[ Pobierz całość w formacie PDF ]

plecami, gromko rechocząc. Lady Lyanna zsiadała z
konia, odwiązując przytroczony do siodła wypchany
worek. Jadący za nią Sir Eryk spoglądał z pobłażliwością
na swoich najlepszych ludzi, siłujących się niczym dwa
szczeniaki.
 Wciąż to samo. I nawet miejsca nie zmieniliście. 
Lyanna cisnęła w ich stronę przywiezionym workiem. 
Przynajmniej nie trzeba was daleko szukać.
 Miałaś rację, moja droga, mówiąc już dawno temu,
że on jest szalony.  Eryk uśmiechnął się.
 Wtedy byliśmy smarkaczami!  zaprotestował
Morht, udając oburzenie. Rozwiązał worek, wysypując ze
środka suche odzienie.  Nie wzięliście mojej ulubionej
koszuli  mruknÄ…Å‚, rzucajÄ…c Quenowi spodnie.
 A teraz zachowujecie się jak dorośli?  zadrwiła
Lyanna.  Sarth nam powiedział, że pojechaliście...
porozmawiać.
 Rozmowy z nim zawsze tak się kończą.  Quen
zrobił minę zbitego psa, wskazując na przyjaciela. Zciągał
z siebie przemoczone spodnie, próbując ukryć nagość za
kępą bezlistnych krzewów. Eryk, patrząc na te starania,
wybuchnął głośnym śmiechem. Lyanna mu zawtórowała,
odwracając się litościwie i cierpliwie czekając, aż
dokończą przebierania.
Dopiero po dłuższej chwili dotarł do niej głos
Morhta, już poważny i surowy jak zwykle.
 Co tym razem?  Dobrze wiedział, że nie
pojawiliby siÄ™ tutaj tak szybko, gdyby nie mieli istotnego
powodu. Ostatnio czekali z Quenem prawie do wieczora,
zanim zdecydowali się ruszyć pod osłoną mroku w stronę
zamku.
 Podobno wilki już się pojawiły  powiedział Eryk.
 Co prawda na razie krążą w okolicy Metllasu, ale
stado jest pokazne  dodała Lyanna.  Nie chcieliśmy, aby
wam tyłki odgryzły  zakpiła, dosiadając swojego
wierzchowca.
 Co się dziwić  mruknął Quen, zbierając swoje
mokre rzeczy i wciskając je do worka.  Ochłodziło się,
rano już przymrozek łapie, tylko patrzeć jak śnieg
spadnie.
 I znowu będziesz narzekał na przymarznięte... 
zaczÄ…Å‚ Morht.
 Zamknij się  usadziła go Lyanna.
 Racja, na dziś już dość waszych rozmów  poparł
żonę Eryk.
 Zatem przejedziemy się do Metllasu  odparł
Vartheńczyk, mocując do siodła worek, po czym zwinnie
wskoczył na konia.  A ty na co czekasz?  zwrócił się do
swego zastępcy, który wciąż stał w miejscu.
 Wiesz...  zaczÄ…Å‚ niewinnie Quen  tak patrzÄ™ na to
siodło i mam pewne obawy, czy...
 Quen!  przerwał mu chóralny krzyk pozostałej
trójki. Potem zgodnie wybuchnęli śmiechem.
* * *
 I co ja mam z tobą zrobić?  Młoda kobieta
opatulona w ciepłe chusty i kożuch, popatrzyła z troską na
pięcioletnią córeczkę, grzejącą się przed dogasającym
paleniskiem.
 Mogę iść z tobą  oznajmiła dziewczynka z
zapałem.  Pomogę ci.  Popatrzyła prosząco na matkę.
 Zniegu napadało zbyt wiele, to nie jest wyprawa dla
ciebie  mruknęła kobieta, spoglądając ze złością na
śpiącego w rozpadającym się łóżku męża.
%7łeby cokolwiek dzisiaj ugotować, musiała iść do lasu
po drewno. Czy powinna wziąć ze sobą córkę? Tylko
opózniałaby ją w drodze. Co gorsza, w nocy słyszała
wycie wilków, które podeszły pod wioskę. Głodne
drapieżniki zagryzły już kilka zwierząt gospodarskich.
Westchnęła zmartwiona, znowu patrząc na śpiącego męża.
Szturchnęła go w końcu w ramię.
 Poszedłbyś po drzewo  odezwała się bez
przekonania w głosie.
Mężczyzna machnął ręką, jakby oganiał się od
natrętnej muchy, po czym obrócił się na drugi bok.
Szturchnęła go ponownie. Tym razem zaklął pod nosem,
nie budząc się jednak. Kobieta westchnęła ciężko.
Popatrzyła zmartwiona na córkę, zastanawiając się, co
zrobić. Kilku wieśniaków już ruszyło razem do lasu. Jeśli
się pospieszy, powinna ich dogonić. Z drugiej strony nie
mogła przecież zostawiać wszędobylskiej i ciekawskiej
Rivienny bez opieki...
 Załóż to.  Pomogła dziewczynce nałożyć gruby
kożuch, sięgający jej prawie do kostek. Zcisnęła ją w talii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •