[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest niedziela. Usiadł ostrożnie. Nie jest zle, choć z drugiej strony nie czuł się tak dobrze jak zwykle.
Trudno zresztą było oczekiwać czegoś innego po tym, ile wypił poprzedniego wieczoru. Z roz-
bawieniem myślał o minionej kolacji. Co go, do licha, opętało, że zorganizował tę eskapadę? Na
szczęście przerwał ją w stosownym momencie i to go uratowało. Ale też ponownie dawało powód do
niepokoju. Odrzucił okazję spotkania, z której inny mężczyzna chętnie by skorzystał. Tym
postępkiem, a właściwie brakiem jakiegokolwiek postępku, potwierdził swój status zasługującego na
szacunek starego kawalera, niemal skazanego na celibat, samotnika bez szans i nadziei.
Wczorajszy incydent niepokoił go, nie dlatego że  jak sądził  pożądał tej kobiety, ale dlatego że
musiał się uznać za godnego pożałowania. Gdyby pani Lydiard nie wyraziła wcześniej swej
zawoalowanej dezaprobaty, zaprosiłby dziewczynę do siebie. Nie dlatego, żeby pójść z nią do łóżka,
ale żeby bliżej ją poznać. Obudziła w nim niemal zawodowe zain-
teresowanie. Dręczyły go wątpliwości. Katy nie była bynajmniej tak szczera, za jaką chciała uchodzić.
Czy to nie zastanawiające, że wozi ze sobą z kontynentu na kontynent w nylonowej taniej torbie
kosztowny kostium z jedwabiu, jakby gotowa na spotkanie z przypadkowym nieznajomym, choćby
tak mało obiecującym jak on? Ale to jest zły trop  pomyślał, spiesząc do łazienki, by wziąć kąpiel.
Najbardziej niepokojące było to, że przez cały miniony wieczór wcale się nie czuł jak fundator kolacji.
Czuł się  uświadomił sobie teraz z pewnym zażenowaniem  jak młody mężczyzna, a w każdym
razie jak ktoś, kto nie ma tylu lat co on. Katy musiała to dostrzec. Brał za dobrą monetę wszystkie jej
aluzje, choćby najbardziej dwuznaczne. Ochoczo dał się wciągnąć w jakiś rodzaj flirtu, który tym
tylko się różnił od ordynarnego zalecania, że był flirtem z prawdą  jakby się uparł koniecznie
wydobyć z dziewczyny prawdę.
Ciągle jednak nie rozumiał własnego zachowania, częściowo motywowanego dobrodusznością, a
częściowo zaciekawieniem. Dziewczyna z pewnością rozbudziła w nim emocje i był jej za to
wdzięczny. Powinien jednak być rozważniejszy niż wczoraj, w towarzystwie pani Lydiard, która 
pożegnawszy się z nimi przed windą i w ten sposób demonstrując swą wyższość  odcięła się od ich
podejrzanego związku. Musi pamiętać, że Katy Gibb nie została mu przysłana jako obiekt studiów, że
dziewczyna ma swe własne życie, choćby tak puste, jak to podejrzewał. W końcu będzie musiała
opuścić mieszkanie Dunlopów, bo trudno sobie wyobrazić, żeby mieszkała z nimi  i nigdy więcej jej
nie zobaczy. Byłoby więc rozsądnie, a nawet wskazane, trzymać ją na dystans, traktować jak obcego,
bo tak czy owak, jest i pozostanie dla niego obca. Powinien zachować decorum odpowiadające jego
nienagannej pozycji życiowej.
Wstydził się wspomnienia, że coś innego mogło mu w ogóle przemknąć przez myśl, tym bardziej że
po zastanowieniu uznał dziewczynę za jawnie prowokującą. Już to samo w sobie stanowiło powód do
zmartwienia, choć z pewnością nie była to jego sprawa. Katy była młoda  no, może nie tak młoda 
i miała poczucie, że się wyrwała na wolność. Wypiła trochę za dużo i zapewne uważała, że jej
swoboda stanowi dowód wdzięczności za zaproszenie na dość skądinąd mdły wieczór. Jednocześnie
jednak wyczuwał, że w jej duszy czaił się gniew, niezrozumiała, bezprzedmiotowa złość mogąca
wybuchnąć pod byle pretekstem, bez względu na okoliczności, jakby pod wpływem skojarzeń
powstających w jej umyśle, kompletnie niezrozumiałych dla otoczenia. Zastanawiał się, czy ona sama
była pacjentką Howarda Singera i czy korzystała z jego terapii, a właściwie wielu metod
terapeutycznych, z  pracy konfrontacyjnej", jak ją nazywała. Choćby ten człowiek był kompletnym
hochsztaplerem, z pewnością musiał dostrzec i umieć rozpoznać to niezwykłe połączenie skrytości i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl