[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Strome, kamienne schodki zaprowadziły go z patio
nad jezioro. Zatrzymał się pośród młodych cedrów.
S
R
Księżyc w pełni, odbity w tafli wody, połyskiwał ni-
czym żywe srebro. Pomyślał o Holly. Zostawiła stare,
bolesne wspomnienia w odległym Teksasie, aby tutaj
zacząć nowe życie. A może, zastanawiał się, zabrała je
ze sobÄ…?
Zatańczyli ze sobą tylko raz. Potem przez cały wie-
czór skutecznie go unikała. Serwowała lasanię i maka-
ron, uśmiechając się do wszystkich. Potem tańczyła
z Keeganem, pogodna i wesoła/Wprawiło go to w po-
nury nastrój.
A niech to wszyscy diabli! Chciał mieć ją w swoich
ramionach, pragnął, żeby uśmiechała się tylko do niego.
Wyglądała dziś tak ślicznie w tej czarnej sukience,
w butach na wysokich obcasach, że przepadł bez reszty.
Ani przez chwilę nie przestawał o niej myśleć - o jej
czerwonych wargach, o małych perełkach w uszach...
PragnÄ…Å‚ jej.
- Pięknie jest, prawda? - niespodziewanie usłyszał
jej głos i spojrzał w tę stronę. Stała parę kroków dalej
zapatrzona w jezioro.
- Cudownie - odparł, nie odrywając od niej oczu.
Podeszła bliżej i oparła się plecami o szeroki pień
cedrowego drzewa.
- Trzy lata temu, kiedy tu przyjechałam po raz pier-
wszy i ujrzałam to wszystko dookoła, wydawało mi się
to nierealne - powiedziała cicho. - Zupełnie jak w tym
filmie, którego główny bohater obraca się wśród deko-
S
R
racji i aktorów, a myśli, że to prawdziwe miasto i jego
mieszkańcy.
-  Truman Show"?
Skinęła głową.
- Ale, oczywiście, to nie jest tak samo. Ci ludzie i to
miejsce sÄ… jak najbardziej realni, uczciwi i szczerzy.
- Zatrzymała wzrok na małych kaczątkach, płynących
jedno za drugim. - Odnalazłam tu coś bardzo ważnego.
- Co takiego?
- Siebie. - Spojrzała na niego z uśmiechem. - Samą
siebie.
Podszedł do niej, zapatrzony w jej oczy, błyszczące
w srebrnym świetle księżyca.
- A któż to taki?
Wzruszyła ramionami.
- Kobieta jak inne.
- I to cię zaskoczyło? To podobieństwo?
- Tak - odparła nieco zmieszana i opuściła wzrok.
- Wiem, że to niemądre.
- Nie mówiłem, że to niemądre. - Dotknął jej twa-
rzy i delikatnie podniósł jej podbródek do góry. - Mnie
podobasz siÄ™ taka, jaka jesteÅ›.
Jej skóra była ciepła i gładka w dotyku. Z każdą
chwilą napięcie, które rozpierało go od środka, było
coraz większe.
- Guy... - Przymknęła oczy z westchnieniem. - Co
ty ze mnÄ… robisz?
S
R
W jej głosie było, zmieszanie i pragnienie, przestrach
i oczekiwanie. Ort czuł to samo.
W oddali pobrzmiewały odgłosy zabawy, sentymen-
talna piosenka Nat King Cole'a, szmery rozmów, ko-
biecy śmiech. Ale gdy tak stali nad jeziorem pośród
drzew, wydawało się, że są na jakiejś dalekiej wyspie.
- Nie zrobię niczego, czego ty sama byś nie chciała,
Holly. - Pogładził ją po policzku. - A teraz zapytaj, co
bym chciał z tobą robić.
Otworzyła oczy i napotkała jego spojrzenie.
- Co. byś chciał ze mną robić?
- Wszystko. - Pochylił się nad nią i dotknął ustami
jej warg. - PragnÄ™ ciebie jak nikogo innego. ChcÄ™ siÄ™
z tobą kochać.
Położyła drżącą rękę na jego piersi. Znieruchomiał
z obawy, że go odepchnie, że się nie zgodzi. Czekał
z mocno bijÄ…cym sercem, z ustami gotowymi do poca-
Å‚unku.
Nagle zaplątała palce w jego koszuli i mocno przy-
ciągnęła go do siebie.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Od kilku dni Holly przekonywała samą siebie, że ten
ich pierwszy pocałunek to wymysł jej nadpobudliwej
wyobrazni, że to, co wtedy czuła, nie mogło być takie
silne, że nie powinna przecież być taka słaba i bezbron-
na.
Myliła się. Od jego pocałunku mąciło się jej w gło-
wie. Smakował jagodami. Na pewno próbował domo-
wych babeczek Mabel Wistrom, pomyślała rozbawiona.
Coraz bardziej podobał się jej ten zawrót głowy. %7łyła,
nareszcie naprawdę żyła!
Chłodny, orzezwiający wiaterek owiewał jej odkryte
ramiona. Powietrze pachniało sosną i cedrem, a świat
wirował i wirował jak mały dziecięcy bączek.
Jęknęła na znak protestu, kiedy przestał ją całować.
- Holly... - wyszeptał zdyszany. - Musimy wracać.
- Wracać? - Przywarła ustami do jego szyi. -
Chcesz wracać na salę?
- Skądże! - zaśmiał się po cichu. - Oczywiście, że
nie na salÄ™. Do ciebie.
PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… i objÄ…Å‚ mocniej ramionami. Jego po-
S
R
całunek naglił, kusił i zniewalał. Całe jej ciało zadrżało
przemożnym pragnieniem jego pieszczoty.
- Tutaj zaraz ktoś może przyjść -. zauważył przy-
tomnie.
Faktycznie! Prawie się zapomniała. Cudownie było-
by się kochać wśród drzew, przy delikatnym plusku fal,
słysząc, jak wiatr cicho szepcze w konarach sosen. Ale
nie był to najlepszy pomysł. Jakby na potwierdzenie jej
obaw, na patio jacyś ludzie wybuchnęli gromkim śmie-
chem.
- Tędy.
Wzięła go za rękę i poprowadziła pomiędzy drzewa-
mi. Szli w górę po stromych, wąskich stopniach, aż
znalezli się po drugiej stronie. Kilkoro ludzi kręciło się
przed budynkiem. Guy raptownie pociągnął Holly za [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •