do Anglii i już nigdy nie wróci.
- Nie chodzi tylko o Robyn - powiedziała ze
smutkiem. - Wierzę, że nigdy z nią nie spałeś
i rozumiem, że okłamała nas oboje, ale nie na tym
polega sedno sprawy, prawda? Gdybyśmy sobie
nawzajem bardziej ufali, szybko rozpoznalibyÅ›
my te kłamstwa i nic złego by się nie stało.
Potrzebuję trochę czasu, by się zastanowić, co
dalej - powiedziała. Ale gdy ruszyła do wyjścia,
pociągnął ją na siano i przygwozdził sobą.
W ZAMKU NAD LOAR 141
- Nie pozwolę ci odejść. Twoje miejsce
i miejsce Jean-Cladue'a sÄ… tutaj.
Usiłowała go odepchnąć, zanim zrobi coś głu
piego.
- Emily, byłaś moja od chwili, gdy po raz
pierwszy mi się oddałaś, a ja nie pozwalam sobie
odebrać tego, co należy do mnie. Może nadszedł
czas, by ci to udowodnić.
Chciała odwrócić głowę, ale nie dał jej sposob
ności. Jego usta opadły na jej wargi, była zgubio
na. Zapomniała o dumie. Pragnęła go i w tej
chwili było jej obojętne, że on jej nie kocha.
Chciała tylko nasycić się nim. Po raz ostatni, to
będzie ostateczne pożegnanie.
Przez chwilę istniało tylko ciepło jego ciała,
dzwięk ich powoli zwalniających oddechów i sło
dki zapach siana, w którym czuli się jak w koko
nie swojej prywatnej nirwany. W końcu Luc
zsunÄ…Å‚ siÄ™ z niej.
- Ty tak naprawdÄ™ wcale nie chcesz ode mnie
odejść, tak samo jak ja nie mogę żyć bez ciebie
- powiedział cicho. - Cherie, zajrzyj w swoje
serce. Ono zna prawdÄ™.
Ale dobrze wiedziała, co mówi jej serce. To
uczucia Luca były zagadką.
Bez słowa odwróciła się i zaczęła ubierać.
- Mon Dieu! Co ci się stało w plecy? Krwa
wisz! - Emily jest taka drobna, delikatna, a on tak
142 CHANTELLE SHAW
brutalnie ją potraktował, oskarżał się w duchu.
Nic dziwnego, że patrzy na niego ze strachem.
- Proszę, wypij to - rozkazał, wyciągając z kie
szeni płaską buteleczkę.
Gdy wyczuła zapach brandy, pozieleniała na
twarzy.
- Nie, dziękuję - mruknęła słabo, ale on siłą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]