[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Raczej godnej podziwu kobiety, która ma świetne pomysły.
- Ale ty lubisz wygrywać i wiesz, że niezależnie od moich pomysłów nie zawsze
wygrywam. - Zawahała się, przypominając sobie swoje niepowodzenia.
- Pytam tylko o twoje zdanie, Alex. Nie uzależniam od ciebie sukcesu czy klęski
tego przedsięwzięcia.
- Przecież jesteś geniuszem na swoim polu. McKendrick's...
- Już sama lokalizacja zapewniała sukces.
R
L
T
- Inni nie osiągnęliby tyle co ty.
- Dziękuję. Powiedzmy, że moja dziwna fascynacja Przystanią uniemożliwia mi
obiektywnÄ… ocenÄ™.
Wreszcie wszystko zrozumiała.
- Tak naprawdę nie chcesz tu nic zmieniać. Ale to nie pasuje do twojego motta,
według którego  zmiana to coś dobrego, perfekcja to wszystko". Więc utknąłeś w mar-
twym punkcie.
- Mniej więcej... Może trzeba to sprzedać.
Po tych słowach Alex nabrała przekonania, że ten motel zajmuje bardzo ważne
miejsce w sercu Wyatta, nawet jeśli on się przed tym broni. Mógł go porównać do daw-
nego siebie - wyobcowanego odmieńca, ale walczył z chęcią zatrzymania go, bo w jego
obecnym życiu było miejsce tylko dla zwycięzców.
Serce ją zabolało na tę myśl. To była walka Wyatta z przeszłością. Co by się stało z
tymi domkami, gdyby je sprzedał? I jak on by się potem czuł?
Nie miała pojęcia. Wiedziała jedynie, że niezależnie od tego, jak zniszczona jest
Przystań, warto o nią walczyć.
- Nie sprzedawaj - szepnęła. - To miejsce ma... potencjał.
- Na przykład? Powiedziałaś to tak, jakbyś sama w to nie wierzyła.
Alex się skupiła.
- Na przykład można przy każdym domku urządzić nieduży ogródek z lokalnymi
roślinami, kamieniami i lunetą, żeby goście mogli obserwować ptaki, przyrodę i spojrzeć
z bliska na skały. Albo udekorować domki antykami. Jeden z domków można rozbudo-
wać i stworzyć tam miejsce spotkań. Niech to będzie przystanek w drodze dla tych, któ-
rzy jadą dalej albo miejsce, gdzie można odpocząć od nieustającego szaleństwa Las Ve-
gas. Albo...
- Albo co, Alexandro? - Wziął ją za ręce.
- Zostaw to tak, jak jest - odparła. - Innym może się to wydawać dalekie od ideału,
ale jeśli tobie się podoba, jest idealne.
Odgarnął włosy z jej policzka.
- Przeczuwałem, że będziesz łaskawa dla Przystani.
R
L
T
Jego dotyk był zniewalający, jego słowa miłe dla ucha, chociaż wiedziała, że chciał
tylko być uprzejmy.
- Na co siÄ™ zdecydujesz?
Zerknął w stronę miejsca, które tak do niego przemawiało.
- Nie wiem, ale dałaś mi do myślenia. Dziękuję. Teraz zawiozę cię do hotelu. Nie
chciałbym, żeby ludzie zaczęli się zastanawiać, co robimy.
- Boisz się, że się przestraszą, że porwałam ich szefa? - zażartowała.
- Raczej że próbuję cię uwieść. Randy bardzo się o ciebie troszczy.
Przewróciła oczami.
- On cię uwielbia - powiedziała.
- Jest mi wdzięczny, ale zna moją ciemną stronę. A ty nie.
- Może ja też mam swoją ciemną stronę...
Zaśmiał się, pomagając jej wsiąść do czarnego kabrioletu, i ruszyli w stronę McK-
endrick's.
- Co takiego strasznego masz na sumieniu? - spytał.
Prawie się w nim zakochała, ale tego mu nie mogła wyznać.
- Napisałam  Kocham Ericka Swansona" na ścianie łazienki w szkole. Czerwonym
niezmywalnym pisakiem - odparła speszona. Wtedy została za karę po lekcjach.
Zmiech Wyatta niósł się echem w zapadającym zmierzchu.
- Szczęściarz z tego Ericka.
- Kiedy się o tym dowiedział, zaczął mnie przezywać i naśmiewać się z mojego
aparatu ortodontycznego.
- Zasłużył na to, żeby stracić wtedy wszystkie zęby.
- Szkoda, że wtedy nie znałam ciebie. Miałabym obrońcę.
- Wtedy nie chciałabyś mnie znać - stwierdził.
Ona jednak była innego zdania.
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Wyatt wrócił do pracy z zapałem, powtarzając sobie w duchu wszystkie powody,
dla których powinien trzymać się z daleka od Alex. W hotelu pojawili się kolejni recen-
zenci. Było jasne, że gra idzie o dużą stawkę, a jego główny rywal wciąż podnosił stan-
dard usług. Wyatt się denerwował. Być tak blisko i przegrać, to byłoby bolesne. A jednak
to nie ta rywalizacja najbardziej go niepokoiła.
Poprzedniego wieczoru w drodze do domu spytał Alex o jej sklep. Oświadczyła, że
dzwoniła do agentki, by pchnąć sprawy naprzód. Było oczywiste, że Alex identyfikuje
się z San Diego. I równie jasne, że w bliskiej przyszłości jej plany się zmaterializują.
To dobrze, ponieważ była zbyt czysta i radosna dla kogoś takiego jak on. Mógł z
nią żartować i udawać, że przeszłość ma już za sobą, ale to właśnie ta przeszłość wciąż
wpływała na jego terazniejszość. Zajmował się tworzeniem hotelowego imperium, a nie
miłością. Nie mógł sobie pozwolić na to, by kogoś potrzebować ani na to, by opinie tej
osoby miały dla niego znaczenie. Jedynym bezpiecznym rozwiązaniem jest samotność.
Jeżeli nadal będzie podążał tą ścieżką, na którą nieopatrznie wszedł, wyrządzi Alex
krzywdę. Musi z tym skończyć. Nieważne, ile go to będzie kosztowało.
Alex dręczył niepokój.
- Nie wiem, co siÄ™ dzieje, Jayne. Wyatt zachowuje siÄ™ ostatnio bardzo dziwnie -
powiedziała do przyjaciółki kilka dni pózniej.
W słuchawce zapadła cisza.
- Jayne?
- Co to znaczy dziwnie? - spytała Jayne. - Mówisz tak, jakby ci na nim zależało.
- Nie jestem zakochana. Martwię się o niego tak jak o każdego innego. - Tyle że
trochę bardziej, pomyślała.
- Pewnie ma jakieś sprawy. To nie twój kłopot. Zawsze chcesz wszystkim pomóc,
ale nie da się wszystkich uratować.
- Wiem - odparła Alex, po czym pożegnała się z przyjaciółką.
Jayne ma rację. Znów narzuca się z pomocą.
R
L
T
Dzień wcześniej dostała telefon od agentki nieruchomości z informacją o świetnej
okazji. Powinna być uszczęśliwiona, a poczuła przygnębienie.
Poprzedniego dnia jeden z gości dał jej się we znaki, skarżąc się, że nie dość się
starała. Użył niecenzuralnego słowa. Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła Wyatta, który
stanął za mężczyzną i głosem tak lodowatym, że przeraziłby Alex, gdyby go nie znała,
dał mu dziesięć sekund na opuszczenie hotelu. Mężczyzna otworzył usta, ale wystarczyło
mu jedno spojrzenie na twarz Wyatta, by ruszył do drzwi, mamrocząc coś o zastraszaniu.
- Dziękuję - powiedziała cicho Alex.
- JesteÅ› moim pracownikiem.
Alex zachowała kamienną twarz, zdegradowana do roli pracownika, gdy już zda-
wało się, że znaczy dla niego więcej. I tylko oczy ją zdradziły.
- Nie patrz tak. RobiÄ™ to dla twojego dobra.
- Oczywiście. Jestem twoim pracownikiem.
Przeklął cicho, lecz Alex to usłyszała.
- Próbowałem ci powiedzieć, żebyś mi za bardzo nie ufała. Myliłaś się, twierdząc,
że mógłbym być twoim obrońcą. Byłbym tak samo zły jak ten Erick, tyle że ja udawał-
bym, że nie istniejesz.
- Z powodu aparatu?
- To nie ma nic wspólnego z aparatem. Po prostu... trzymałbym się z boku - rzekł z
nieczytelną miną i znów stali się parą obcych ludzi.
Na myśl o tym Alex przeszył ból. To głupie, przecież wiedziała, jaka jest sytuacja.
Tylko w jeden sposób mogła się uratować: odejść. I tak właśnie zrobi.
Ale jeszcze nie teraz.
Wyatt wszedł do holu i zerknął na Alex.
- To nie w porzÄ…dku - mruknÄ…Å‚ do siebie.
- Co? - Zza pleców dobiegł go głos Randy'ego.
Wyatt skinął głową w stronę Alex.
- Wygląda na zmęczoną. - Co gorsza, wyglądała na przygnębioną. Był niemal pe- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •