[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do windy, która zawiozła ich do znajdującego się na poddaszu apartamentu.
- To twój pokój - powiedział Potter otwierając jedne z drzwi.
Draco postawił torbę na podłodze i ruszył za Harrym w głąb mieszkania.
- Tu jest kuchnia, ale ja zwykle jadam na mieście.
Harry uśmiechnął się, uświadamiając sobie, \e jeszcze nigdy nie u\ył swojej kuchenki.
Malfoy nadal nie powiedział ani jednego słowa, choć napięcie jego szczupłej sylwetki było
wyraznie widoczne. Rozglądał się dookoła z ewidentną niewygodą, przenosząc cię\ar ciała
nerwowo z jednej nogi na drugÄ….
Harry westchnął głęboko.
- Dlaczego się zgodziłeś? - zapytał nagle. Widział, jak Malfoy cofa się o krok i otwiera usta,
jakby dopiero szukał odpowiedzi.
- Ja... Nie miałem wyboru - powiedział w końcu cicho.
- Jak to, nie miałeś? - Wzrok Harry ego wwiercał się w niego badawczo.
Draco potrząsnął głową i rzucił Potterowi zmęczone spojrzenia.
- W jaki inny sposób mógłbym ci zapłacić?
- Zawsze mogłeś nie płacić w ogóle - zasugerował Harry ze wzruszeniem ramion.
- I co wtedy? Zostać twoim dłu\nikiem na całe \ycie? - Draco zripostował unosząc gniewnie
brew. - Bycie twoim... - odwrócił wzrok - ...twoim cholernym niewolnikiem przez dwa miesiące
jest ju\ wystarczająco złe. Ale \ycie ze świadomością, \e muszę być wdzięczny Harry emu
Potterowi za zwrócenie mi wolności, jest o wiele gorsze. Więc niewa\ne, co o tym myślę, wybór
był tylko jeden. Jak mówią, im większy ból, tym szybciej mija.
Harry przez chwilę przyglądał mu się beznamiętnie.
22
- Draco, ty cierpisz? - zapytał głosem zimniejszym ni\ deszcz, który go wcześniej zmoczył i
Malfoy zadr\ał. - Naprawdę czujesz się upokorzony i bezradny? Czy ty się mnie boisz, Draco? -
kontynuował. Jego spojrzenie niemal\e wypalało w skórze dziury, a lodowaty głos pozbawiał
zdolności ruchu.
- Harry... Ja... -- zaczął, próbując zrozumieć, dlaczego ten drugi stał się nagle tak niebezpieczny.
Potter zrobił w jego kierunku krok, potem drugi, a jego zielone oczy wręcz płonęły zimnym
blaskiem.
- Draco - odezwał się tonem nagle niepokojąco spokojnym i niskim, a jego ciepły oddech
pogłaskał miękką skórę na policzku Malfoya. - Boisz się mnie? - zapytał, a w tym czasie jego
palce znalazły drogę przez mokre, platynowe kosmyki.
Czekając na odpowiedz, Harry przez chwilę pieścił włosy Draco, powodując dotykiem
niekontrolowane dr\enie drugiego mÄ™\czyzny.
 Dlaczego się trzęsę? Naprawdę się go obawiam? Czy to prawda, co mówi? - zastanawiał się
przymykając powieki, niezdolny oderwać spojrzenia od zielonych oczu Harry ego. -  Co on
wyprawia? I dlaczego, do diabła, zgodziłem się na to... coś? - zdą\ył pomyśleć, zanim palce
Pottera nagle zacisnęły się na jego włosach i szarpnęły nimi boleśnie.
Draco cofnął się, podą\ając głową za ruchem trzymającej go ręki.
- Har... - zaczął, zdezorientowany, ale urwał w pół słowa, widząc na wargach Pottera zadowolony
uśmieszek.
 Co on, do cholery, wyprawia?! . Nic więcej nie zdą\ył pomyśleć, poniewa\ poczuł kolejne
szarpnięcie, wywołujące falę palącego bólu, który zmusił go do zaciśnięcia powiek.
- Otwórz oczy - nakazał Harry miękko, choć nie cofnął dłoni.
Draco posłuchał i ujrzał twarz Pottera zaledwie kilka cali od swojej własne. Ich usta niemal\e się
dotykały.
- Boli? - zapytał Harry, prawie muskając jego wargi.
Draco kiwnąłby głową, ale w pozycji, w jakieś się znajdował, okazało się to niemo\liwe. Widział,
jak Potter, niezadowolony brakiem odpowiedzi marszczy brwi, a zaraz potem jego włosy zostały
pociągnięte gwałtownie jeszcze raz. Teraz prawie krzyknął.
- Boli? - Harry zapytał ponownie, łagodnie, niemal dotykając go ustami.
- Tak... - Draco w końcu przyznał cichym głosem.
Na twarz Pottera wpełzł uśmieszek triumfu.
- W porządku - powiedział i wreszcie go puścił.
Draco cofnÄ…Å‚ siÄ™ instynktownie, oplatajÄ…c siÄ™ ramionami.
- Następnym razem nie odzywaj się, je\eli nie wiesz, o czym mówisz. - Ton Pottera był
złowró\bny. - To był ból. A tak... - wskazał na Draco - ...wygląda strach. Chcesz, \eby stosunki
między nami uło\yły się w taki właśnie, chory sposób? Bo ja nie.
Malfoy nie odpowiedział, choć przyglądał się Potterowi z rezerwą, próbując pojąć znaczenie jego
słów.
- Mamy umowę, Draco. Zaakceptowałeś ją, kierowany własnymi powodami, więc teraz się z tym
pogódz. Dwa miesiące to długi okres. Ale mo\e wydać ci się nieskończenie dłu\szy. I mimo \e
tego nie chcę, być mo\e będę zmuszony sprawić, \e stanie się on dla ciebie boleśnie długi -
zakończył stanowczym głosem.
Draco zmru\ył oczy, ale kiwnął głową na zgodę, co sprawiło, \e Harry pozwolił swoim wargom
wykrzywić się w odrobinę cieplejszym uśmiechu.
- Bardzo dobrze. Skoro ju\ wiesz, jak sytuacja mogłaby wyglądać, zgodzisz się ze mną, \e
skar\enie się na swój los jest bezu\yteczne, prawda? Nie wiem, co ci się przydarzyło, ale có\,
\ycie toczy się dalej... Na jakiś czas odłó\ swoją dumę na bok, Draco. Zapomnij o nienawiści do
23
mnie. Jesteś tutaj w pracy. Spójrz na to w ten sposób, a zobaczysz, \e wszystko oka\e się
prostsze.
Kiedy Harry skończył mówić, ponownie przysunął się do Malfoya. Ciało Draco napięło się w
oczekiwaniu, spodziewając się wszystkiego, poza zwyczajnym, delikatnym muśnięciem palców
na twarzy.
- Odprę\ się - powiedział Harry, gdy\ nie umknęło jego uwadze, jak Malfoy cofnął się przed [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •