[ Pobierz całość w formacie PDF ]
upiec.
- Tak, jest w szafce. - Drew westchnÄ…Å‚ z rozkoszy.
Frannie robiła znakomite pierniczki. Mimo licznych prób, nie
potrafił jej dorównać. - Mam też lasagne i risotto. Czy też
mogłabyś przygotować?
Pociągnęła nosem.
- Jasne. Mam zrobić wszystko. A co ja z tego będę miała,
kolego?
- Ty jesteś w tym lepsza - bronił się, jak potrafił. - Ja
mogę zrobić... zrobić...
- No co takiego?
- Sałatkę - oświadczył z tryumfem. - Przygotuję sałatkę.
Ponieważ wyraznie nie zrobiło to na niej wrażenia, dodał:
- I chleb czosnkowy.
- I pozmywasz.
Westchnął, ale się zgodził. I tak dobrze wychodził na tym
interesie. Pół godziny pózniej Frannie postawiła na stole
lasagne ze szpinakiem, a pierniczki stygły już na talerzu
stojącym na lodówce, z dala od faceta z lepkimi palcami.
Niech to, pierniczki pachniały wprost bosko, a zapach
gorącej czekolady wisiał w powietrzu niczym odurzające
perfumy. Drew wciągnął go głęboko i sięgnął do lodówki po
mleko.
- Pierniczki są na deser - upomniała Frannie, zauważając
jego podchody.
- Parę teraz, parę pózniej.
- Najpierw solidny posiłek - upierała się przy swoim.
- Nie jestem twoim uczniem. Chyba potrafiÄ™ sam za siebie
odpowiadać.
Stanęła na straży lodówki.
- Ostatnio sałatkę ledwie tknąłeś. Stanowczo za dużo
owsianych ciasteczek.
- Jestem dorosły. Jeśli chcę się obyć bez warzyw, to jest
to mój wybór, nie uważasz? Nigdy nie wyjdziesz za mąż,
dziewczyno. Za bardzo lubisz rządzić. %7ładen facet tego nie
wytrzyma.
- Jesteś osłem. Poza tym nie mam zamiaru pracować dla
ciebie. Musiałabym cię słuchać, a jesteś idiotą.
- Twoja strata. - Wzruszył ramionami. - Szesnaście
dolarów za godzinę piechotą nie chodzi.
Spojrzała na niego zdumiona.
- Szesnaście za godzinę? Rany, chyba bardzo zle
wybrałam zawód.
- Frannie? Ta cała sprawa z billboardem to żart, prawda?
Nie wybierałabyś przecież męża z reklamy ani z książki
telefonicznej? Wiesz, ilu jest wariatów? I nie po wszystkich to
widać, mała. Musisz być ostrożna. - Pomyślał o pracownikach
firmy prawniczej Pucka i przeszył go dreszcz.
- Wiesz, co mówią. Trzeba pocałować żabę, żeby
odnalezć księcia.
- Frannie, to wcale nie jest zabawne! Cud, że dożyła
dwudziestu czterech lat.
- Nie martw się - machnęła lekceważąco ręką. - Jeśli
doktor Billboard okaże się niewypałem, mam jeszcze parę
asów w rękawie.
Nie miał już ochoty słuchać o jej pomysłach, ale nie było
sposobu, żeby ją powstrzymać.
- Bez względu na to, gdzie znajdę pracę na lato, zacznę
jadać lunch w tej knajpce przy biurach Logan's Machine
Company.
- U Jake'a? Frannie, to knajpa dla ważniaków.
Uśmiechnęła się wyraznie zadowolona z siebie.
- Wiem. A kiedy zrobi się tłoczno, zapytam jakiegoś
prężnego młodego dyrektora, bez obrączki na palcu, czy mogę
się przysiąść.
Kobiety jednak są bardziej przebiegłe, niż przypuszczał.
Wciągnął głęboko zimne powietrze.
- Mierz siły na zamiary, Frannie - poradził.
- Co takiego?
Dobrze znał siostrę Ricka. Może i miała dwadzieścia
cztery lata, ale swoje łaski rozdzielała nad wyraz skąpo.
- Na początek będziesz musiała pocałować kandydata, bez
względu na to, kim się okaże. Chcesz dzieci. Każdy facet
będzie
się upierał przy tradycyjnej metodzie, może nawet
zaproponuje wcześniejsze jej wypróbowanie.
- Umiem całować - odparła urażona. - I to wszystko, na
co pozwolę. Główną nagrodę dostanie tylko jeden.
- Nie pamiętasz, co się stało, kiedy Bobby Thorton cię
pocałował? Dostałaś furii. Przyleciałaś na skargę do mnie i
Ricka. Musieliśmy dać mu wycisk.
Nałożyła mu dokładkę.
- I ty masz czelność narzekać, że traktuję cię jak
smarkacza, kiedy upominam ciÄ™, byÅ› siÄ™ odpowiednio
odżywiał. Przyganiał kocioł garnkowi.
- Co masz na myśli?
- Wspomniany incydent miał miejsce w trzeciej klasie.
Wtedy naprawdę wolałabym pocałować żabę. Ale już
dorosłam, skarbie. Nie muszę chyba dodawać, że Bobby
zmienił się od trzeciej klasy. Został mistrzem stanowym w
pływaniu i był niezwykle barczysty. I ogólnie rzec biorąc,
nieco wyprzystojniał. Dlatego poszłam z nim na bal
maturalny. Zaparkowaliśmy na rogu, zanim odstawił mnie pod
dom i... - Frannie z rozmarzonym uśmiechem nałożyła sobie
na talerz lasagne. - Powiedzmy, że tym razem nie wpadłam w
furiÄ™.
Drew nie potrafił opanować zdenerwowania.
- Mary Frances Parker, zmyśliłaś to na poczekaniu. Nie
obcałowywałaś się z chłopakami w samochodach. Twoi bracia
by ci na to nie pozwolili.
- Akurat - obrzuciła go spojrzeniem pełnym politowania. -
Daj spokój, Drew. Nie mam już ośmiu lat. I czemu niby
wyjechałam do college'u? Jest przecież parę dobrych szkół w
okolicy. Mogłam zdobyć dyplom, nie wyjeżdżając z domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]