[ Pobierz całość w formacie PDF ]

warknęła przez zęby.
 Idziemy tam?  spytał z nadzieją, wskazując wielki, białawy i raczej biurowato
wyglądający budynek głównego muzeum, po czym, nie czekając na odpowiedz, razno
ruszył w tamtym kierunku.
 Animae partus[51]  mruknął pod nosem Krzysztof, gdy już darowano mu resztę
kary i podążył za Wileckim.
Słoneczna, letnia pogoda sprzyjała sielskiej atmosferze i zapominaniu o
kłopotach. Przynajmniej na pewien czas. Pieniądze Bzdeta powoli kończyły się, ale
nikt nie śmiał odmówić profesorowi kupna biletów, choć sporo kosztowały. Zapłacili
prawie dwieście koron, ale przerwa w przynudzaniu była z pewnością warta znacznie
więcej.
 Tyle razy miałem tu przyjechać  wzdychał Wilecki, chodząc między gablotami z
pozostałościami broni, ubrań, a nawet szkieletów wikingów.  Nigdy nie starczyło
czasu&
 Srutututu  burknęła pod nosem wciąż rozdrażniona Sambierska.  Jak by się
chciało, to by się przyjechało, zamiast pieprzyć studentki w przerwach między
modlitwami do własnego portretu.
 A oto i słynne statki!  wyrecytował profesor, który na szczęście nie usłyszał
uwagi pani doktor. Wyszedł na coś w rodzaju balustrady, na piętrze, gdzie zebrano
większość drobnych eksponatów, i wskazał ręką na dół. Z tego miejsca, kilka metrów
ponad salą okrętów, doskonale było widocznych pięć wraków łodzi normandzkich,
każdy z nich innej wielkości, wszystkie jak na swój wiek niezle zachowane. Drewno
sczerniało, wyschło, ale w wielu miejscach zachowało oryginalny kształt, jaki nadali
mu mistrzowie sprzed dziesięciu wieków. Na szczęście ręce konserwatorów nie
zniszczyły tego, co najwartościowsze, nie odebrały, nachalnym uzupełnianiem
brakujących elementów, pierwotnego charakteru okrętów, nie starały się być
mądrzejsze od historii. Na szczęście.
Zgodnie z przewidywaniami, profesor, schodzÄ…c po schodach, przejÄ…Å‚ rolÄ™
przewodnika.
 Te statki wydobyto na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, a w 1969
roku udostępniono je zwiedzającym  zaczął wesoło. Humor miał wyśmienity, nie
było sensu mu nawet dokuczać, bo i tak dzisiaj by tego nie zauważył.  Przez całe
lata uważano, że zatonęły w pobliskiej zatoce w czasach Małgorzaty[52], w
tajemniczych okolicznościach. Pózniej jednak odkryto prawdę.  Profesor
zawadiacko uniósł brwi.  Statki powstały i poszły na dno znacznie wcześniej, bo w
jedenastym wieku. Dziś już także wiemy, dlaczego zatonęły. Zapobiegając atakowi
Norwegów z tej strony fiordu, celowo to zrobiono, aby stworzyć barierę ochronną.
Gdzie je zbudowano, też już dokładnie wiemy  przerwał na sekundę, aby
odpowiednio uwypuklić znaczenie ostatniego zdania.  W 1042 roku na Islandii.
 No i widzisz, jakie to proste? Stworzyć i dostosować do odpowiednich teorii,
pasujących robiącym akurat wtedy doktoraty naukowcom, historię, która będzie
obowiązywała przez wieki.  Krzysztof uśmiechnął się, choć niezbyt entuzjastycznie.
 To poparte dogłębnymi badaniami teorie. Można już je potraktować jako fakty
historyczne.  Wilecki zmarszczył brwi.
 A jeśli ci powiem, że te statki są jeszcze starsze i nie zatopiono ich ze strachu
przed Norwegami? %7łe zbudowano je tu, no może z wyjątkiem jednego, o tamtego. 
Lorent wskazał na trzydziestometrowy wrak.
Wilecki skrzywił się, ale ciekawość była silniejsza od chęci wdawania się w
sprzeczkÄ™.
 Rzeczywiście sprowadzono go z Islandii  ciągnął Krzysztof.  Ale nie w 1042, a
w 966 i należał do świty samego wielkiego Haralda Sinozębego. Stary król uwielbiał
ten statek jak swojego mauretańskiego szakala.
 Jakiego szakala?  zdziwił się profesor.
 Nareszcie  szepnęła do siebie Ola i słuchała jak urzeczona, licząc, że Wilecki w
końcu się zamknie i przestanie przeszkadzać.
 Nieważne.  Lorent uśmiechnął się.  Harald wprowadził chrześcijaństwo na te [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •