[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ingeli i czy Anna Maria zamierza utrzymywać się z pracy nauczycielskiej.
Ona zaś nie mogła pozbyć się wrażenia, że za tymi uprzejmymi pytaniami coś się kryje.
Gdy przesłuchanie dobiegło końca, znowu wszyscy wrócili do tej rozmowy ponad jej głową,
jakby jej tu nie było, toteż z radością zaczęła się żegnać, gdy wizyta dobiegła końca.
Celestyna już wcześniej poszła spać i to także było miłe. Dziewczynka dała jej pod stołem
kilka porządnych kopniaków i co chwila pokazywała jej język. Gdyby Anna Maria była Vingą
lub którąś inną z energicznych kobiet Ludzi Lodu, też by pokazała język niesfornemu
bachorowi. Ale Annie Marii Olsdotter nic takiego nie przyszłoby do głowy.
Kiedy miała już wychodzić, nagle wszystkie panie stały się dla niej niewypowiedzianie miłe,
jakby dopiero teraz zauważyły, że istnieje, zapraszały, by przyszła znowu.  Bo ma taki dobry
wpływ na biedną sierotkę Celestynę...
Dobry wpływ? Ona? Dziewczynka nie mogła jej przecież znieść. O co im chodzi?
Adrian odprowadził ją do domu, wiatr szarpał ich ubrania.
- Teraz to już prawdziwa jesień! - krzyczał Adrian.
- Co? - krzyczała Anna Maria, nie rozumiejąc.
42
Musiał powtarzać bezsensowne uwagi, dopiero gdy znalezli się wśród zabudowań, mogli
rozmawiać spokojniej.
- Wydawało mi się, że owdowiałeś niedawno powiedziała Anna Maria.
- Tak, jeszcze nie minÄ…Å‚ rok.
- Ale... myślałam... tak mówiono, że twoja żona zmarła w połogu, a Celestyna ma już pięć
lat...
- Celestyna jest naszym pierwszym dzieckiem. Moja droga Fanny rodziła po raz drugi. Stało
się nieszczęście, umarła i ona, i dziecko.
- Och, tak mi przykro!
- Tak, takiej żony jak Fanny prędko się nie zapomina.
Anna Maria, która tego wieczora słyszała imię Fanny co najmniej pięćdziesiąt razy, kiwała
głową.
- To musiała być wyjątkowa osoba.
- Była wyjątkowa.
- Jakie to straszne dla małej Celestyny, stracić matkę.
- Oczywiście! Mała otacza czcią wszystkie portrety matki. Fanny pochodziła z bardzo dobrej
rodziny...
I bogatej, pomyślała Anna Maria. Adrian dostał przecież od teścia kopalnię w Martwych
Wrzosach.
Zatrzymali siÄ™ przed domem Klary.
Adrian zniżył głos.
- Anno Mario, ja...
Czekała.
- Ja... Byłem potwornie samotny przez ten rok. To bardzo trudno być samotnym ojcem.
Dziecko potrzebuje matki.
To w końcu truizm, oczywistość, do czego on zmierza? Anna Maria spojrzała w urodziwą
twarz Adriana, ledwo widoczną w ciemnościach, i poczuła, jak bardzo go lubi.
43
- Moja żałoba jeszcze się nie skończyła. Ale chciałbym cię zapytać mimo wszystko, Anno
Mario... Czy mogłabyś, kiedyś w przyszłości, ale w niezbyt odległej przyszłości... czy
mogłabyś dzielić ze mną życie?
Ze zdumienia zaczęła gwałtownie łapać powietrze, jakby coś ściskało jej płuca.
- Ale, mój drogi... My... my się prawie nie znamy!
Adrian dodał pospiesznie:
- Nie mam zamiaru w żaden sposób cię ponaglać i nie powinnaś traktować tego, co
powiedziałem, jako oficjalnych oświadczyn, jeszcze nie teraz. Chciałbym tylko wiedzieć, czy
nie jesteś zajęta kim innym, i w ogóle czy mogę mieć nadzieję, kiedy skończy się moja
żałoba?
Anna Maria była kompletnie zdezorientowana. Gdyby zapytał ją o to jeszcze kilka godzin
temu, byłaby nieprzytomna ze szczęścia. Ale tymczasem pojawiła się Celstyna, która jej nie
lubi. Czy starczy jej odwagi, by zająć się cudzym, wrogo do niej nastawionym dzieckiem?
A może sama jest tak małostkowa, że po prostu nie umiałaby kochać tej biednej, niewinnej
sierotki?
- Och, Adrianie, dziękuję ci - wyjąkała patrząc w ziemię. - ja, oczywiście, nie mówię nie i nie
jestem nikim zajęta, ale chyba obojgu nam potrzeba trochę czasu? Ja naprawdę nic nie
wiem, a ty także mógłbyś pózniej żałować. Musimy się lepiej poznać, zanim podejmiemy
poważną decyzję.
- Ale nie jestem całkiem pozbawiony szans?
Anna Maria zwróciła się ku niemu z przejęciem.
- Nie, to... Nie, oczywiście, że nie, to bardzo uprzejme z twojej strony, że pomyślałeś o mnie,
ale nie sądzę, bym była ciebie godna, i wolałabym zaczekać trochę z odpowiedzią. Mam
nadzieję, że mnie rozumiesz...
- Naturalnie! Nie powinienem był pytać tak bez ceregieli. Ale wiesz, od chwili, kiedy cię
zobaczyłem, nie myślę o niczym innym. I jestem coraz bardziej pewien, że tego chcę. Mylisz
się mówiąc, że się nie znamy. Znamy się przecież od wielu lat, prawda?
Skinęła głową nie patrząc na niego. Och, prawda, prawda, żebyś wiedział, jak dalece jest to
prawda!
Adrian chciał właśnie powiedzieć coś jeszcze, gdy zza narożnika uderzył w nich gwałtowny
podmuch wiatru i zerwał mu kapelusz z głowy. Adrian rzucił się w pogoń, już, już go miał,
pochylił się, żeby go podnieść, gdy nowy podmuch potoczył kapelusz dalej. W końcu udało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •