[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruchu oporu, w imieniu którego działali bandyci -jak sami głosili. Maschadow kategorycznie twierdził, że jest
przeciwny braniu dzieci jako zakładników. Auszew wziął ze sobą tę deklarację i poszedł rozmawiać z terrorystami.
Miał on być jedyną osobą prowadzącą jakiekolwiek negocjacje w całym toku biesłańskjej katastrofy.
Za swe wysiłki został ostro zrugany przez Kreml i jeszcze oskarżony o kolaborację z terrorystami.
- Odmówili rozmowy ze mną po wajnachsku - relacjonował potem Auszew - choć to byli przecież Czeczeńcy i Ingu-
sze. Mówili tylko po rosyjsku. Prosili, żeby na negocjacje przybył przynajmniej jakiś minister, na przykład Fursenko,
minister edukacji, ale nikt nie chciał w to wchodzić bez zgody Kremla.
Auszew przebywał w szkole mniej więcej godzinę i sam wyprowadził z niej troje dzieci. Opuścić szkołę razem z nim
pozwolono jeszcze kolejnym dwudziestu sześciorgu małym dzieciom. O godzinie drugiej po południu 3 września
rozpoczęto atak; walki w mieście trwały do pózna w nocy. Wielu terrorystów zginęło, ale wielu zdołało się przedrzeć
przez wszystkie kordony i uciec. Nasza biurokracja zaczęła liczyć, ilu zginęło zakładników, i do dziś nie może się
doliczyć. Na
345
obrzeżach Biesłanu zaorano pole, które zamieniono w ogromny cmentarz, z setkami świeżych grobów. W chwili, gdy
piszę te słowa, ponad stu zakładników zwyczajnie zniknęło; sklasyfikowano ich jako  zaginionych bez śladu".
Niektórzy są przeświadczeni, że porwali ich terroryści, którym udało się uciec; inni, że spaliły ich głowice
termobaryczne rakietowych miotaczy ognia  Bumblebee", w które były wyposażone specjalne jednostki operacyjne.
W bezpośrednim następstwie wydarzeń w Biesłanie nastąpiło dalsze przykręcanie politycznej śruby. Putin ogłosił, że ta
tragedia była aktem międzynarodowego terroryzmu, zaprzeczając powiązaniom czeczeńskim i składając wszystko na
karb al-Kaidy. Oczerniono Auszewa, który odważnie interweniował; na polecenie Kremla środki przekazu zaczęły
kreować go na głównego wspólnika terrorystów, zamiast na jedynego bohatera tamtego czasu. Tę rolę zarezerwowano
dla doktora Ro-szala, jako że masy potrzebują bohaterów, których mogłyby podziwiać.
W kategoriach politycznych wydarzenia w Biesłanie nie zapłodniły Kremla do podjęcia jakichkolwiek wysiłków w
kierunku przeanalizowania i skorygowania własnych błędów. Wprost przeciwnie - zaczął on siać polityczne
zniszczenie.
Ulubiony slogan Putina po Biesłanie brzmiał:  Wojna to wojna." Jego autorytarny system, działający w kierunku  z
góry na dół", musi zostać zacieśniony. To on wie lepiej niż ktokolwiek inny, kto za czym stoi, i jeśli tylko on będzie
dzierżyć ster, w przyszłości Rosja będzie wolna od aktów terroryzmu.
Kreml wprowadził pod obrady Dumy projekt ustawy, zno-szącej bezpośrednie wybory gubernatorów obwodów, co
-zdaniem Putina - prowadziło tylko do ich nieodpowiedzialnych działań. Nie usłyszeliśmy ani słowa o tym, że w całym
toku oblężenia szkoły w Biesłanie to właśnie prezydenci Zjazikow i Dzasochow, faktyczni nominaci Putina, zachowy-
346
wali się jak tchórze i kłamcy. Wycisnęli z siebie tyle silnego przywództwa, ile mleka można wycisnąć z kozła.
Przedstawionemu projektowi reformy systemu wyboru gubernatorów towarzyszyła kampania ideologicznego prania
mózgów, w trakcie której stanowczo twierdzono, że w całym ciągu tragicznych wydarzeń w Biesłanie władze
zachowywały się nienagannie. Niczego nie można było zrobić inaczej ani bardziej skutecznie. Jako zasłonę dymną
powołano komisję dochodzeniową Rady Federacji (izby wyższej rosyjskiego parlamentu), która miała na bieżąco
kontrolować proces śledztwa w sprawie pojmania zakładników. Jej przewodniczącego, Aleksandra Torszina, Putin
przyjął na Kremlu i odesłał wyposażonego w jakieś prezydenckie rady. Jak dotąd, komisja nie zeszła z wytyczonej
ścieżki.
Ludzie w Biesłanie zaczęli mieć wyrazne odczucie, że się ich lekceważy. Przekazy telewizyjne skupiły się na dobrych
wieściach: o pomocy, jaką otrzymywali zakładnicy, o przesyłanych iirj górach słodyczy i zabawek. Nie zajmowano się
pytaniem o to, co się stało z tymi wszystkimi, którzy zniknęli bez śladu.
Minął tradycyjny, azterdziestodniowy okres żałoby; odbyły się oficjalne nabożeństwa ku pamięci ofiar. Ich rodzinom,
ludziom o złamanych sercach, opłakujących swoich bliskich, nie poświęcono ani chwili czasu antenowego.
A potem nastał 26 pazdziernika, druga rocznica wzięcia zakładników w Moskwie na Dubrowce, kiedy to terrorystyczna
banda w środku przedstawienia podporządkowała sobie widownię i aktorów musicalu. W dwa i pół dnia po wynikłym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl