[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zobojętniały na świat. Nie chce już ani miłości, ani zobowiązań. Teraz wszystko zaczęło się
sensownie układać. To, że jej unika, to, że traktuje kobiety tak, jakby były stworzone jedynie dla
rozrywki. Oczywiście. Duża liczba oznacza bezpieczeństwo. Mając mnóstwo kobiet nie musiał się
przejmować tym, że z którąś bliżej się zwiąże.
Twarz jej zbielała. Spojrzała na niego bezradnie. Zauważył to i ruszyło go sumienie.
- Tak - powiedział krótko. - Właśnie tak myślałem. To przeze mnie sprowadziłaś tutaj tego
łobuza z Północy i zaczęłaś szaleć, prawda? Dlatego że nie skakałem dookoła ciebie jak na
sznurku!
Jego słowa były jak uderzenie batem. Poczuła pieczenie w oczach i zaraz potem łzy.
A nim znowu targnęły wyrzuty sumienia. Katy była przecież zwykłym dzieciakiem. I nawet
gdyby pragnął jej tak samo, jak ona jego, nie było sposobu, żeby coś z tego wyszło. Zresztą nie był
pewien, czy potrafiłby cokolwiek jej dać. A Cole miał rację - Katy była zbyt wrażliwa na przelotny
romans.
- Przepraszam, Katy, jeśli to cię rani. Ale zrozum, we mnie nie zostało już nic, co mógłbym
komukolwiek ofiarować - powiedział cicho. - Nie chcę twojego młodego serca. Nie mogę dać ci
mojego. Moje serce umarło, gdy straciłem Lorene. Gdyby nie Cole, już bym nie żył. Nie
rozumiesz? Kochałem ją - powiedział szorstko. - Już nigdy nikogo nie zdołam pokochać.
- Nie prosiłam cię, żebyś mnie kochał! Nic takiego nie czuję... - wybuchnęła.
- Nie jestem ślepy! - odpalił z gniewem w szarych oczach. - Przez ostatnie miesiące
chodzisz za mną, wzdychasz do mnie i wodzisz za mną smętnym wzrokiem! Zrobiłaś wszystko,
żebym zwrócił na ciebie uwagę, może z wyjątkiem rozebrania się do naga!
Zamachnęła się i wymierzyła mu policzek, najmocniej jak umiała. Nawet nie zdawała
sobie sprawy, że po twarzy płyną jej łzy. Szlochała, patrząc na czerwony ślad zostawiony przez jej
palce.
- Niech ciÄ™ diabli wezmÄ…! Niech ciÄ™ diabli! Nic mnie nie obchodzisz! Nigdy mnie nie
obchodziłeś!
- Boże ty mój - warknął. Sytuacja wymykała mu się spod kontroli. Wyciągnął ku niej rękę,
chciał wyjaśnić.
Ale Katy odepchnęła go i uciekła na oślep przed siebie. Przebiegła obok korralu, gdzie
trzymano zapasowe konie pod siodło, potem przez kępę drzew, których pierzaste, kolczaste
gałęzie kołysały się na wietrze, i dalej drogą do stodoły. Szlochając przecisnęła się wśród snopów
do najdalszego zakątka i położyła się na żółtym, pachnącym sianie. Cała drżała ze
zdenerwowania i bólu.
Latami karmiła swe serce nadzieją, że któregoś dnia będzie miała Turka dla siebie. Kładła
się spać marząc, jak by to było, gdyby ją pocałował, gdyby się w niej zakochał. Planowała
przyszłość, której fundament stanowiła miłość do Turka. Było w niej miejsce na małżeństwo i
dzieci. A teraz koniec. On nie potrafi nic jej dać. Katy nie wiedziała, jak uda jej się to przeżyć.
Rozległy się kroki, ale nie spojrzała w tamtą stronę. Zalał ją rumieniec wstydu. Nie mogła
spojrzeć w oczy Turka.
- Ty mały głuptasie - mruknął. Ukląkł przy niej i niezbyt delikatnie przewrócił ją na plecy.
Spojrzał na nią złym wzrokiem. Czuł się bezsilny. - To nic nie pomoże, Katy.
- Zostaw mnie - szepnęła, drżąc. Przetarła oczy wierzchem dłoni. - Idz stąd, chcę być
sama.
Złapał ją za nadgarstki i poderwał do góry. Postawił przed sobą. Spojrzał jej prosto w oczy.
- Posłuchaj, pannico. Przeżyłem wojnę, chociaż bardzo chciałem zginąć. Twój brat zmusił
mnie, żebym jakoś pociągnął dalej. Dopilnował, żebym przestał chlać, i dał mi robotę. Jestem
mu za to wdzięczny. Ale kazał mi trzymać ręce z dala od ciebie, więc będę trzymał. Rozumiesz?
- Nie musisz szukać takich usprawiedliwień! - krzyknęła. - Oboje wiemy, że mnie nie
chcesz.
- Naprawdę wiemy? - spytał pod nosem.
Spojrzenie Katy rozdzierało mu serce. On też przedtem jej się przyglądał, chociaż bardzo
nie chciał się do tego przyznać. Przyglądał się i pożądał jej, hamowały go jednak sumienie i
lojalność wobec Cole'a. Ale czy byłoby w tym coś złego, gdyby raz, tylko raz ją objął, dotknął jej i
położył kres tej męce pragnienia, jaką przy niej przeżywał? Czy Katy potem go znienawidzi?
Niech tam! Ona i tak zamierzała się komuś oddać. Może temu nędznemu bandziorowi? Czemu
więc miałby się hamować? On przynajmniej nie zrobi jej krzywdy...
Przesunął dłonie na jej biodra. Klęcząc, szarpnął ją ku sobie i mocno przycisnął. Zetknęli
się brzuchami. Zobaczył, jak rozszerzają się zrenice wstrząśniętej Katy. W końcu czerń zajęła
prawie całe oczy. Turek roześmiał się gorzko, czując, jak dziewczyna drętwieje w tym jawnie
zmysłowym uścisku.
- Czujesz, Katy? Czy twój gangster z Chicago nauczył cię, co to znaczy? - spytał
sugestywnie, powoli przesuwając jej biodra tak, by natknęła się na dowód pożądania. - Któregoś
wieczoru widziałem cię w twoim pokoju - powiedział chrapliwie z wargami przy jej czole. - Stałaś
przed zasłoną i zaczynałaś się rozbierać. Uniosłaś ramiona, przez koszulę było widać zarys piersi.
Uciekłem do miasta poszukać kobiety, żeby uwolnić się od tego, co mi zrobiłaś.
- Nie wiedziałam... - szepnęła. Czuła, jak mimo dwóch warstw materiału, które ich
dzieliły, nabrzmiewają jej piersi. Klatka piersiowa Turka była ciepła i twarda. Katy czuła
sprężystą miękkość owłosienia, które musiało tam być.
- Czy ten gangster kocha się z tobą? - spytał półgłosem.
- Nie... jeszcze nie.
- A pozwolisz mu, Katy?
- Tak! - wypaliła. Niech się dzieje co chce. - Tak, bo ty nie będziesz chciał.
- Właśnie, że będę, malutka - westchnął i pochylił się. Przesunął dłoń z jej bioder na talię,
a potem wyżej, by objąć od dołu piersi. Zważył je w dłoniach i pieszczotą kciuków podrażnił
sutki. Katy stłumiła okrzyk; tymczasem Turek odnalazł jej usta i objąwszy je wargami, leciutko
wessał.
Był to pierwszy pocałunek, jaki Katy wymieniła z Turkiem. Zamknęła oczy i odchyliła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •