[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdy tylko sztuciec znikł, poczuła na sobie czujny wzrok. Podniosła oczy i stwierdziła, że
interesuje się nią kamerdyner. Niespokojnie drgnęła i odłożyła widelczyk na stół. Następnego
ranka zdecydowała się porozmawiać z Harrym.
Muszę mieć jakieś zajęcie.
Możesz robić, co tylko chcesz odparł, wciągając rękawiczki do konnej jazdy.
Czy mogę jechać z tobą? Przez ostatnie kilka dni widywała Harry ego wyłącznie
podczas posiłków, ale nawet z nim nie rozmawiała. Dzień w dzień Harry polował razem z jej
ojcem i kilkoma innymi młodymi ludzmi, którzy przyjechali w odwiedziny z Londynu.
Harry w pierwszym odruchu się skrzywił, zaraz jednak przywołał potrzebny uśmiech. Nie
lubił kobiet na polowaniu. Bez przerwy się wierciły i gadały.
Naturalnie, że możesz. Ale musisz wtedy podporządkować się regułom polowania.
Claire wyraziła zgodę. Zgodziłaby się zresztą na wszystko, byle tylko zerwać z nużącą
rutyną domowego rozkładu dnia. Obiecała sobie i Harry emu, że zachowa milczenie i nie
będzie mu przeszkadzać w łowach.
Ale w chwili, gdy znalazła się na koniu obok Harry ego, słowa nagle zaczęły cisnąć jej
siÄ™ na usta.
Harry odezwała się cicho, tak żeby inni nie słyszeli. Umieram z ciekawości, jak
twoja matka przyjęła wiadomość o małżeństwie Leatrice. Nie słyszałam dotąd ani jednej
wzmianki na ten temat.
Odwróciła głowę, żeby Harry nie zauważył, jak mocno nagle zacisnęła usta. Owszem,
słyszała różne szepty w ostatnich dniach, ale gdy podchodziła do rozmawiających, wszystkie
cichły. Dwa razy kusiło ją, żeby wziąć przykład z Bachora, ukryć się za drzwiami i
podsłuchiwać.
Harry wydał się zaskoczony.
Matka życzyła córce wszystkiego najlepszego. Gdyby wiedziała, że Lee zamierza wziąć
ślub, przygotowałaby dla niej wspaniałą ceremonię, tak powiedziała. Ale skoro Lee się
skompromitowała, matka nie czuje się w obowiązku nagradzać jej zachowania jakimikolwiek
darami. To oczywiste.
Claire znowu wolała się odwrócić. Księżna bardzo zręcznie opanowała sytuację.
Ciekawe, czy Leatrice i jej nowo poślubiony mąż mają w ogóle środki do życia.
Czy nie wiesz przypadkiem, kim był duchowny, który udzielił im ślubu? spytał Harry.
Dlaczego pytasz? Claire próbowała udawać, że niewiele ją to obchodzi.
Matka pytała. Przypuszczam, że kazała komuś zasięgnąć języka. Harry uśmiechnął
się. Chyba nie jest zbyt zadowolona z Kincaida. Ona uważa, że wybiłaby Lee ten pomysł z
głowy, gdyby akurat nie było pod ręką duchownego, który dał im ślub.
Claire odwróciła głowę i przesłała Harry emu wątły uśmiech. Wiedziała, że przeczucia jej
nie omyliły, To, co pierwszego dnia pomyślała o księżnej, okazało się prawdą. Odrażającą
starucha chciała zrobić z córki służącą i wcale nie zamierzała wypuścić jej z niewoli.
Zaraz potem Claire pomyślała z troską o Trevelyawe. Co zrobiłaby księżna, gdyby
dowiedziała się, że to on przewodził ceremonii? Claire spotkała się z nią tylko raz, ale nie
wydawało jej się, by była to osoba, która łatwo przebacza. Co by zrobiła, gdyby wiedziała, że
jeden z krewnych jej męża, który ukrywa się w wieży zachodniego skrzydła, pomógł odebrać
księżnej coś, co uważała za swoją własność?
Nagle poderwała głowę. A co zrobi księżna, jeśli dowie się, że i ona maczała palce w
uwalnianiu Leatricc?
Claire? odezwał się Harry. Czy nic ci nie jest? Zbladłaś. Może powinnaś wrócić do
domu.
Nie, nie, wszystko w porządku bąknęła i uśmiechnęła się do Harry ego. Najbardziej
na świecie nie chciała właśnie wrócić do domu i jego nudów.
Osiem godzin pózniej myślała o domowym spokoju z niejaką tęsknotą. Harry
zaprowadził ją do szałasu, kazał jej siedzieć cicho i nie gadać. Nie było tam jednak miejsca,
gdzie można by wygodnie usiąść, ani tym bardziej niczego do siedzenia, wiec musiała
zadowolić się wilgotną ziemią. Harry i sługa, który nie robił nic oprócz ładowania jego
strzelb, stali w drugim końcu szałasu i przez cały dzień strzelali do ptaków.
Dziesięć minut po zajęciu przez nich stanowiska zaczęło padać. Nie była to ulewa, lecz
nieustanna, dokuczliwa mżawka, która wciskała się do szałasu przez wszystkie szpary, toteż
wkrótce Claire była przemoczona do suchej nitki.
Harry spytał ją, czy nie chce wrócić do domu. Odpowiedziała przecząco i zapewniła go,
że bardzo jej się tu podoba, a deszcz nie ma znaczenia. Wiedziała, że gdyby za pierwszym
razem się załamała, Harry nigdy więcej nie wziąłby jej ze sobą.
O pierwszej zjedli zimny lancz, po czym Harry bezlitośnie strzelał dalej. Miał tweedowe
ubranie, toteż i on był cały mokry, ale w ogóle nie zwracał na to uwagi. Claire przypomniała
sobie, co mówiła jej księżna o delikatnej konstytucji Harry ego, w tej chwili jednak doprawdy
nie sprawiał on wrażenia kogoś wydelikaconego.
Claire siedziała w kącie szałasu i czuła, jak z każdą chwilą grunt pod nią staje się coraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]