[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chciała ładnie wyglądać, a tu jakna złość nic jej się nie
podobało. Przerzuciła wszystko jeszcze raz, lecz żaden
ciuszek należycie nie podkreślał jej złocistej opalenizny.
Wkońcu zdecydowała się na bluzkę wbrzoskwinio-
wymkolorzei szeroką, kwiecistą spódnicę.
Wzięła parasol, którypożyczyła jej Ranu i omijając
kałużeprzebrnęłajakoś przezpodwórko. Porannewy-
darzenia sprawiły, że prawie onieśmielona weszła na
oddział. Spotkała tamMatta.
- Helen, lepiej się czujesz? - Ujął jej dłonie. - Siadaj.
Właśnie zamierzaliśmysię czegoś napić.
Ranu odwróciła się od Sunitiego i porozumiewaw-
czo mrugnęła do Helen.
- Może wolelibyście wziąć sok i porozmawiać tam
za ścianą? Ja zostanę tutaj.
Mattowi nietrzebabyłotegodwarazypowtarzać.
- Dzięki, Ranu. - Wziął Helenza rękę i wyprowa-
dził z sali. - Wiesz, Suniti czuje się coraz lepiej.
Oddycha już bez pomocy rurki. Usunęliśmy ją przed
chwilą. Przejrzałemwyniki badań i sądzę, że stosujemy
optymalną terapię. To twoja zasługa. Mały żyje tylko
dzięki twoimstaraniom. - Objął ją i spojrzał z czuło-
ścią. - Wspaniale ci poszło, zwłaszcza że miałaś do
pomocytylko Ranu. Inni uganiali siÄ™ za mnÄ….
Przypomniała sobie, jak niesprawiedliwie go pózniej
potraktowała. Zaczerwieniłasię zewstydu.
- Mimo to nie powinnam była tak ci wygarnąć.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
121
- Zapomnijmy o tym. Uznajmy, że ta noc nigdy nie
miała miejsca. Oboje padaliśmy na nos ze zmęczenia
i nie rozumowaliśmy racjonalnie.
- Masz rację. Ale ja wciąż nie wiem, co się wyda-
rzyło. Słyszałam tylko o tym masowym zatruciu, nic
więcej. Opowiedz mi wszystko, dobrze? - Usiedli na
brzegu wielkiej drewnianej skrzyni.
- Byłemjuż wpobliżu Saipa, gdy dwóch wieśniaków
zatrzymało mnie na drodze. Oni czuli się dobrze i szli
prosić o pomoc. Pojechałemz nimi od razu do wioski.
- cozastałeś?
- Działy się tamdantejskie sceny. Ludzie skręcali się
wmęczarniach, leżeli w agonii na ziemi, wielu już nie
żyło. Początkowo nie miałempojęcia, co się dzieje. Ci,
których zabrałemze sobą, byli prawie nieprzytomni ze
strachu. Nic nie zdołałemsię od nich dowiedzieć. Lecz
jedno nie ulegało wątpliwości. Nieszczęście dotknęło
prawie całą wieś.
- Cowtej sytuacji zrobiłeś?
- Niewiele i za pózno. Pewnie słyszałaś o weselu.
Ojciec panny młodej wyprawił przyjęcie. Ale wtedy
jeszcze nie podejrzewałem, że powodem tragedii jest
żywność.
- Wyobrażam sobie, co czułeś. - Przytuliła się do
niego, chcąc okazać swoje zrozumienie.
- Najgorsza była świadomość, że nie potrafię im
pomóc. Teraz przynajmniej znamprzyczynę. Wiem, że
nie mogłemnic zdziałać.
- Czyjedzenieokazałosię nieświeże?
- Nie. Zawiniła wielka światowa ekonomia - stwier-
dził ze smutkiem.
- Ekonomia? - powtórzyła. Odsunęła się, aby spoj-
rzeć na jego twarz. Podejrzewała, że Matt żartuje.
- Owszem. Wiele firm chemicznych zarabia ciężkie
pieniądze, dostarczając swoje produkty niepiśmiennym
wieśniakom, którzy nie wiedzą, jak ich używać. Ale to
już nikogo nie obchodzi.
- Nie rozumiem.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
122
- Ci biedacy mieli mąkę wręcz przesiąkniętą pes-
tycydami. Widzisz, mało kto umie przeczytać ulotkę
informacyjną. Poza tymkażdy używa środkówochron-
nych wnadmiarze. Wmyśl zasady, że dwa razy więcej
to dwa razy lepiej.
- Och, Matt, to straszne. Czy dużo mieszkańców
przeżyło?
- Niestety, nie. Uratowaliśmy dosłownie kilka osób.
DochodzÄ… do siebie wSaipa.
- Ashokteż tamjest?
SkinÄ…Å‚ twierdzÄ…co.
- Obawiamsię, że on musi zostać tam, a ja tutaj,
dopóki monsun nie osłabnie. Ranu nie jest tym za-
chwycona. Ale przynajmniej wiemy, że nic mu nie
grozi, a Mitu będzie miał towarzystwo. - Matt mówił
szybko i bez zająknienia. Helen zaczynała podejrzewać,
że wcześniej ukartował ten układ. Chyba wyczuł jej
obawy, bo natychmiast zapewnił: - Rozmawiałem
z nimdzisiaj przez radio. Nie narzeka.
Przyjęła jego słowa z zadowoleniem. Możliwe, że
celowo zaaranżował tę zamianę. Nie szkodzi. Dzięki
temu miała przecież okazję spędzić z nim trochę
czasu. Chciała lepiej go poznać. A na dodatek
w mniej stresujących, niż do tej pory, okoliczno-
ściach.
- Jakdługopotrwa monsun? - spytała.
- Ze dwa miesiące. Albo dłużej, jeśli będziemy mieć
szczęście. - Powoli głaskał kciukiemwewnętrzną stronę
jej dłoni. Helen stopniowo ogarniało coraz większe
pożądanie. Wtej chwili zrobiłaby wszystko, czego by
od niej zażądał. Okazało się jednak, że wzywają ich
obowiązki. Deepaka poinformowała o przybyciu no-
wego pacjenta.
- Jakimcudemudało mu się tu dotrzeć? - mruknął
Matt, zdejmujÄ…c przemoczone do suchej nitki Å‚achma-
ny z niewidomego mężczyzny.
- Czy on jest całkiem ślepy? - spytała szeptem
Helen.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
123
- Prawie - potwierdziła Deepaka. - Zorientował się,
że traci wzrok wdrugimoku. Postanowił więc dotrzeć
do nas za wszelkÄ… cenÄ™.
- Deepaka, daj mu jeść i jakieś suche ubranie.
Pózniej niech idzie spać - polecił Matt.
- Możesz mu jakoś pomóc? - spytała Helen.
Matt zaprzeczył ruchemgłowy.
- Przykro mi, ale nie. Leczenie infekcji oka bywa
skuteczne we wczesnym stadium choroby. W tym
przypadku jedynymratunkiemjest zabieg chirurgiczny.
Nie mamy jednak warunkówi fachowego przygotowa-
nia, aby operować.
A słyszałeś o tej latającej okulistycznej klinice?
Zajmuje siÄ™ szkoleniem miejscowych lekarzy i czasem
przydziela specjalistycznysprzęt.
- Co za zbieg okoliczności, że o tym mówisz. Ci
okuliści mieli się zjawić wSaipa. Ale nie znamdokład-
nej daty.
- Napiszę donich. Mammnóstwoczasu.
- Wszyscy mamy. Dlatego musimy odpowiednio go
wykorzystać. - Matt pieszczotliwie przesunął palcem
po jej policzku. - Szkoda, że nie możemy się stąd urwać
chociaż na jeden wieczór. Pragnę cię mieć wyłącznie dla
siebie. Gdy skończy się monsun, wybierzemy się na
kilka dni do Kalkuty. Pójdziemy do najlepszej re-
stauracji i na koncert albo do kina.
Mmm... zobaczymy - mruknęła. Wolała cieszyć
się chwilą obecną. Teraz, kiedy wyjaśnili nieporozumie-
nia, nie chciała nawet myśleć o wyjezdzie Matta.
%7łałowała, że monsun nie trwa przez cały rok.
Każdy kolejny dzień był coraz bardziej idylliczny.
Szczęście Helen mąciła tylko jedna sprawa. Matt nigdy
słowem nie wspominał o swoich poprzednich związ-
kach. Owszem, opowiadał o swoich rodzicach, ale
nigdy o kobietach, z którymi w przeszłości coś go
łączyło.
Codziennie budziła się z jedną myślą. Zamierzała
delikatnie poruszyć dręczący temat. Napomknąć
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
124
o dziewczynie, o której wspominała Ranu. Pózniej
rezygnowała z tego pomysłu. Stali się sobie naprawdę
bliscy. Obawiała się, że przez zbytnią ciekawość może
zniszczyć tę więz. Poza tymnie musiała się śpieszyć.
Monsundopiero siÄ™ rozpoczÄ…Å‚.
Deszcze urwały się jednak już po czterech tygo-
dniach.
- Chyba mówiłeś, że będzie lało przez dwa miesiące
- przypomniała. Matt poinformował ją właśnie, że jego
przymusowypobyt wAsanbaghdobiega końca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •