[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
Nie wygĹupiajcie siÄ. PrzecieĹź nie pĂłjdÄ taki do City zaoponowaĹ.
Zaiste, biedne City, ale cóş dla nas znaczyĹo ludzkie cierpienie? Jak to ujÄ
Ĺ
Harris, na swÄ
zwykĹÄ
, prostackÄ
modĹÄ, City moĹźe siÄ wypchaÄ.
ZeszliĹmy na Ĺniadanie. Montmorency zaprosiĹ dwa inne psy, Ĺźeby go wypra-
wiĹy w drogÄ. Dla skrĂłcenia czasu walczyĹy ze sobÄ
na progu. UciszyliĹmy je za
pomocÄ
parasola, po czym zasiedliĹmy do kotletĂłw oraz schabu na zimno.
Podstawowa rzecz to dobre Ĺniadanie powiedziaĹ Harris, poczynajÄ
c od
dwĂłch kotletĂłw (inaczej by wystygĹy, a schab moĹźe zaczekaÄ, wyjaĹniĹ).
George otworzyĹ gazetÄ i przeczytaĹ nam kronikÄ wypadkĂłw rzecznych oraz
prognozÄ pogody. Zapowiadano: Deszczowo i chĹodno, zachmurzenie duĹźe
z przejaĹnieniami, lokalnie burze, wiatr wschodni, niĹź nad hrabstwami poĹudnio-
wymi (Londyn i La Manche). CiĹnienie spada .
UwaĹźam, Ĺźe ze wszystkich gĹupawych, dziecinnych wybrykĂłw, jakimi jeste-
Ĺmy nÄkani, ta szarlataneria z prognozÄ
pogody naleĹźy do najdokuczliwszych.
Prognozuje pogodÄ dokĹadnie takÄ
samÄ
jak wczorajsza i przedwczorajsza, do-
kĹadnie zaĹ odwrotnÄ
do dzisiejszej.
PamiÄtam, Ĺźe kiedyĹ zupeĹnie sobie zmarnowaĹem jesienny urlop, gdyĹź po-
traktowaĹem powaĹźnie notkÄ o pogodzie w lokalnej gazecie. Na dzieĹ dzisiejszy
przewiduje siÄ moĹźliwoĹÄ ulewnych deszczĂłw i burz czytaliĹmy w ponie-
dziaĹek, wiÄc rezygnowaliĹmy z pikniku i spÄdzaliĹmy caĹy dzieĹ pod dachem,
czekajÄ
c na deszcz. Ludzie mijali nasz dom w kabrioletach i koczach, radoĹni jak
szczygieĹki, a sĹoĹce praĹźyĹo z bezchmurnego nieba.
Och! mĂłwiliĹmy, wyglÄ
dajÄ
c przez okno wrĂłcÄ
cali przemoczeni!
RechotaliĹmy na myĹl, jak strasznie zmoknÄ
, dorzucaliĹmy do ognia i siÄgali-
Ĺmy po ksiÄ
Ĺźki bÄ
dz siadaliĹmy do porzÄ
dkowania zielnikĂłw i kolekcji muszelek.
O dwunastej, gdy upaĹ w nasĹonecznionym pokoju stawaĹ siÄ nie do zniesienia, za-
33
czynaliĹmy siÄ niecierpliwiÄ, kiedy wreszcie nadciÄ
gnÄ
te ulewne deszcze i prze-
lotne burze.
Zobaczysz, co siÄ bÄdzie dziaĹo po poĹudniu! mĂłwiliĹmy sobie nawza-
jem. Ale ich zmoczy! Co za ubaw!
O pierwszej gospodyni przychodziĹa spytaÄ, czy nie zamierzamy nigdzie
wyjĹÄ w taki cudowny dzieĹ.
Nie, nie odpowiadaliĹmy z poczuciem wyĹźszoĹci w gĹosie dziÄkuje-
my za radÄ. Kto chce, niech moknie, jego sprawa!
Kiedy miaĹo siÄ juĹź ku wieczorowi, a deszcz jak nie padaĹ, tak nie padaĹ, prĂł-
bowaliĹmy pocieszaÄ siÄ myĹlÄ
, Ĺźe lunie z jasnego nieba, zĹapie ludzi w drodze do
domu, z dala od wszelkiego schronienia, i wtedy dopiero wytapiajÄ
siÄ aĹź miĹo.
Nie spadaĹa jednak ani kropla, a po wspaniaĹym dniu nadchodziĹa cudowna noc.
NastÄpnego ranka czytaliĹmy, Ĺźe bÄdzie ciepĹo i bezchmurnie, lokalne upa-
Ĺy . UbieraliĹmy siÄ wiÄc przewiewnie i wychodziliĹmy z domu. PóŠgodziny pĂłz-
niej zaczynaĹo pluÄ Ĺźabami i wzmagaĹ siÄ ostry, przenikliwy wiatr. CiepĹa i bez-
chmurna pogoda utrzymywaĹa siÄ przez caĹy dzieĹ, wiÄc wracaliĹmy do domu
przeziÄbieni i poĹamani reumatyzmem, aby poĹoĹźyÄ siÄ do Ĺóşka.
Pogoda jest czymĹ, co mnie zupeĹnie przerasta. Nie potrafiÄ zrozumieÄ, jak to
dziaĹa. Barometr jest bezuĹźyteczny, rĂłwnie zwodniczy jak prognoza w gazecie.
PamiÄtam barometr, ktĂłry wisiaĹ na Ĺcianie w hotelu w Oksfordzie, gdzie siÄ
zatrzymaĹem zeszĹej wiosny. WskazĂłwka staĹa nieruchomo na pogodnie . Na
zewnÄ
trz laĹo jak z cebra, od samego rana. CoĹ mi siÄ tu nie zgadzaĹo, wiÄc po-
stukaĹem, a wskazĂłwka zaraz podskoczyĹa i zatrzymaĹa siÄ na sĹonecznie . Prze-
chodzÄ
cy obok boy hotelowy rzuciĹ w przelocie, Ĺźe jego zdaniem barometr ma na
myĹli dzieĹ jutrzejszy. OdparĹem, Ĺźe chyba ma na myĹli przedostatni tydzieĹ, ale
boy byĹ pewien, Ĺźe siÄ mylÄ.
NastÄpnego ranka znĂłw postukaĹem w barometr. PoszedĹ jeszcze wyĹźej,
a deszcz padaĹ, jakby otworzyĹy siÄ wszystkie spusty niebieskie. W ĹrodÄ znĂłw
postukaĹem. WskazĂłwka minÄĹa pogodnie , sĹonecznie, upalnie i chciaĹa iĹÄ
dalej, ale skoĹczyĹa siÄ skala. StaraĹa siÄ, jak mogĹa, ale przyrzÄ
d byĹ tak skonstru-
owany, Ĺźe bardziej optymistyczne przepowiednie doprowadziĹyby do jego znisz-
czenia. Najwyrazniej chciaĹa pĂłjĹÄ dalej, wywróşyÄ suszÄ, niedobory wody pitnej,
udar sĹoneczny, pustynnienie gleby i temu podobne, lecz skala na to nie pozwala-
Ĺa; wskazĂłwka musiaĹa siÄ zadowoliÄ pospolitym upalnie .
Tymczasem deszcz laĹ z nieba miarowÄ
strugÄ
, a dolna czÄĹÄ miasta znalazĹa
siÄ pod wodÄ
, gdyĹź rzeka wystÄ
piĹa z brzegĂłw.
Boy powiedziaĹ, Ĺźe dĹuĹźszy okres Ĺwietnej pogody kiedyĹ bez wÄ
tpienia bÄ-
dziemy mieli, po czym odczytaĹ poemat wydrukowany nad wyroczniÄ
:
Po cóş wróşyÄ na jutro, skoro dzieĹ mija za dniem, rok za rokiem.
Ku dalszym horyzontom patrzÄ mym proroczym wzrokiem.
34
Tamtego lata piÄkna pogoda nie nadeszĹa. SÄ
dzÄ, Ĺźe przyrzÄ
d byĹ juĹź myĹlami
przy nastÄpnej wioĹnie.
SÄ
teĹź te barometry w nowym stylu, dĹugie i proste. Za nic nie mogÄ siÄ w nich
poĹapaÄ. Jedna strona pokazuje dziesiÄ
tÄ
rano wczoraj, druga dziesiÄ
tÄ
rano
dzisiaj. Ale przecieĹź trudno dzieĹ w dzieĹ tak wczeĹnie wstawaÄ. Te nowe ba-
rometry sÄ
strasznie udziwnione: pada, idÄ
do gĂłry, nie pada teĹź idÄ
do gĂłry.
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]