X
ďťż

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kapelusz na czoło. - Możesz nam pomóc, gdy będziemy
znakować nowe jałówki.
- Moje zainteresowanie hodowlą bydła nie jest aż tak
wielkie - stwierdził Al.
- Tak właśnie sądziłem. Powinieneś częściej tu zaglądać.
Przesiadywanie w biurze nie służy zdrowiu. Włóczęga po
nocnych klubach, balach i bankietach rĂłwnieĹź ma na czło­
wieka zły wpływ. - Thorn zerknął wymownie na Sabinę.
- Al nie włóczy się z przyjęcia na przyjęcie, tylko sam je
wydaje. - Sabina broniła młodszego z ThorndonĂłw, nie pa­
trząc starszemu w oczy.
- Co to za różnica? - burknął Thorn.
- Mniejsza z tym - przerwał mu Al. - Po ślubie z Sabiną
nie będę miał czasu na życie towarzyskie.
Thorn znów spochmurniał. Zciągnął wodze, zrównał się
z Alem i patrzył na niego tak długo, aż młodszy brat zaczął
objawiać pierwsze oznaki zdenerwowania.
- Małżeństwo to bardzo ważny krok. Zastanawiałeś się,
co będzie z jej karierą estradową? - zapytał stanowczo. - Ma
rzucić wszystko i siedzieć w domu, przy tobie?
- Czy to zle, że chciałaby nadal pracować? Odmawiasz
kobiecie prawa do niezależności? - zirytował się Al.
- W żadnym wypadku - odparł Thorn. - Problem w tym,
że jej niezależność może ograniczać twoją swobodę. Nie
przeszkadza ci, Ĺźe mężczyzni patrzą na nią pożądliwie, zwła­
szcza gdy podczas koncertu ma na sobie kuse szorty?
- Pożądliwie? Nie sądzę. - Al wzruszył ramionami.
MUZYKA MIAOZCI 65
- Jestem innego zdania - wymamrotał Thorn. SkrzyĹźo­
wał ręce na łęku i zerknął na Sabinę. - Co masz mu do
zaoferowania? Poświęcisz mu nieliczne wolne chwile?
Wiem, że mnóstwo czasu spędzasz w trasie.
Do tej pory Sabina nie zastanawiała się nad tym. Czy
mogła porzucić śpiewanie? Muzyka była treścią jej życia.
Z drugiej strony jednak zaręczona wokalistka... Trzeba na
poczekaniu wymyślić jakieś rozwiązanie.
- Zapewne będę siedziała w domu i rodziła dzieci - od­
parła z westchnieniem. Podniosła głowę. W samą porę.
Thorn miał dziwną minę. Zmierzył ją taksującym spojrze­
niem. Jego wzrok zatrzymał się na jej talii. Zmarszczył brwi
i spojrzał badawczo w szare oczy. Ku jego ogromnemu zdzi­
wieniu śliczna dziewczyna natychmiast się zarumieniła.
- Mamy dziś w planach zwiedzanie całej posiadłości?
- zapytała pospiesznie. - Przyznam, że jestem głodna.
- Może zapolujemy na krowy mojego brata? - stwierdził
Ĺźartobliwie Al.
- To chodzące befsztyki - dodała Sabina z przewrotnym
uśmiechem i rzuciła Thornowi wyzywające spojrzenie.
- Utnę ci rękę, jeśli tkniesz moje rasowe bydło - zapo­
wiedział Thorn.
- Nie znasz się na żartach - stwierdziła Sabina. -I to ma
być przysłowiowa teksańska gościnność? - dodała z wes­
tchnieniem.
- PrzecieĹź to wyselekcjonowane sztuki najczystszej krwi!
- Thom się zirytował, a potem mimo woli parsknął śmie­
chem.
- Dobrze. Dla świętego spokoju przyznam ci rację - o-
znajmiła Sabina pojednawczym tonem. - Jeżeli dostanę sma-
MUZYKA MIAOZCI
66
czny befsztyk, mogę na deser zjeść bezcenny rodowód za-
szlachtowanej krowy.
Niebieskie oczy Thorna niespodziewanie pojaśniały. Al
zagryzł wargi, by się nie roześmiać. Dawno nie widział brata
w tak pogodnym nastroju. Starszy z Thorndonów był zwykle
ponury; rzadko się uśmiechał. Sabina dokonała cudu. Thorn
zachichotał.
- Dobra. Widzę, że nie dostanę befsztyka - perorowała
Sabina. - Pamiętaj! Jeśli osłabnę z głodu, spadnę z konia
prosto na grzechotnika i umrę w męczarniach od ukąszenia,
a to będzie twoja wina.
- Litości! Jedz ze mną do domu. Tam cię nakarmię - obie­
cał skwapliwie ubawiony ranczer, tłumiąc kolejny wybuch
śmiechu.
Zawrócił i pogalopował w stronę bramy, żeby otworzyć
ją towarzyszom przejaĹźdĹźki. Sabina mimo woli odprowadzi­
ła go spojrzeniem. Było jej lekko na sercu.
- MĂłj brat nigdy się nie śmieje - oznajmił Al przyciszo­
nym głosem. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio był tak rozba­
wiony.
- Zapomniał o radości życia - odparła w zadumie Sabina
i popatrzyła czule na oddalającego się Thorndona. - Jess
twierdzi, że twój brat w głębi duszy czuje się bardzo samotny.
Do tej pory jej nie wierzyłam, ale muszę chyba zmienić
zdanie.
- To samotnik z wyboru - stwierdził zamyślony Al. -
Nie roztkliwiaj się nad Thornem, Sabino. Jest nieprzewidy­
walny. Gdy zachęcona przez niego zburzysz swój ochronny
mur, od razu cię zaatakuje. Wiem dobrze, bo wiele razy
widziałem go w akcji.
MUZYKA MIAOZCI 67
- Zachowam ostroĹźność - przyrzekła. Nauczona do­ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modologia.keep.pl
  •  

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.