[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kapelusz na czoło. - Możesz nam pomóc, gdy będziemy
znakować nowe jałówki.
- Moje zainteresowanie hodowlą bydła nie jest aż tak
wielkie - stwierdził Al.
- Tak właśnie sądziłem. Powinieneś częściej tu zaglądać.
Przesiadywanie w biurze nie służy zdrowiu. Włóczęga po
nocnych klubach, balach i bankietach również ma na czÅ‚o­
wieka zły wpływ. - Thorn zerknął wymownie na Sabinę.
- Al nie włóczy się z przyjęcia na przyjęcie, tylko sam je
wydaje. - Sabina broniÅ‚a mÅ‚odszego z Thorndonów, nie pa­
trzÄ…c starszemu w oczy.
- Co to za różnica? - burknął Thorn.
- Mniejsza z tym - przerwał mu Al. - Po ślubie z Sabiną
nie będę miał czasu na życie towarzyskie.
Thorn znów spochmurniał. Zciągnął wodze, zrównał się
z Alem i patrzył na niego tak długo, aż młodszy brat zaczął
objawiać pierwsze oznaki zdenerwowania.
- Małżeństwo to bardzo ważny krok. Zastanawiałeś się,
co będzie z jej karierą estradową? - zapytał stanowczo. - Ma
rzucić wszystko i siedzieć w domu, przy tobie?
- Czy to zle, że chciałaby nadal pracować? Odmawiasz
kobiecie prawa do niezależności? - zirytował się Al.
- W żadnym wypadku - odparł Thorn. - Problem w tym,
że jej niezależność może ograniczać twoją swobodę. Nie
przeszkadza ci, że mężczyzni patrzÄ… na niÄ… pożądliwie, zwÅ‚a­
szcza gdy podczas koncertu ma na sobie kuse szorty?
- Pożądliwie? Nie sądzę. - Al wzruszył ramionami.
MUZYKA MIAOZCI 65
- Jestem innego zdania - wymamrotaÅ‚ Thorn. Skrzyżo­
wał ręce na łęku i zerknął na Sabinę. - Co masz mu do
zaoferowania? Poświęcisz mu nieliczne wolne chwile?
Wiem, że mnóstwo czasu spędzasz w trasie.
Do tej pory Sabina nie zastanawiała się nad tym. Czy
mogła porzucić śpiewanie? Muzyka była treścią jej życia.
Z drugiej strony jednak zaręczona wokalistka... Trzeba na
poczekaniu wymyślić jakieś rozwiązanie.
- Zapewne bÄ™dÄ™ siedziaÅ‚a w domu i rodziÅ‚a dzieci - od­
parła z westchnieniem. Podniosła głowę. W samą porę.
Thorn miaÅ‚ dziwnÄ… minÄ™. ZmierzyÅ‚ jÄ… taksujÄ…cym spojrze­
niem. Jego wzrok zatrzymał się na jej talii. Zmarszczył brwi
i spojrzaÅ‚ badawczo w szare oczy. Ku jego ogromnemu zdzi­
wieniu śliczna dziewczyna natychmiast się zarumieniła.
- Mamy dziś w planach zwiedzanie całej posiadłości?
- zapytała pospiesznie. - Przyznam, że jestem głodna.
- Może zapolujemy na krowy mojego brata? - stwierdził
żartobliwie Al.
- To chodzące befsztyki - dodała Sabina z przewrotnym
uśmiechem i rzuciła Thornowi wyzywające spojrzenie.
- UtnÄ™ ci rÄ™kÄ™, jeÅ›li tkniesz moje rasowe bydÅ‚o - zapo­
wiedział Thorn.
- Nie znasz się na żartach - stwierdziła Sabina. -I to ma
być przysÅ‚owiowa teksaÅ„ska goÅ›cinność? - dodaÅ‚a z wes­
tchnieniem.
- Przecież to wyselekcjonowane sztuki najczystszej krwi!
- Thom siÄ™ zirytowaÅ‚, a potem mimo woli parsknÄ…Å‚ Å›mie­
chem.
- Dobrze. Dla świętego spokoju przyznam ci rację - o-
znajmiła Sabina pojednawczym tonem. - Jeżeli dostanę sma-
MUZYKA MIAOZCI
66
czny befsztyk, mogę na deser zjeść bezcenny rodowód za-
szlachtowanej krowy.
Niebieskie oczy Thorna niespodziewanie pojaśniały. Al
zagryzł wargi, by się nie roześmiać. Dawno nie widział brata
w tak pogodnym nastroju. Starszy z Thorndonów był zwykle
ponury; rzadko się uśmiechał. Sabina dokonała cudu. Thorn
zachichotał.
- Dobra. Widzę, że nie dostanę befsztyka - perorowała
Sabina. - Pamiętaj! Jeśli osłabnę z głodu, spadnę z konia
prosto na grzechotnika i umrę w męczarniach od ukąszenia,
a to będzie twoja wina.
- LitoÅ›ci! Jedz ze mnÄ… do domu. Tam ciÄ™ nakarmiÄ™ - obie­
cał skwapliwie ubawiony ranczer, tłumiąc kolejny wybuch
śmiechu.
Zawrócił i pogalopował w stronę bramy, żeby otworzyć
jÄ… towarzyszom przejażdżki. Sabina mimo woli odprowadzi­
ła go spojrzeniem. Było jej lekko na sercu.
- Mój brat nigdy siÄ™ nie Å›mieje - oznajmiÅ‚ Al przyciszo­
nym gÅ‚osem. - Nie pamiÄ™tam, kiedy ostatnio byÅ‚ tak rozba­
wiony.
- Zapomniał o radości życia - odparła w zadumie Sabina
i popatrzyła czule na oddalającego się Thorndona. - Jess
twierdzi, że twój brat w głębi duszy czuje się bardzo samotny.
Do tej pory jej nie wierzyłam, ale muszę chyba zmienić
zdanie.
- To samotnik z wyboru - stwierdził zamyślony Al. -
Nie roztkliwiaj siÄ™ nad Thornem, Sabino. Jest nieprzewidy­
walny. Gdy zachęcona przez niego zburzysz swój ochronny
mur, od razu ciÄ™ zaatakuje. Wiem dobrze, bo wiele razy
widziałem go w akcji.
MUZYKA MIAOZCI 67
- Zachowam ostrożność - przyrzekÅ‚a. Nauczona do­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •