[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cokolwiek zadrżał - nie mogę ci udzielić ani błogosławieństwa, ani rozgrzeszenia, ujrzał przed sobą
pobladłą twarz Jakuba, a w jego oczach zdumienie, które nagle zmieniło się w śmiertelny strach, więc
myśląc: Boże, dodaj mi sił, ponieważ nie może się sprawdzić mój okrutny sen, wyciągnął wszerz
ramiona i tak stojąc pośrodku drogi, już prawie w mroku, naprzeciw milczącej i nieruchomej gromady,
ogromny i z ramionami wyciągniętymi w poprzek milczącej i nieruchomej gromady, zawołał mocnym
głosem: dzieci moje, najmilsi moi, cofnijcie się, póki czas, i wróćcie do swoich domów, bowiem w
imię Boga wszechmogącego i pana naszego Jezusa Chrystusa zabraniam wam iść za tym, którego nie
mogę ani pobłogosławić, ani dać mu rozgrzeszenia, wtedy Jakub krzyknął głosem skrzywdzonego
dziecka: Aleksy!, i gdy tamten, wciąż stojąc pośrodku drogi z rozkrzyżowanymi ramionami, wołał:
proszę was i rozkazuję wam - słowa pieśni kościelnej: O Maria, virga davidica, virginum flos, vitae
spes unica , zaintonowane silnym głosem Aleksego, podjęło natychmiast sto głosów innych, głusząc
wołanie starego człowieka stojącego z rozkrzyżowanymi ramionami pośrodku drogi, potężniał śpiew,
bowiem po chwili szedł już i z najodleglejszych krańców gromady, Jakub stał wśród tego śpiewu
nieruchomy i pobladły, chodz - posłyszał przy sobie głos Aleksego, poczuł jego dłoń na swojej i wciąż
ogarnięty potężniejącym dokoła śpiewem, poddał się mocnemu uściskowi tej dłoni, przeszedł jak we
śnie obok bezgłośnie wołającego człowieka, który w swym brunatnym habicie stał pośrodku drogi z
rozkrzyżowanymi i nienaturalnie długimi ramionami, minął go wciąż z dłonią bezwładnie
spoczywającą w silnej dłoni Aleksego, przed nimi była noc, i wtedy, gdy tylko chłód wilgotnej ziemi
czuł pod bosymi stopami, a na dłoni dłoń Aleksego, zdał sobie sprawę, że nie idą sami, wielki śpiew
stał się nagle jeszcze ogromniejszy, chciał się zatrzymać, chodz - powiedział Aleksy i mocniej ścisnął
jego rękę, natomiast stary człowiek z ramionami rozkrzyżowanymi w gęstniejących ciemnościach,
ogarnięty zewsząd śpiewem dziecięcych głosów, już nie samotny pośrodku drogi, lecz, sam
nieruchomy, omijany przez wolno się posuwający i ciasno stłoczony tłum, wołał, przez nikogo nie
słyszany, widząc o krok od siebie przesuwające się głowy, białe suknie i nagie ramiona, widząc nad
sobą bardziej od zmierzchu czarne krzyże, białe chorągwie i niebo nad nimi jeszcze bez gwiazd,
wołał: błogosławię wszystkich i wszystkich was rozgrzeszam z grzechów już popełnionych i z tych,
które popełnicie, ponieważ gdy nie ma nadziei, tylko pragnienie nadziei, wtedy, gdy to wołał,
zachwiał się, ponieważ mały i pełen śpiewu chłopiec niosący krzyż dwukrotnie od siebie większy
31
potrącił krzyżem jego wyciągnięte ramię, poczuł w sobie zimny chłód bólu, czuł, że mu ramię, jak
złamane skrzydło, bezwładnie opada, schylił się, żeby je z ziemi podjąć, i ciaśniej niż dotąd ogarnięty
ciepłem przesuwających się dokoła białych sukien, białych tunik i nagich nóg, ale nagle ogromny
śpiew słysząc wyżej ponad sobą, niż go słyszał był do tej pory, upadł na kolana i mimo grubego sukna
habitu poczuł pod kolanami wilgotną miękkość ziemi, poczuł zapach ziemi, a zaraz potem ślepo
macającymi dłońmi poczuł pod dłońmi wilgotność ziemi, błogosławię was - powiedział bardzo
wyraznie, choć wilgotną ziemię miał tuż przy twarzy, i tak przywiązany do ziemi kolanami i dłońmi,
nic przez moment nie widzÄ…c, ale otwartymi ustami wdychajÄ…c wilgotny zapach ziemi i wysoko ponad
sobą słysząc ogromny śpiew powoli przesuwający się wśród ciemności, całym sobą, całym swym
ogromnym i ciężkim ciałem dotknął ziemi, leżał teraz na wznak i oczy miał otwarte, czuł pod głową,
pod plecami i również pod bezsilną bezwładnością nieruchomych nóg, czuł wilgotną ziemię, nigdy nie
zobaczę Jerozolimy - pomyślał i śpiew wysokich dziecięcych głosów słyszał na wysokościach już tak
dalekich, że były mu obce i obojętne, natomiast bose i brudne i potem i ziemią cuchnące stopy
dziecięce wchodziły w jego brzuch, w jego piersi i ramiona, w jego twarz, wchodziły w niego jak w
wilgotną ziemię, leżał na wznak i nagle ciemniejącymi oczami zobaczył ciemność zamykającą się
bezgłośnie ponad nagimi udami i bosymi nogami, które go coraz głębiej w wilgotną ziemię
wdeptywały, pomyślał: nie kłamstwa, lecz prawda zabija nadzieję, i wówczas, gdy to pomyślał, stała
się ciemność i w nim, i ponad nim, stało się przerażenie, potem strach większy od poprzedniego
przerażenia, wciąż ściskając dłoń Jakuba i wraz z nim idąc w głąb nocy, śpiewem obaj ogarnięci,
powiedział Aleksy, gdy poczuł, że dłoń Jakuba drży: jeżeli rozkażesz, będziemy iść całą noc, idzmy -
powiedział Jakub.
I szli całą noc.
wrzesień 1959
32
[ Pobierz całość w formacie PDF ]